Kim jest Sławosz Uznański-Wiśniewski? "Opowiada często o swoich marzeniach"

Sławosz Uznański-Wiśniewski został drugim Polakiem w historii w kosmosie. Jak to się stało, że dosłownie doszedł do gwiazd, przechodząc wieloetapową selekcję? Znajomy polskiego astronauty mówi wprost: dokonał tego swoją osobowością i mądrym planowaniem swojej kariery, bez żadnych znajomości. Europejska Agencja Kosmiczna siłą rzeczy musiała być pod wrażeniem CV, charakteru i pasji Polaka, bo te są niezwykłe.

Wybrany spośród tysięcy - to sformułowanie idealnie opisuje przypadek Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego. Kiedy w 2021 r. Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) rozpoczęła proces rekrutacji nowych astronautów, zgłosiło się do niego ponad 22,5 tysiąca osób z różnych krajów członkowskich tej organizacji (jest ich w sumie 22). Sławosz Uznański-Wiśniewski był jednym z ponad 500 Polaków, którzy postanowili spróbować swojej szansy - ale tylko on ostatecznie został członkiem Europejskiego Korpusu Astronautów. 

Zawód: astronauta. Jakie wymogi musiał spełnić Sławosz Uznański-Wiśniewski?

Jak dowiadujemy się w Polskiej Agencji Kosmicznej (POLSA), Sławosz Uznański-Wiśniewski do postępowania rekrutacyjnego zgłosił się sam. - Była to jego indywidualna decyzja, agencje krajowe - w naszym przypadku POLSA - formalnie nie "nominują" kandydatów - mówi źródło Interii Biznes. - W zasadzie każdy, kto uważa, że spełnia oczekiwania stawiane przez ESA, może się zgłosić.

Reklama

Powiedzieć, że te oczekiwania są wygórowane, to nic nie powiedzieć. Kogo szuka ESA, rekrutując przyszłych astronautów? I jak w ogóle można wejść na tę ścieżkę kariery, biorąc pod uwagę, że nie istnieją żadne formalne "szkoły astronautów"?

- Zawód astronauty ewoluował na przestrzeni lat - mówi Interii Biznes Łukasz Wilczyński, prezes Europejskiej Fundacji Kosmicznej, znajomy Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego. - W latach 70. XX wieku astronautami byli głównie piloci-oblatywacze, wojskowi - wyjątkiem był Harrison Schmitt, członek misji Apollo, który nie był pilotem ani nawet wojskowym. Był to jednak pierwszy zwiastun wskazujący, że w tego typu misjach powinni i będą uczestniczyć naukowcy, specjaliści (Schmitt był z wykształcenia geologiem). To stało się później widoczne w misjach wahadłowców, w których brali udział tzw. mission specialists, astronauci o wąskiej specjalizacji, którzy mieli do wykonania na orbicie określone zadania badawczo-naukowe. 

- ESA w zasadzie od razu wskoczyła na poziom specjalistów-naukowców. Początkowo brali oni udział w misjach amerykańsko-europejskich. Z czasem jednak ESA zaczęła tworzyć swój własny korpus astronautów w oparciu właśnie o kryterium specjalizacji w danej dziedzinie - tłumaczy nasz rozmówca. 

- W pierwszej kolejności zaczęła rekrutować przyszłych astronautów z krajów należących do ESA. Agencja jest bowiem organizacją o członkowskim charakterze, zrzeszającym kraje z Europy. Każdy członek płaci składkę, w której wyróżniamy część obowiązkową - przeznaczoną na cele uzgodnione podczas wspólnych spotkań na szczeblu ministerialnym - i składkę na programy opcjonalne. Jeśli chodzi o tę drugą część, to każdy kraj może sam określić, na jakie obszary chce przeznaczyć te dodatkowe fundusze, które są tożsame z wewnętrzną strategią rozwoju sektora kosmicznego oraz zapotrzebowaniem ze strony rodzimego przemysłu czy nauki. I tu przykładem jest tzw. program eksploracyjny, gdzie kraje, które nie dedykują tu żadnej kontrybucji, nie mają swojej reprezentacji w korpusie astronautów. Dodajmy, że w korpusie tym obecne są głównie kraje "dojrzałe w kosmosie", które stawiają na pełny program kosmiczny, tj. z własnymi astronautami i badaniami eksploracji załogowej. 

