Klienci jeszcze nie oszczędzają na ubraniach. To się jednak zmieni
Wzrost kosztów zmusił firmę odzieżową LPP, właściciel takich marek jak Reserved, House, Cropp, Mohito i Sinsay, do podwyżki w tym roku cen ubrań o 7-10 proc. To może nie być ostatnie słowo, jeśli chodzi o wzrost cen. Przedstawiciele firmy oceniają, że na razie nie widać wpływu inflacji i kryzysu na tendencje zakupowe Polaków, wciąż dobrze sprzedają się droższe marki. W przyszłym roku będzie już jednak trudniej. Spółka tłumaczy, że jest przygotowana na wzrost sprzedaży tańszych brandów.
Na razie sytuacja ekonomiczna i inflacja nie przekładają się na spowolnienie zakupowe. I choć firma spodziewa się, że sytuacja może ulec zmianie, w sierpniu i wrześniu notowała wysokie poziomy sprzedaży kolekcji jesienno-zimowej oraz "back to school".
- Nie widzimy przełożenia kryzysu, który niewątpliwie się zbliża, na sprzedaż. Na razie nie obserwujemy trendu przechodzenia klientów do tańszych marek, nie widzimy, by spadła sprzedaż droższych ubrań - mówił podczas konferencji Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes LPP.
- Oczywiście są ryzyka, obserwujemy negatywny wpływ wojny na gospodarki europejskie, mówi się o kryzysie, inflacji. To pewnie wpłynie na skłonność klienta do kupowania ubrań. Musimy z tym liczyć w przyszłych okresach - dodał. Zapewnił jednocześnie, że spółka jest przygotowana na spowolnienie gospodarcze, ma bowiem sieć sklepów Sinsay z tańszą odzieżą. Informował, że Sinsay jest przygotowany do obsługi większej liczby klientów.
Rosnące ceny energii są dla LPP odczuwalne, ale koszty zakupu energii stanowią zaledwie 3 proc. całości kosztów firmy. Wiceprezes ocenia, że na skutek wzrostu cen prądu udział ten może się podwoić, do 6-7 proc. całości kosztów. To motywuje spółkę do zwiększenia efektywności zarządzania energią. Korzysta ona z najnowszych technologii, które pomagają zmniejszać zużycie energii, czerpie też doświadczenia z zagranicznych rynków, na których narzucono odgórnie pewne rozwiązania w zakresie oszczędzania energii.
LPP podpisało też umowę na dostawę zielonej energii z firmą Figene. - Mamy kontrakt zawarty w 2021 r., przy dość korzystnych cenach. Liczymy, że to pomoże zmitygować ryzyko wyższych kosztów energetycznych - powiedział Lutkiewicz.
Zaznaczył jednak, że główne koszty w tym biznesie związane są z czynszami, logistyką, personelem czy obsługą internetową. W dodatku firma cały czas zwiększa zatrudnienie. W tym roku zatrudniła dodatkowo kilkaset osób. Ponosi też koszty reklamowe związane z wchodzeniem na nowe rynki Europy Południowej.
W tym roku spółka dokonała już podwyżki cen ubrań w kolekcji wiosenno-letniej. Wyniosła ona od 7 do 10 proc. we wszystkich markach. - Lekkie podnoszenie cen zaczęło w tym roku i będzie musiało być kontynuowane. Wszystkie firmy dotykają wyższe koszty inflacji, materiałów, energii czy wynagrodzeń. Trzeba walczyć o utrzymanie marż. Na razie klienci akceptują ceny, zobaczymy, jak to będzie w przyszłości. Śledzimy uważnie, co robi konkurencja - mówił Lutkiewicz.
Spółka cały czas prowadzi działalność na terenie Ukrainy. Przed wybuchem wojny miała tam 159 sklepów. Obecnie otwartych jest 96 placówek, do których na bieżąco realizowane są dostawy, prowadzona jest też sprzedaż internetowa. Wiceprezes poinformował, że 25 sklepów zostało całkowicie zniszczonych i nie będą mogły być już uruchomione. Z kolei 38 jest blisko strefy frontu, pozostają więc zamknięte. - Tam, gdzie nie są prowadzone działania wojenne, jest popyt. Ludzie chcą normalnie pracować, chodzić do restauracji, robić zakupy - mówił Lutkiewicz.
Zamknięty został natomiast biznes w Rosji. Decyzja o zawieszeniu działalności w tym kraju została podjęta w marcu, z kolei w kwietniu zdecydowano o sprzedaży biznesu. Miesiąc później udziały w spółce rosyjskiej kupił inwestor z Azji.
LPP po zamknięciu biznesu w Rosji zamierza zwiększać aktywność na rynkach Europy Południowej i Zachodniej. Pod koniec zeszłego roku uruchomione zostały sklepy internetowe we Włoszech, w Hiszpanii i Grecji. Stopniowo uruchamiane będą na tych rynkach placówki stacjonarne. Jeszcze w tym roku, w grudniu, powstanie pierwszy sklep Sinsay we Włoszech. Z kolei na początku 2023 r. uruchomiony będzie sklep Reserved w Mediolanie i Sinsay w Grecji.
Planowany jest też rozwój sieci w Wielkiej Brytanii. - W 2017 r. otwarty został sklep w Wielkiej Brytanii, na Oxford Street. Są możliwości otwarcia nowych placówek w Londynie, w galeriach handlowych. Będą one mogły zarabiać, bo koszty czynszu będą tam już na innym poziomie - mówił Lutkiewicz. Rozwój przewidziany jest też w Finlandii i w innych krajach, gdzie nasycenie sklepami jest na stosunkowo niskim poziomie, m.in. w Rumunii, Bułgarii, Serbii, Bośni i Hercegowinie czy w Czechach.
Obecnie grupa posiada 1756 sklepów, z czego w Polsce 984, w Europie 618 a w pozostałych regionach 154. Sprzedaż prowadzona jest w 38 krajach.
LPP opublikowało wyniki za pierwsze półrocze. Sprzedaż spółki wzrosła o ponad 53 proc., do 7,37 mld zł (przy skorygowaniu ubiegłorocznego wyniku, odejmując od niego działalność w Rosji), zysk operacyjny wzrósł o ponad 115 proc., do 512,4 mln zł, a zysk netto o 7 proc., do 514,2 mln zł.
Spółka obserwuje spadek marży handlowej. W drugim kwartale wyniosła ona 52 proc., podczas gdy w drugim kwartale 2021 r. wynosiła ona 55 proc. Wiceprezes tłumaczy to utratą rynku wschodniego. - Rynki wschodnie były bardziej ryzykowne, ale też bardziej rentowne - mówił.
Spółka zakłada, że cały rok zamknie 16 mld zł przychodów, z czego 5 mld zł sprzedaży ma być zrealizowana poprzez internet. Wydatki inwestycyjne wyniosą 1 mld zł (600 mln zł wydane zostanie na rozwój sieci, 300 mln zł na logistykę, a 100 mln zł na biura i informatykę).
Monika Borkowska