Kiedy w bankach znowu będą straty? Zyski tylko z pozoru są wysokie

Polskie banki po siedmiu miesiącach 2023 roku zarobiły 14,5 mld zł, a więc o 35 proc. więcej niż w całym zeszłym roku - wynika z danych NBP. Wydaje się, że stoimy jak sherpa u stóp Annapurny pieniędzy. Ale kiedy uświadomimy sobie jak wysoka jest inflacja, okazuje się, że to wcale nie Himalaje, tylko Beskid Niski. Bardzo niski. A będzie gorzej.

Związek Banków Polskich przedstawił coroczny raport "Polska i Europa: innowacje, inwestycje, wzrost". Wynika z niego, że po tegorocznym eldorado - jak się okazuje bardzo wątpliwym - w kolejnych latach wyniki banków będą już znacznie gorsze, a za dwa lata banki mogą wpaść w duże straty. Co do tego doprowadzi? Frankowicze i pazerne państwo.

"To wszystko wpływa na osłabienie zdolności banków do finansowania gospodarki" - napisał prezes ZBP Tadeusz Białek w raporcie.

Wyliczenia i prognozy Zespołu Badań i Analiz ZBP przedstawione w raporcie pokazują, że w tym roku banki powinny zarobić 22,4 mld zł, co będzie rekordowo wysokim wynikiem w ciągu ostatnich lat. Pamiętajmy, że banki zawdzięczają go w lwiej części podwyżkom stóp NBP i ekstremalnie wysokiej inflacji. Ale co to znaczy "22" mld zł w tym roku? Czy to naprawdę Annapurna? Ile są warte takie pieniądze? 

Reklama

Żeby to wyjaśnić, przyjrzyjmy się naszym wynagrodzeniom. W grudniu 2011 przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw wynosiło 4015,37 zł. Na koniec czerwca tego roku było to 7335,20 zł, czyli o 82,7 proc. więcej. Czy to znaczy, że jesteśmy prawie dwa razy bogatsi niż 12 lat temu? Nic z tego. Bo wzrost wynagrodzeń "zjada" inflacja.

Realne zyski banków są dużo mniejsze

Tylko za rządów PiS, czyli od 2015 roku do końca czerwca tego roku skumulowana inflacja przekroczyła 60 proc. W grudniu 2015 roku przeciętne wynagrodzenie w przedsiębiorstwach wynosiło 4515,28 zł. Gdybyśmy tamto wynagrodzenie podnieśli o 60 proc., czyli o wysokość skumulowanej inflacji, wyszłoby nam 7224,45 zł. A to znaczy, że średnia płaca realnie wzrosła za rządów PiS o 110,75 zł. O tyle naprawdę Polacy się wzbogacili. Średnio.

Podobnie inflacja działa na zyski, także banków. Dzisiejsze 22 mld zł, to o ponad jedna trzecia mniej niż takie same pieniądze w 2011 roku. Licząc po cenach z 2011 roku, jeśli banki zarobią 22 mld zł, to realnie będzie to 14,1 mld zł. Tylko, że ich zysk w 2011 roku wyniósł ponad 15,5 mld zł, co znaczy, że zarobią mniej niż 12 lat temu. Dodajmy do tego, że w 2020 roku sektor bankowy miał stratę, w 2021 zyski realnie nie osiągnęły nawet jednej trzeciej tych z 2011 roku, a w 2022 roku - nawet połowy.

Prognoza 22 mld zł zysku jest obarczona na dodatek sporą niepewnością. Bo po pierwsze, nie wiadomo, jakie rząd wymyśli "wakacje kredytowe" na przyszły rok, a "wakacje" zabrały bankom w 2022 roku 12 mld zł. Po drugie - nie wiadomo, ile bankom wyszarpią frankowicze. Pierwsze sygnały, że banki mogą nie wyrobić prognozy rocznej już widać. Dane NBP pokazują, że zyski polskich banków rosły do maja, gdy osiągnęły 16,9 mld zł. Po czerwcu obniżyły się do 15,6 mld zł, a po lipcu - do 14,5 mld zł. To znaczy, że banki miały przez dwa kolejne miesiące straty. 