- ESA co jakiś czas robi nabór do tego korpusu - dodaje Łukasz Wilczyński. W POLSA słyszymy, że Europejska Agencja Kosmiczna nie ogłasza naborów na astronautów w regularnych cyklach, np. co roku. Odbywają się one sporadycznie, zazwyczaj w związku z potrzebami rozbudowy korpusu astronautów i konkretnymi misjami kosmicznymi. Przed 2022 r. poprzedni, szeroki nabór odbył się w 2009 r.

- To wieloetapowa procedura, a sam zawód astronauty to zawód bardzo wysokiego ryzyka - a ci, którzy astronautami zostają, zdają sobie z niego sprawę, jak również z najwyższej ceny, którą mogą zapłacić - podkreśla Łukasz Wilczyński. - To także zawód niezwykle ciężki. Nawet kiedy astronauta nie jest na misji, pełni funkcje reprezentacyjne z ramienia ESA, np. w ramach programu PAROS, uczestnicząc na prośbę różnych instytucji, szkół czy firm z krajów członkowskich w wydarzeniach promujących kosmos i działalność ESA. Astronauci budują tym samym popularność misji ESA, bo wiadomo, że większe zainteresowanie przekłada się na większą gotowość decydentów politycznych do wciskania zielonego guzika dla finansowania projektów związanych z kosmosem. Astronauci ESA szkolą też swoich następców, odwiedzając w tym celu różne kraje - obecnie taką najbardziej doświadczoną astronautką prowadzącą szkolenia w Europie, ale też w Chinach i USA, jest znana mi osobiście Włoszka Samantha Cristoforetti. 

Nasze źródło w POLSA przybliża nam szczegóły procedury kwalifikacyjnej do korpusu astronautów do ESA. Pierwszy etap ostatniego naboru rozpoczął się w maju 2021 r. Były to czyste formalności: ponad 22,5 tysiąca kandydatów z całej Europy przysłało do ESA zgłoszenia online. Każde zgłoszenie musiało zawierać CV, list motywacyjny, wyniki badań medycznych i całą listę formularzy, które przygotowała ESA. Z tej ogromnej puli ESA musiała dokonać wstępnej selekcji. Jakie kryteria zastosowała?

- ESA kieruje się przy naborze względami politycznymi, wybierając astronautów spośród przedstawicieli krajów-płatników składek na programy specjalne, ale też kieruje zawsze pewien ukłon w stronę krajów, które wahają się, czy to robić - by tym samym otworzyć im drogę do pełniejszego udziału w programie kosmicznym - mówi Łukasz Wilczyński. - W naborze, w którym wybrano Sławosza, znalazł się też astronauta z Węgier - tym samym ESA otworzyła się mocniej na Europę Środkowo-Wschodnią, by kraje z tej części kontynentu były mocniej reprezentowane (wcześniej mówiło się o tym, że Polska i kraje regionu są w ESA mniej widoczne).

Polak astronautą idealnym. Świetny specjalista, okaz zdrowia i gracz zespołowy

- Druga sfera to oczywiście kryteria dotyczące predyspozycji samego kandydata. Zgłoszeń było mnóstwo - z samej tylko Polski ponad 500. Każdy może zgłosić się jako kandydat na astronautę. Nie ma szkół astronautów, są jednak wymogi.

Te wymogi szczegółowo sprawdzano podczas kolejnych etapów - dowiadujemy się w POLSA. Do drugiego i trzeciego etapu rekrutacji miało przejść już "tylko" 1,5 do 1,6 tys. osób. Etap drugi miał miejsce w Hamburgu, w sierpniu 2021 r. - obejmował testy percepcyjne i sprawdzające przetwarzanie informacji. Etap trzeci odbył się w Kolonii w lutym 2022 r. Kandydatów zaproszono wtedy do Europejskiego Centrum Astronautów na testy psychologiczne i komunikacyjne. Do czwartego etapu przeszło 100 osób - miał on miejsce w maju 2022 r. we francuskiej Tuluzie, a obejmował badania medyczne.

- Wiadomo, że jeśli ktoś boi się latać samolotem, to tym bardziej będzie bał się polecieć rakietą - i to go wyklucza - zauważa Łukasz Wilczyński. - Są też wymogi wiekowe - nie można być zbyt młodym, ale zbyt dojrzałym wiekiem również nie - tutaj można wskazać pewną analogię z pilotami samolotów. Kluczowe jest też to, jakiego specjalisty się szuka. Na pierwszym miejscu są twarde umiejętności: specjalizacje z zakresu biologii, robotyki czy - tak jak w przypadku Sławosza - badania promieniowania kosmicznego. Poszukiwane są osoby, które mogą swoimi umiejętnościami zasilić korpus astronautów i przydać się podczas konkretnej misji, która będzie wymagała udziału specjalistów w określonych dziedzinach.

- Ważna jest też umiejętność pracy w drużynie - dodaje. - Czasy Gagarina minęły, dzisiaj w kosmos latają zespoły. To wiąże się z umiejętnością podporządkowania się procedurom; wczoraj na pokładzie mogłem być dowódcą, dziś muszę zmienić się w specjalistę. Tak więc osoby, które przejawiają zbyt egocentryczne zachowania, mają duże "szanse" odpaść na etapie kwalifikacji. Kluczowe jest bowiem, by astronauta rozumiał, że jest częścią większej całości, że autopromocja i robienie sobie selfie nie są najważniejsze - to zresztą nie jest w ESA dobrze widziane. Idealny kandydat to osoba zachowująca skromność, bardzo skupiona na misji, niezależnie od sytuacji panującej wokół - także stresowej, bo jest to niewiarygodny stres. Dlatego też drobiazgowo badane są uwarunkowania psychologiczne kandydata.

- Medycznie to musi być okaz zdrowia. Wspomnijmy jednak, że ESA zrobiła jeden wyjątek, rekrutując w ostatnim naborze parastronautę - zresztą jako jedyna agencja kosmiczna na świecie - by sprawdzić, na ile jesteśmy w stanie otworzyć kosmos na osoby z różnymi niepełnosprawnościami. Przykładowo - dla osoby nie mogącej poruszać kończynami mikrograwitacja nie jest taką przeszkodą, jak grawitacja na Ziemi, może więc z powodzeniem wziąć udział w locie w kosmos - wskazuje prezes Europejskiej Fundacji Kosmicznej.

Piąty i szósty etap rekrutacji obejmował rozmowy kwalifikacyjne. Pierwsza tura tych rozmów odbyła się w Kolonii we wspomnianym Europejskim Centrum Astronautów, we wrześniu 2022 r. - na te rozmowy zaproszono 50 osób. Z tego grona zostało 25 osób, które zaproszono do centrali ESA w Paryżu (wrzesień i październik 2022 r.). Jak mówi nam nasze źródło w POLSA, w tym ostatnim etapie Sławosz Uznański-Wiśniewski spotkał się z kierownictwem ESA: dyrektorem generalnym Josefem Aschbacherem, dyrektorem załogowych lotów kosmicznych Davidem Parkerem i kilkoma innymi dyrektorami w ESA.

POLSA - informuje nasze źródło - dowiedziała się o tym, że w grupie kandydatów szczególnie wyróżnia się Polak i że ma on duże szanse dołączyć do Europejskiego Korpusu Astronautów na jednym z dalszych etapów rekrutacji. Od tego momentu POLSA rozpoczęła współpracę z przyszłym astronautą, a także intensywne rozmowy z ESA, które miały pomóc w wyborze tej kandydatury.

Dowiadujemy się również, że tuż przed rozstrzygnięciem procedury rekrutacyjnej, w listopadzie 2022 r., Sławosz Uznański-Wiśniewski był w Polskiej Agencji Kosmicznej, gdzie zorganizowano jego spotkanie z generałem Mirosławem Hermaszewskim pierwszym Polakiem, który odbył lot w kosmos (w 1978 r.). Było to ich jedyne spotkanie; miało zresztą miejsce na krótko przed śmiercią generała. Hermaszewski odszedł w grudniu 2022 r. Niecały miesiąc wcześniej okazało się, że ma swojego następcę.

