Kiepskie Mazowsze, (nieu)Dolny Śląsk
Kto najlepiej wydaje unijne pieniądze? Patrząc na procenty - lubuskie i małopolskie. Niech inni się od nich uczą.
"Chcę zapewnić sprawne i maksymalne wykorzystanie środków unijnych". Chyba żaden z kandydatów nie zapomniał napomknąć na ulotce wyborczej, czy przemawiając ze szklanego ekranu o dzieleniu unijnej kasy. Wiadomo, do wyobraźni najlepiej przemawiają miliony czy wręcz miliardy euro. Dlatego niebagatelną sprawą jest to, kto je podzieli. Chętnych nie brakuje.
Dziel i rządź
Tymczasem zapał w wyścigu po władzę i przywilej dzielenia jest większy niż wykorzystanie dotychczas dostępnych środków. Jerzy Kwieciński, wiceminister rozwoju regionalnego, podkreśla, że choć w ostatnim czasie dysproporcja między regionalnymi prymusami a ogonem zmniejszyła się z pięciokrotnej do dwukrotnej, to nadal jest znaczna.
- Dużo zależy od administracji regionalnej, głównie urzędu marszałkowskiego, jego współpracy z urzędem wojewódzkim oraz sprawności i zaangażowania gmin oraz powiatów. Liderami w tym względzie są lubuskie i małopolskie, gdzie niemal każda gmina przygotowała wniosek - zauważa Jerzy Kwieciński.
Najgorzej radzą sobie mazowieckie, dolnośląskie, śląskie i łódzkie, które tylko od czasu do czasu zamieniają się miejscami. Najlepiej środki przeznaczone na walkę z bezrobociem (priorytet 2) wykorzystuje lubelskie. Pozostałe regiony poczyniły w tym względzie niewielkie postępy. Cóż, politykom i samorządowcom starającym się o reelekcję o wiele łatwiej pochwalić się zbudowaną drogą czy halą sportową niż inicjowaniem nowych miejsc pracy. Stąd mimo apeli Ministerstwa Rozwoju Regionalnego o to, by minimum 40 proc. środków z nowej perspektywy finansowej przeznaczyć na rozwój przedsiębiorczości, pomorskie i małopolskie zdecydowały się jedynie na 20 proc.
Porażka jest sierotą
Zdaniem Jerzego Kwiecińskiego, w szukaniu przyczyn dobrej lub kiepskiej absorpcji środków pochodzenie polityczne odgrywa drugorzędną rolę.
- W niektórych regionach nawet jeśli władze samorządowe i wojewódzkie reprezentują przeciwne opcje polityczne, system korzystania z funduszy działa sprawnie. Czasem rządy z jednego klucza politycznego nie przekładają się na skuteczność - zauważa Jerzy Kwieciński.
Z kolei Małgorzata Krzysztoszek, ekspert Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych "Lewiatan", różnicę w wykorzystaniu środków tłumaczy opóźnieniami w formalnym uruchomieniu systemu.
- Część województw, jak np. mazowieckie, czekała na formalny dokument, choć znane były wytyczne. Liderzy podjęli ryzyko, gromadząc dobre projekty i dobrze na tym wyszli - mówi Małgorzata Krzysztoszek.
Innego zdania jest Józef Węgrzyn, dyrektor departamentu funduszy strukturalnych małopolskiego urzędu marszałkowskiego, który twierdzi, że zanim otwarto formalną ścieżkę naboru i weryfikacji projektów, wszystkie regiony przygotowały tzw. project pipeline, czyli wstępną listę gotowych aplikacji.
- Dobre wyniki to głównie zasługa samych beneficjentów, jakości projektów oraz płynnej współpracy między urzędem marszałkowskim i wojewódzkim - twierdzi Józef Węgrzyn.
Jak to w życiu bywa, sukces ma wielu ojców, porażka jest sierotą. Wrocław nie ma zbyt wiele na swoją obronę.
- Trudno, żebyśmy tłumaczyli się z tego, za co nie odpowiadamy. My tylko dzielimy pieniądze. Marszałek nie ma wpływu na to, jak szybko są rozstrzygane przetargi, jak długo trwa realizacja inwestycji. To urząd wojewódzki podpisuje umowy z beneficjentami i na bieżąco monitoruje postępy - mówi Izabela Zalewska z dolnośląskiego urzędu marszałkowskiego.
Dodaje jednak, że na Śląsku przeważają duże inwestycje na dość znaczne kwoty, trwające nawet kilka lat. Inna sprawa, że w tamtejszym samorządzie trudno o stabilną większość.
Klucz to kadry
Jerzy Kwieciński nie ma jednak wątpliwości, że dużą rolę odgrywają po prostu ludzie. I w tym przypadku różnice między województwami są bardzo duże.
- Zaobserwowaliśmy, że regiony z czołówki rankingu dysponują sprawnymi zespołami ekspertów na poziomie operacyjnym. Maruderzy mają problemy nie tylko z dobrą kadrą, ale także z zapewnieniem odpowiedniej liczby ekspertów do obsługi znacznych środków - tłumaczy Jerzy Kwieciński.
Często też, mimo upraszczania na poziomie krajowym procedur w aplikacji, są województwa, które z nich nie korzystają. Ten zachowawczy stosunek obawiających się wziąć odpowiedzialność za decyzje urzędników nie dotyczy jednak tylko środków unijnych.
Mira Wszelaka