Straty już w 2025 roku?

Co do frankowiczów - wiadomo - wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej przyniósł dla banków orzeczenie wysoce niekorzystne i do 35-40 mld rezerw utworzonych do końca zeszłego roku na ich roszczenia będą musiały dołożyć jeszcze przynajmniej drugie tyle. Raport przedstawia dwa scenariusze makroekonomiczne, a także warianty tworzenia rezerw. A od tego będą zależeć ostatecznie zyski.

W scenariuszu podstawowym (referencyjnym) banki będą musiały tworzyć rezerwy w wysokości po ponad 19 mld zł rocznie w latach 2023-25. W szokowym - kumulacja rezerw nastąpi w tym roku i wyniesie 25 mld zł, a w kolejnych latach będzie to 20 mld zł i 13 mld zł. Wszystko to zależy także od dynamiki rozstrzygania spraw (tych na niekorzyść banków), zawierania ugód z frankowiczami i kosztów tychy ugód. Oraz od tego, ilu frankowiczów, którzy spłacili swoje kredyty pójdzie do sądu.

Ale także od stóp procentowych, bo te dźwignęły w ubiegły i tym roku zyski banków i pozwoliły im wyjść ze strat. W obu scenariuszach nie przewidziano tak mocnego uderzenia, jakie Rada Polityki Pieniężnej zafundowała bankom w postaci wrześniowej obniżki stóp.

Prognozy z raportu mówią, że jeśli zrealizuje się gorszy scenariusz (szokowy) to zamiast 22,6 mld zł banki zarobią w całym 2023 roku 17,3 mld zł. W przyszłym roku w podstawowym scenariuszu banki powinny zarobić 12,6 mln zł, a w "szokowym" - 6,7 mld zł. W 2025 roku mogą znowu pogrążyć się w stratach - w podstawowym scenariuszu zysk roczny polskiego sektora obniży się do 0,7 mld zł, a jeśli spełni się gorszy scenariusz, banki będą miały 4,8 mld zł strat.

Prosty przepis na zapaść gospodarki

Ktoś powie - po co użalać się nad bankami, skoro i tak mają dobrze? Po pierwsze - wcale nie mają dobrze, przed nimi perspektywa strat. Po drugie - pieniądze, które zarabiają banki idą nie tylko na premie bankowców czy na wypłaty dla akcjonariuszy. Tych ostatnich od kilku lat zabrania zresztą Komisja Nadzoru Finansowego. Te pieniądze idą przede wszystkim na kapitał, a kapitał jest po to, żeby banki mogły finansować dalej gospodarkę.

Ale skoro banki nie zarabiają, nie mają jak odtwarzać kapitału. To znaczy, ze nie będą miały jak finansować gospodarki. Przy prognozowanych zyskach w latach 2023-25 banki będą miały za małe kapitały własne, żeby finansować gospodarkę. Te niedobory Zespół Badań i Analiz ZBP oszacował na od 83 do blisko 100 mld zł.    

Na potrzeby raportu firma Minds&Roses przeprowadziała badanie opinii bankowców w 100 placówkach bankowych w kraju. Najciekawsze była odpowiedź na pytanie co jest największym zagrożeniem dla europejskiej gospodarki. Wydawałoby się, że każdy odpowie - Putin i wywołana przez niego wojna. Otóż nie. Okazuje się, że bankowcy widzą jeszcze większych szkodników od Putina. 

Bankowcy odpowiedzieli, że największym zagrożeniem dla europejskiej gospodarki są ci, którzy chcą Unię Europejską zdezintegrować od środka. Procesy dezintegracyjne i stojący za nimi ludzie oraz siły polityczne są największym zagrożeniem wymienianym przez 24 proc. pytanych bankowców. Dopiero na drugim miejscu znalazła się napaść Rosji na Ukrainę i jej skutki (22 proc.). Wysoką inflacja jako największe zagrożenie wymieniło 14 proc. respondentów.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »