Kiedy obniżka stóp procentowych? "Mamy bardzo nerwową sytuację"
W 2025 r. mogą zaistnieć warunki do obniżenia stóp proc., ale nie wiadomo, jaka będzie to skala - ocenia członek Rady Polityki Pieniężnej Ireneusz Dąbrowski. Głównym zagrożeniem dla inflacji jest - jego zdaniem - zbyt wysokie tempo wzrostu płac, które realnie powinno wynosić 3-4 proc., żeby było bezpiecznikiem dla presji kosztowej.
- Dyskusja o obniżkach stóp mogłaby się pojawić, gdyby większość podwyżek płac została skierowana na odbudowę oszczędności. Z kolei, jeżeli efekt zniesienia tarcz energetycznych będzie miał znacznie niższe przełożenie na ceny niż w naszej projekcji, to wtedy inflacja pod koniec roku byłaby pod kontrolą. Moim zdaniem listopadowa projekcja pokaże dokładnie, na ile efekty uwolnienia cen energii się przekładają na ceny. Najbardziej prawdopodobna strategia to po prostu trzymanie obecnych stóp, a w listopadzie zacznie się dyskusja, co dalej. W 2025 r. mogą zaistnieć warunki do obniżenia stóp, nie wiem, jaka będzie to skala, bo mamy cały czas bardzo nerwową sytuację - powiedział PAP Biznes Dąbrowski.
- To wszystko opiera się przecież o założenia, że nie będzie wojny na Pacyfiku, czy że sytuacja na Ukrainie pozostanie w miarę stabilna. Jest duża niepewność globalna, a cały czas jest też pytanie o ceny energii. Mamy zamieszanie w Zatoce Adeńskiej i okolicach Kanału Sueskiego. W Izraelu też jest kolejny punkt zapalny - dodał.
Prezes NBP Adam Glapiński poinformował na ostatniej konferencji prasowej, że na początku 2025 r. inflacja może być albo w celu albo blisko celu i wówczas może odbyć się dyskusja na temat możliwości obniżenia stóp procentowych.
Dąbrowski uważa, że jeżeli inflacja zasadnicza znajdzie się w celu, ale bazowa jeszcze nie, to nie będzie możliwości obniżki stóp.
- Rada jest zdeterminowana, że inflacja musi powrócić do celu na trwałe, w tym inflacja bazowa. Między innymi dlatego teraz nie obniżaliśmy stóp, bo bazowa cały czas porusza się w okolicy 4 proc., a to jest wciąż powyżej górnego pasma odchyleń od celu (cel NBP wynosi 2,5 proc., z dopuszczalnym odchyleniem o 1,5 pkt. proc. w górę lub w dół - red.). Inflacja bazowa jest najważniejsza, bo pokazuje realne procesy inflacyjne i chociaż nie ma jej zapisanej w ustawie o NBP, to, żeby inflacja była w celu, wszystkie wskaźniki muszą być spójne z celem w długim okresie - powiedział.
Jako główny czynnik ryzyka dla inflacji Dąbrowski wymienił bardzo wysokie tempo wzrostu wynagrodzeń.
- Rada jest zgodna w 100 proc., że to dynamika płac jest zbyt wysoka i zdecydowanie niespójna z możliwością nie tylko osiągnięcia celu, a tym bardziej utrzymania się w nim - wskazał ekonomista. - Spójna z celem na pewno nie jest dynamika wynagrodzeń realnych. Ona powinna się w kształtować na poziomie 3-4 proc., żeby była spójna z dynamiką wydajności pracy. Takie tempo wynagrodzeń realnych to bezpiecznik dla presji kosztowej na przedsiębiorstwa.
Dynamika płac realnych w kwietniu wyniosła 8,7 proc. rdr, a w marcu 9,8 proc.
Zagrożenia dla sytuacji inflacyjnej są w ocenie Dąbrowskiego wielokanałowe. - Nie wiemy, jaka część wyższych dochodów gospodarstw domowych zostanie skierowana na odbudowanie oszczędności, a potem inwestycji, a jaka część z tego pójdzie na konsumpcję i na ile ta konsumpcja zachęci producentów do podniesienia cen. Na to nakłada się oczywiście wzrost kosztów produkcji wywołany częściowym uwolnieniem cen energii dla osób fizycznych, gdyż wiele usług jest jednoosobową działalnością gospodarczą i wzrost cen energii ich nie ominie - powiedział.
W opinii członka RPP prawdopodobieństwo podwyżek stóp procentowych jest na tę chwilę bardzo niskie.
- Byłoby to możliwe w sytuacji, gdyby praktycznie całość wzrostu płac przełożyła się na wydatki konsumentów, nie byłoby żadnych oszczędności gospodarstw domowych, a wydatki konsumentów zachęciłyby przedsiębiorstwa do dalszego wzrostu cen i marż. Kolejnym warunkiem w tym aspekcie jest dodatkowo blisko stuprocentowe przełożenie na ceny efektu wzrostu stawki VAT na żywność i uwolnienia cen energii - powiedział ekonomista. - Generalnie chodzi o najgorszy możliwy wariant, w którym inflacja mogłaby znacznie, nie chcę mówić w tej chwili, ile, pójść do góry. Wtedy być może mogłaby się pojawić dyskusja o wzroście stóp, ale na razie jest to bardzo mało prawdopodobne. Ewidentnie widać, że do końca 2024 r. strategia pozostawienia niezmienionych stóp proc. jest najbardziej prawdopodobna.
W ocenie Dąbrowskiego nie można powiedzieć, że rząd "przeszkadza" w prowadzeniu polityki pieniężnej poprzez luźną politykę fiskalną, natomiast Rada musi się do tej polityki dostosowywać poprzez wyższe stopy.
- Rząd kieruje się z definicji z założeniem, że jest reprezentantem pewnych grup społecznych i ma inny mandat niż RPP. My mamy mandat prawny, a rząd ma bardziej polityczny. Nie można mieć pretensji do rządu, że podejmuje takie decyzje, jak wysokie podwyżki płac w sektorze publicznym. Natomiast oczywiście polityka pieniężna musi być spójna z polityką fiskalną w dojściu do celu inflacyjnego, co w obecnym układzie oznacza, że musimy trzymać wyższe stopy przez dłuższy czas - powiedział.