Finał rekrutacji do korpusu ESA miał miejsce 23 listopada 2022 r. - z grona 25 kandydatów zostało wyselekcjonowanych 17 - pięcioro w grupie podstawowej, jedenaścioro rezerwowych (w tym drugim gronie był dr Sławosz Uznański-Wiśniewski) i jeden parastronauta. Jak dowiadujemy się w POLSA, kandydaci nie wiedzieli do ostatniej chwili, kto zostanie wybrany i do jakiej roli. Ta informacja została im przekazana w momencie, kiedy jechali na ogłoszenie decyzji.

Kariera Uznańskiego-Wiśniewskiego. CERN kluczowym punktem w CV

- W ten sposób dochodzimy do wyboru Sławosza. Nagle pojawił się on - przepraszam, Sławoszu, że to powiem - człowiek nieznany. A zaraz potem przyszło zaskoczenie. Kim on jest? Czemu nikt nie wiedział o istnieniu Sławosza Uznańskiego? - tak o wyborze Polaka do korpusu ESA mówi Łukasz Wilczyński. - Bo trzeba powiedzieć, że Sławosz, chociaż znany jest z dużej ekspresji , jest też niesamowicie skromnym facetem, choć przecież dorobek ma imponujący. Jest naukowcem z tytułem doktora, w CERN zajmował się tematami promieniowania. Był i jest tam szanowany do dzisiaj. 

Kiedy Uznański-Wiśniewski był zaliczany w poczet astronautów ESA, pracował w CERN już od 11 lat. Słynny ośrodek naukowo-badawczy od razu poświęcił sukcesowi Polaka specjalny wpis na swojej stronie. O pracy Uznańskiego-Wiśniewskiego wypowiadał się jego opiekun, dr Benjamin Todd. 

"Najbardziej imponującym osiągnięciem Sławosza było zaprojektowanie odpornego na promieniowanie sterownika konwertera mocy dla LHC (Wielkiego Zderzacza Hadronów - red.), który od momentu zainstalowania charakteryzuje się wyjątkową niezawodnością - to kluczowy element systemu, i był to projekt naprawdę wymagający od strony technicznej" - powiedział dr Todd.

Wielki Zderzacz Hadronów to największy na świecie akcelerator cząstek i zarazem największa maszyna świata (jej główne elementy umieszczone są w tunelu o długości ok. 27 km). Dzięki eksperymentom przeprowadzonym w LHS odkryto w 2012 r. tzw. bozon Higgsa - czyli "boską cząstkę" domykającą Model Standardowy, najważniejszą teorię współczesnej fizyki cząstek elementarnych. Jej istnienie przewidział - na wiele lat przed odkryciem - brytyjski fizyk teoretyk Peter Higgs, który otrzymał za swoje osiągnięcie Nagrodę Nobla. Praca Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego przy LHC wpisuje się zatem w historię najbardziej wybitnych odkryć naukowych. 

- Właśnie ten ślad w CV - praca w  instytucji podobnej do ESA, składającej się z wielu jednostek oraz krajów członkowskich (w tym Polski), a więc też wymagającej pracy grupowej, plus to, że zajmował się rzeczami bliskimi technologiom kosmicznym, bo badaniami nad strukturą wszechświata - okazał się atutem. Ale trzeba też dodać, że Sławosz od wielu lat był w kontakcie z różnymi firmami z sektora kosmicznego w Polsce, którym pomagał swoją wiedzą z zakresu promieniowania - i robił to zupełnie bezinteresownie - mówi Łukasz Wilczyński.

