Kiedy z przodu pojawi się dycha?

Chodzi oczywiście nie o wzrost PKB, bo Polska to jeszcze nie Chiny. Chodzi o inflację. Analitycy ING Banku Śląskiego przewidują, że w styczniu zobaczymy 10 "z przodu". Ich zdaniem, w tym roku średnioroczny wzrost cen wyniesie 9 proc., a to znaczy, że pomimo "tarcz" inflacja wcale nie będzie chciała spadać. Dlaczego? Bo mamy już "efekty drugiej rundy".

- Średnioroczna inflacja wyniesie w tym roku ok. 9 proc. w scenariuszu utrzymywania "tarczy" (antyinflacyjnej) do lipca. Jeśli "tarcza" zostałaby przedłużona do końca roku, średnioroczna inflacja wyniesie 8 proc. - mówił na zdalnej konferencji prasowej główny ekonomista ING BŚK Rafał Benecki.

- Historycznie wysoki wzrost cen w listopadzie i grudniu 2021 roku, sugeruje przebicie przez CPI 10 proc. w styczniu 2022 roku - dodał.

Inne, twarde dane też pokazują, że mamy już inflację dwucyfrową. Indeks Online CASE CPI nigdy jeszcze tak wysoko nie wyskoczył jak na początku minionego miesiąca. Co to za indeks? Jest obliczany przez analityków ośrodka badawczego CASE i pokazuje zmiany cen konsumenckich w Polsce opierając się w całości na danych pochodzących z internetu. Jest tworzony poprzez uśrednienie cen produktów i usług w okresie czterech ostatnich tygodni i przyrównanie ich do cen tych samych dóbr w czterech poprzedzających tygodniach. Indeks aktualizowany jest co tydzień.

Reklama

Jak Online CASE CPI ma się do danych GUS? Generalnie się z nimi synchronizuje, choć czasem wyprzedza tendencje pokazywane przez GUS, a czasem nieco się za nimi spóźnia. Sporadycznie zdarzają się znaczące różnice. Co pokazał indeks, który ostatni raz opublikowany został 10 stycznia? Ceny w zakończonych wtedy czterech tygodniach wzrosły o 2 proc. w porównaniu z czterema tygodniami wcześniejszymi. Bądźmy dokładni - wzrost wyniósł 1,99 proc. To największy skok, jaki indeks odnotował w swojej pięcioletniej historii.

W oczekiwaniu na dane GUS

Gdyby okazało się, że według wyliczeń GUS ceny w styczniu wzrosły w porównaniu z grudniem o blisko 2 proc., to w ubiegłym miesiącu (licząc rok do roku) mieliśmy już dwucyfrowa inflację. Słowem - pękłaby dycha "z przodu" - jak frywolnie zwykli mawiać niektórzy ekonomiści.

A właśnie pomiędzy 5 a 22 stycznia ankieterzy z regionalnych urzędów statystycznych ruszyli do punktów notowań by sprawdzić, jak zmieniły się ceny w ciągu miesiąca, i czy nikt nie wciska nam kitu. Poszli do hipermarketów, supermarketów, osiedlowych sklepików, zakładów usługowych, knajp, na stacje paliw, do aptek, a nawet do kina. Zebrali w sumie ok. 300 tys. danych, które porównywane są z tymi sprzed miesiąca.

Nie znamy jeszcze wstępnych szacunków GUS styczniowej inflacji, bo informację o wzroście cen w minionym miesiącu urząd ogłosi dopiero 15 lutego. Także w lutym nie będzie szybkiego szacunku wzrostu cen, a ostateczne dane za styczeń i luty zostaną ogłoszone 15 marca. Dopiero od marca powróci szybki szacunek wskaźnika cen. Ten za marzec zostanie upubliczniony 1 kwietnia i podobnie będzie w kolejnych miesiącach.

Analitycy banku Pekao ogłosili właśnie swój lutowy raport poświęcony sytuacji makroekonomicznej, w którym prognozują średnioroczną inflację na ok. 7 proc. ale przy założeniu "utrzymania tarczy antyinflacyjnej w długim okresie", czyli "co najmniej" do końca roku. Przewidują szczyt inflacji także w styczniu, choć w nieco skromniejszej w wysokości ok. 9,5 proc. Ich zdaniem, inflacja bazowa podskoczyła w styczniu do 6,1 proc.

Wiemy, że "tarcze antyinflacyjne" będą hamować wzrost cen niektórych towarów (dopóki nie zostaną wycofane) i zetną wskaźnik cen konsumpcyjnych o 1-2 punkty procentowe. To jednak tylko czubek góry lodowej. Bo teraz będzie - i to uporczywie - napędzać inflację "rozgrzany" rynek pracy - mówią zgodnie analitycy. Największy odsetek przedsiębiorstw w historii skłonnych jest podnosić wynagrodzenia - pokazuje ostatnie badanie "Szybki Monitoring" NBP.

