KO: Za rządów PiS rosną ceny; drożyzny nie zrównoważą transfery socjalne
- Żywność podrożała w ubiegłym roku o ponad 20 proc.; rok 2020 zapowiada się po tym względem jeszcze gorzej - podkreślali w czwartek posłowie Koalicji Obywatelskiej. Zwracali uwagę, że wzrosły opłaty za prąd, wodę i śmieci, wprowadzono dodatkowe podatki. Tej drożyzny nie zrównoważą transfery socjalne - oświadczyli.
Temat drożyzny poruszyli na czwartkowym briefingu politycy KO: Marzena Okła-Drewnowicz, Jarosław Urbaniak, Marek Sowa, Dariusz Joński i Artur Łącki. Nawiązali do debaty po informacji bieżącej "w sprawie działań rządu w związku z lawinowo rosnącymi cenami i kosztami utrzymania polskich rodzin". O taką informację wnioskował ich klub.
Według Okły-Drewnowicz, "od kilku lat PiS wprowadza +program drożyzna plus+". Jak dodała, o tym, jak wrosły koszty żywności i utrzymania, polskie rodziny przekonały się już w ubiegłym roku. Jak zaznaczała, rok 2020 zapowiada się po tym względem jeszcze gorzej.
- Żywność w ubiegłym roku podrożała o ponad 20 proc. Ceny słynnej pietruszki to wzrost o 200 proc; ceny energii elektrycznej od tego roku będą galopowały, bo PiS postawił na węgiel. Mało tego, polskie rodziny, zwłaszcza młode dostały nowe podatki. Zabrano im programy jak +mieszkanie dla młodych+ i dodano im tzw. podatek bankowy. I dziś te młode polskie rodziny, ale tak naprawdę wszystkie, które biorą kredyty, muszą ponosić obciążenia w postaci prowizji, opłat manipulacyjnych, i ubezpieczeń. I to są realia polskich rodzin: wzrost żywności, opłat za prąd, za wodę, dodatkowe koszty, których wcześniej nigdy nie było: podatek bankowy, opłata mocowa czy podatek handlowy - a zaraz będzie też podatek cukrowy - podkreśliła posłanka KO.
Jak oceniła, "takich podatków PiS wprowadził już 40, a szykuje się kolejny". - PiS tak naprawdę podnosząc wynagrodzenia czy robiąc transfery socjalne funduje Polakom takie podwyżki, że z tych transferów prawie nic nie zostaje, one nie równoważą tych podwyżek - dodała Okła-Drewnowicz.
Joński zaznaczył, że politycy KO zrobili takie same zakupy w tym samym miejscu, które w 2015 r. odwiedził wówczas kandydujący na urząd prezydenta Andrzej Duda. Według Jońskiego Duda wydał wówczas "trzydzieści kilka złotych" za podstawowe produkty, za które dziś w tym samym miejscu zapłaciłby ponad 50 zł.
Urbaniak przekonywał, że politycy PiS stracili kontakt z rzeczywistością, bo oni sami oraz ich koledzy zarabiają w podległych rządowi lub od niego zależnych instytucjach tak wysokie kwoty, że temat podwyżek im umyka.
Inni politycy KO wymieniali podstawowe produkty, których ceny "dramatycznie" wzrosły - w tym ziemniaki, których cena według nich wzrosła o 70 proc., czy kapusta kiszona - o 100 proc. Wskazywali, że w związku z tymi podwyżkami cen rosną także koszty utrzymania w domach opieki, przedszkolach, szpitalach - gdzie są ludzie najwrażliwsi i najsłabsi. Mówili, że w tych miejscach będzie podawane śmieciowe jedzenie, by można było utrzymać te placówki.