Sławosz Uznański-Wiśniewski dołączył do CERN w 2011 r. Był to ten sam rok, w którym uzyskał z wyróżnieniem stopień doktora na francuskiej uczelni Université d’Aix-Marseille II za pracę na temat konstrukcji odpornych na promieniowanie kosmiczne. Praca doktorska obroniona na marsylskiej uczelni to niejedyny "francuski ślad" w życiorysie Uznańskiego-Wiśniewskiego - w 2008 r. polski astronauta ukończył studia magisterskie na Université de Nantes i jednocześnie zdobył dyplom inżynierski na należącej do struktur tego uniwersytetu École Polytechnique. Jego Alma Mater jest natomiast Politechnika Łódzka, gdzie w 2008 r. ukończył z wyróżnieniem studia magisterskie. 

Łódź to rodzinne miasto Sławosza Uznańskiego-Wiśniewskiego. Przyszedł tam na świat w 1984 roku. Co ciekawe, jego data urodzenia to 12 kwietnia. Od 2011 r. w tym właśnie dniu obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Załogowych Lotów Kosmicznych, ustanowiony przez Zgromadzenie Ogólne ONZ. Nieprzypadkowo zdecydowano, że będzie on obchodzony właśnie wtedy - 12 kwietnia to data pierwszego lotu człowieka w kosmos. Człowiekiem tym był radziecki kosmonauta Jurij Gagarin.

Zawodowy życiorys Uznańskiego-Wiśniewskiego jest imponujący. ESA bierze jednak pod uwagę także cechy osobowości kandydatów na astronautów. Pod tym względem - przekonuje Łukasz Wilczyński - Polak też zrobił ogromne wrażenie.

Rekrutacja do ESA. Pasja wspinaczkowa i ciekawa osobowość dodatkowymi atutami Polaka

- Pasją Sławosza są góry. To pokazuje z kolei, że on kalkuluje ryzyko i potrafi odpuścić w momencie, kiedy sukces nie jest wart porażki. To też ważna cecha astronautów, żeby umieć "odpuścić" nawet w ostatnim momencie, kiedy nagle okazuje się, że nie można jednak lecieć na orbitę. Stąd tak ważne w rekrutacji ESA są psychotesty. Najpierw papier musi przecedzić kandydatów, a potem zaczynają się rozmowy, w których uczestniczą też obecni astronauci. Pomagają oni ocenić, czy dana osoba sprawdzi się w kosmicznym zespole - jako ci, którzy już tam byli, wrócili stamtąd i wiedzą, z czym to się wiąże. Sławosz odbył 2-3 takie rozmowy z aktywnymi astronautami - przyjacielskie, ale też konkretne, sfokusowane na meritum. Te rozmowy mają również za zadanie sprawdzić asertywność kandydata. O językach już nie wspomnę - to must have, związane z koniecznością funkcjonowania w międzynarodowej kulturze pracy, gdzie spotykają się osoby z różnych stron świata, a więc też z psychiką ukształtowaną przez różne doświadczenia kulturowe. I znowu - w CERN Sławosz też nie miał z tym nigdy problemów.

- Pod względem medycznym Sławosz został oceniony bardzo wysoko, co nie dziwi, bo jeśli pasjonuje się wspinaczką wysokogórską, to trenuje. Podczas testów badany jest też błędnik, a trzeba zaznaczyć, że nie każdy wytrzymuje testy w wirówce - dodaje znajomy polskiego astronauty.

- Sławosz jest też po prostu ciekawą osobą oraz potrafi okazywać i opisywać swoje emocje. Ale to wbrew pozorom też jest ważne - astronauta po powrocie na Ziemię musi umieć w barwny sposób opowiedzieć o tym, że widział tę Ziemię z kosmosu, potrafić wyjść z tym doświadczeniem do ludzi i mówić o swoich przeżyciach. Pewna poetyckość, zdolność abstrakcyjnego myślenia, przydaje się też w szybkim rozwiązywaniu problemów, gdzie kluczowe jest niesztampowe myślenie. To wszystko sprawiło, że Sławosz był po prostu kandydatem idealnym.

 

- To także człowiek, dla którego nie istnieje pojęcie "nie da się". Kiedy Polska wygrała organizację Międzynarodowego Kongresu Astronautycznego (IAC) w 2027 r. - odbędzie się on w Poznaniu - od razu zadzwonił do mnie (gdyż pełnię funkcję szefa wykonawczego komitetu organizacyjnego IAC 2027)  z pytaniem, w czym może pomóc. To prawdziwy gracz zespołowy, któremu, podobnie jak mnie, bardzo zależy także na tym, by polski sektor kosmiczny się rozwijał.