Co to są "efekty drugiej rundy"

Stała się najgorsza z tych rzeczy, których można było oczekiwać. Szok inflacyjny odczuwa bardzo poważnie część gospodarstw domowych, ale część z nich nic sobie z niego nie robi. Dlaczego? Bo łatwo im jest żądać od pracodawców coraz większych podwyżek wynagrodzeń. Firmy biją się o pracowników. Według metodologii Eurostatu, stopa bezrobocia w Polsce spadła w grudniu do 2,9 proc. i jest najniższa w historii.

Poza tym - jako oszacowali analitycy BNP Paribas Bank Polska - polskie gospodarstwa domowe miały jeszcze pod koniec zeszłego roku do wydania ok. 80 mld zł "nadmiarowych" oszczędności, które pozostały po wcześniejszych transferach socjalnych, "tarczach" wprowadzanych po pandemii czy też zmniejszeniu zakupów w okresach lockdownów w 2020 roku. Wszystko to pozwala im - na razie - nie ograniczać gwałtownie konsumpcji nawet kiedy widzą niebotycznie rosnące ceny.

Firmy natomiast nie mają wyjścia. Ich koszty - energia, paliwa, transport i spedycja, surowce i półprodukty, nieprzetworzona żywność, na którą obowiązuje zerowa stawka VAT, wiec żaden rząd jej nie obniży - wciąż rosną. Ceny produkcji sprzedanej przemysłu wzrosły w grudniu o 14,2 proc.

Kiedy do tego dochodzą jeszcze płace, które stanęły do wyścigu z inflacją oraz konieczność wypełniania zapasami magazynów (bo a nuż Chińczycy zamkną jakiś port i części nie dopłyną), producenci muszą podwyższać ostateczne ceny, żeby przetrwać. A ponieważ te podwyżki nie natrafiają na ograniczenie popytu - podnosić ceny jest im znacznie łatwiej. A konsumenci, widząc wyższe ceny, domagają się wyższych wynagrodzeń.

- Pomimo prawie 10-procentowej inflacji gospodarstwa domowe starają się utrzymać wysoki poziom konsumpcji. W efekcie przerzucanie wysokich kosztów przez producentów na ceny detaliczne jest łatwe - mówił Rafał Benecki.

Wysoka inflacja zostanie z nami przez kilka lat

Na tym właśnie polegają tzw. efekty drugiej rundy, które wywołał nasz bank centralny najpierw długo utrzymując, że inflacji "nie ma", potem że jest "przejściowa" i spowodowana "zewnętrznymi czynnikami". Ekonomiści, a zwłaszcza bankierzy centralni uważają zgodnie - dopuszczenie do efektów drugiej rundy to największy błąd, jaki można popełnić w polityce pieniężnej. I właśnie polska gospodarka pada teraz jego ofiarą.

- Oczekujemy efektów drugiej rundy - mówi Rafał Benecki.

Spirala cenowo-płacowa się nakręca, ale w dużej części gospodarstw domowych wymusi w końcu ograniczenie popytu. Nawet najlepiej prosperujące firmy nie mogą podnosić płac w nieskończoność. Byłyby do tego zmuszone, gdybyśmy wrócili po ponad 30 latach do fazy hiperinflacji, ale to jeszcze odległy scenariusz. Analitycy Pekao prognozują, że wynagrodzenia wzrosną w tym roku przeciętnie o 10,2 proc., czyli tylko nieco powyżej inflacji.

Popyt w końcu osłabnie i będzie to głównym powodem wolniejszego wzrostu PKB - twierdzą analitycy ING BŚK. Trudno jeszcze przewidzieć, jak zadziałają rzekome obniżki podatków związanych z tzw. Polskim Ładem, bo na razie widać tylko kolejne retusze, zmiany i nowelizacje.

Analitycy ING BŚK szacują, ze teoretycznie obniżki podatków i "tarcze antyinflacyjne" powinny dosypać do kieszeni gospodarstw domowych ok. 2 proc. PKB, czyli blisko 50 mld zł. Ale z drugiej strony co bardziej zadłużone gospodarstwa domowe nie odczuły jeszcze naprawdę wysokości rat kredytów, bo stopy procentowe prawdopodobnie wzrosną bardziej niż ktokolwiek się teraz spodziewa. ING szacuje, że do końca roku wzrosną do 4,5 proc., czyli dwa razy tyle ile wynoszą teraz. Dlatego dochody rozporządzalne gospodarstw domowych spadną w tym roku o około jedną trzecią, co wyhamuje popyt, a tym samym nakręcanie się spirali.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Z wysoką inflacją nie pożegnamy się jednak szybko. Analitycy ING BŚK przewidują, że w 2023 roku ceny będą rosły średnio o 6,1 proc. jeśli "tarcze antyinflacyjne" zakończą się w połowie tego roku, lub 7,1 proc. jeśli do końca 2022 roku zostaną przedłużone. Możemy mieć też pewność, że z wysoką inflacją będziemy się jeszcze zmagać jeszcze w 2024 roku.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: inflacja w Polsce | tarcza antyinflacyjna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »