Kina nad przepaścią. Chodzi nie tylko o pandemię
Sytuacja kin staje się coraz trudniejsza, część placówek może zostać zamknięta. W czasie pandemii przez długi czas kina były nieczynne. Obecnie liczba widzów jest ograniczona przepisami, wciąż obowiązuje zakaz konsumpcji na salach. Do tego dramatycznie wzrosły rachunki za gaz i prąd. Tymczasem frekwencja w styczniu i lutym pozostawia wiele do życzenia. W tle rozgrywa się spór o stawki tantiemowe z organizacjami pobierającymi opłaty na rzecz twórców.
- Kina potrzebują zniesienia obostrzeń. Obecnie na widowni zajętych może być 30 proc. miejsc plus osoby zaszczepione, utrzymany jest też zakaz konsumpcji w salach kinowych. To istotne ograniczenie, biorąc pod uwagę poziom zaszczepienia choćby wśród dzieci - mówi Interii Joanna Kotłowska, prezes Polskiego Stowarzyszenia Nowe Kina.
Dodaje, że najświeższe badania z Wielkiej Brytanii, przeprowadzone podczas ostatniej fali Omikrona, wykazały jednoznacznie, że nie ma zwiększonej transmisji wirusa w kinach czy teatrach, co powinno skłaniać do zniesienia ograniczeń.
Obecna sytuacja uderza też w polską kinematografię, która musi mieć możliwość zbudowania sobie widowni. Polscy filmowcy są w dość trudnej sytuacji, krajowe filmy notują niskie wpływy ze sprzedaży biletów. Wciąż jest kolejka filmów czekających na premiery, będąca wynikiem zamknięcia kin w czasie lockdownu. Przy tym krajowe filmy muszą konkurować z dużymi produkcjami światowymi. - Za chwilę filmowcy będą zmuszeni wyprzedawać za niskie stawki swoje tytuły i prawa autorskie do nich do ogólnoświatowych sieci telewizyjnych, by zwrócić sobie część kosztów produkcji. W obecnych warunkach trudno też o uzyskanie finansowania na kolejne tytuły - alarmuje rozmówczyni Interii.
Ale pandemia i jej skutki to nie koniec problemów kin. Podobnie jak inne podmioty działające na rynku, mocno odczuwają one ostatnie drastyczne podwyżki cen gazu i prądu.
- Kino musi mieć odpowiednią kubaturę ze względu na duży ekran. Jeśli jest 15 metrów w podstawie, musi być 8 metrów wysokości. Ogrzewanie takich kubatur jest dziś wyzwaniem. Stawki są gigantyczne. Dostajemy pierwsze rachunki za ogrzewanie, opłaty rosną trzy- a nawet czterokrotnie - informuje Interię Zbigniew Żmigrodzki, prezes Stowarzyszenia Kina Polskie.
Dużym kosztem jest też oświetlenie, kino jest bardzo energochłonne - lampy do projekcji, strefy bezpieczeństwa, hole, łazienki. Gdy do tego dodać rosnące koszty wynagrodzeń i olbrzymie koszty wynajmu powierzchni, sytuacja robi się dramatyczna. - Prawdopodobnie część kin się zamknie - przewiduje Żmigrodzki.
Zobacz również: Weekend w kinie: O zwierzętach i ludziach
Zaznacza, że ceny biletów nie mają dużego potencjału do wzrostu, bo ludzie przestaną chodzić na filmy. - Oni również odczuwają inflację, płacą coraz wyższe rachunki. Wiadomo, że na jedzeniu nie zaoszczędzą, ale na rozrywce już tak - mówi. Frekwencja w pierwszych sześciu tygodniach tego roku jest bardzo niska. Być może to kwestia gorszej kondycji gospodarstw domowych, być może obaw przed zachorowaniem, a może obu tych czynników jednocześnie.
Również Joanna Kotłowska wskazuje na ogromne wyzwanie, jakim jest wzrost kosztów kin. - Pewne podwyżki cen są nieuniknione - ocenia.
To jednak nie koniec wyzwań. Branża czeka na decyzję ministra kultury wyznaczającą stawki tantiemowe za prawa autorskie i prawa pokrewne. Ma ona zostać wydana do końca lutego. Termin został przesunięty, pierwotny harmonogram mówił o końcu stycznia.
W połowie 2018 r. weszła w życie ustawa o zbiorowym zarządzaniu prawami autorskimi, która wynikała z dyrektywy europejskiej. Przewidywała ona, że do stycznia 2019 r., wszystkie organizacje pobierające opłaty na rzecz twórców przygotują wniosek na jedną wspólną stawkę. Jak wyjaśnia Joanna Kotłowska, ponieważ nie mogły one dojść do porozumienia, złożyły w sumie trzy wnioski. Łącznie na ich konta miałoby trafić 4,1 proc. od sprzedaży biletów.
Komisja Prawa Autorskiego odrzuciła te wnioski, argumentując, że są złożone niezgodnie z ustawą. Ta bowiem przewidywała jeden wniosek na jedną wspólną stawkę. - Organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi odwołały się w styczniu 2021 r. od tej decyzji. Teraz czekamy na decyzję resortu kultury i mamy nadzieję, że zostanie wydana jak najszybciej - mówi Kotłowska.
- Kina nie chcą unikać opłat na rzecz praw autorskich. Uważamy, że tantiemy powinny być płacone. Problemem jest tylko proponowana wysokość stawki. Na rynku europejskim wynosi ona średnio 1 proc. od obrotu. Są kraje, gdzie jest to 2 proc., są i takie, gdzie jest pół procenta. Tymczasem u nas organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi oczekują w sumie 4,1 proc. od obrotu - podkreśla Żmigrodzki.
Dodaje, że istotną kwestią jest też podejście dystrybutorów filmów. - Do nich trafia ok. 50 proc. kwoty ze sprzedaży biletów. Gdy nie chcą płacić stawek tantiemowych za swoją część, opłaty musi regulować kino. Wówczas przypada na nie 8,2 proc., a nie 4,1 proc. Ta kwestia też nie jest jasno uregulowana w ustawie, a powinna być - informuje prezes Stowarzyszenia Kina Polskie.
Decyzja resortu kultury powinna zapaść na dniach. Rozmówcy Interii informują, że mimo braku decyzji o stawkach od kilkunastu tygodni dwie organizacje pobierające takie opłaty wysyłają umowy do części małych kin. Kotłowska podkreśla, że warunki są niekorzystne.
- Organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi wysyłają umowy do mniejszych podmiotów, licząc, że te je podpiszą. To podejście taktyczne, a nie merytoryczne. Chcą pokazać, że mają zawartą pewną pulę umów, co być może ma nakłonić innych do podobnego działania - ocenia Żmigrodzki, podkreślając, że dzieje się to w przededniu wydania przez resort kultury decyzji o stawkach opłat.
Dodaje, że wybierają małe kina, które nie mają odpowiedniej obsługi prawnej, które nie prowadzą wyłącznie działalności kinowej, jak np. domy kultury, w przypadku których wpływy ze sprzedaży biletów są nieduże. - Dla domu kultury, który ma 200 widzów miesięcznie i sprzedaje bilety po 10-12 zł, notuje 1200 zł wpływów z tytułu sprzedaży biletów, te różnice nie są aż tak duże. Ale dla firm, które zajmują się wyłącznie działalnością kinową, oferujących pełen repertuar, działających siedem dni w tygodniu od rana do wieczora, mówimy już o znaczących dla budżetu kwotach - zaznacza.
Kotłowska zwraca też uwagę, że wcześniej mowa było o opłacie stanowiącej konkretny procent od sprzedanych biletów. Tymczasem w rozsyłanych obecnie umowach mówi się już nie tylko o opłatach od biletów, ale też voucherów, abonamentów czy okularów 3D. - To oznacza, że gdyby kina podpisywały takie umowy, to płaciłyby podwójne tantiemy z tych samych biletów - mówi.
Wygląda na to, że kryzys na rynku kinowym nie minął. Branżę czekają w najbliższych miesiącach liczne wyzwania i ważne rozstrzygnięcia prawne. Kluczowa będzie też frekwencja na seansach. Polacy wielokrotnie deklarowali, że kino jest jedną z ich ulubionych rozrywek. Jeśli dane sprzedażowe mimo złożonej sytuacji gospodarczej to potwierdzą, a widzowie dopiszą na seansach, pojawi się światełko w tunelu.
Czytaj również: Polskie kina podniosły ceny biletów
Monika Borkowska