- Sławosz opowiada często o swoich marzeniach, jednak - znów przepraszając naszego bohatera - trzeba zauważyć, że ten lot nie jest tylko spełnieniem jego marzeń - zaznacza Łukasz Wilczyński. - Sławosz będzie też naszym swoistym narzędziem wykonawczym na drodze do rozwoju rodzimego sektora kosmicznego. Jeśli poważnie myślimy o rozwoju polskiej gospodarki i jej innowacyjności, to musimy dać firmom i uczelniom także dostęp do największego laboratorium świata, jakim jest Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. Sławosz będzie  wykonywał na orbicie eksperymenty opracowane przez polskie firmy - jest ich 13 - doradzał tym firmom zresztą na etapie ich opracowywania. Potem, po powrocie, sporządzi dla każdej z tych firm raport zamknięcia i rekomendacje, co dalej robić z daną technologią - czy ma ona wrócić do sektora kosmicznego, czy też ma być komercjalizowana i trafić na szeroki rynek. Sławosz jest więc człowiekiem, który pomoże nam w rozwoju naszych najnowszych wynalazków, tak, jak działo się to w przypadku misji innych krajów. 

Sławosz Uznański-Wiśniewski wizytówką Polski. "On zrobił to wszystko sam"

- I na koniec: on zrobił to wszystko sam, dokonał tego swoją osobowością i mądrym planowaniem swojej kariery. W sektorze kosmicznym nie ma mowy o żadnych "znajomościach". Liczy się wytrwałość, doświadczenie oraz wiedza. Lobbing był, ale za tym aby Polska przystąpiła do programu eksploracyjnego i dołączyła do krajów rozwiniętych w sektorze kosmicznym. Ale nie był to lobbing personalny w stosunku do konkretnej osoby, która miała zostać naszym kolejnym astronautą. Kolejność faktów jest taka, że Sławosz został wybrany na początku jako astronauta rezerwowy, potem nastąpiła diametryczna zmiana w zwiększeniu naszej składki do ESA, w efekcie której Sławosz otrzymał funkcję astronauty projektowego

- To, co powinno nas interesować teraz, to utrzymanie składki do ESA przynajmniej na tym samym poziomie, także po to, żeby Sławosz został astronautą podstawowego składu, a nie poleciał w kosmos jednorazowo, w związku z konkretnym projektem. Te pieniądze które na to wydamy, wrócą do nas wielokrotnie - w postaci nowych technologii, podatków, nowych miejsc pracy, ale także i świetnej promocji naszego kraju (i to promocji nowoczesnej, opartej o naukę i technologię, a nie tylko historię). Moim zdaniem obraz astronauty z polską flagą na ramieniu powinien być czymś wymarzonym z punktu widzenia naszych służb dyplomatycznych. To jedna z naszych najlepszych wizytówek, bo Sławosz już zawsze będzie nas reprezentował jako polski astronauta i po zakończonym locie otrzyma (już na zawsze) specjalną odznakę którą noszą tylko astronauci. Wierzę też, że będzie pomagał rodzimym firmom, dzieląc się swoim doświadczeniem jako obecnie jedyny żyjący Polak, który był na ISS, wrócił stamtąd i ma wiedzę o tym, jak przebiegają różne procesy na orbicie. A orbicie zawdzięczamy nowe technologie, współczesne terapie nowotworowe, wiele leków, które były tam testowane, metody monitorowania zdrowia na odległość - dlatego nie należy dziś np. pytać o to, czy inwestujemy w szpitale czy w kosmos, bo inwestycja w kosmos to także inwestycja w lecznictwo szpitalne.

- Przyszedł czas, żeby Polska - jako kraj, który buduje swój potencjał, który miał pierwszą noblistkę w dziedzinie chemii - miała swojego stałego astronautę. Skoro lecimy do gwiazd, zostańmy tam na dobre.  

Katarzyna Dybińska

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »