Komisja Europejska wydaje walkę elektrośmieciom
Technik Christopher Olk w skupieniu wyjmuje z odtwarzacza płyt DVD zepsuty napęd i wkłada go z powrotem. - Jeżeli to jakieś uszkodzenie mechaniczne albo usterka w elektronice, to dam sobie z tym radę. Ale jeśli uszkodzony został układ scalony albo system chłodzenia, to nic się już nie da zrobić. Nie mam tu potrzebnej aparatury i części zamiennych - mówi 26-latek, który doktoryzował się w Akwizgranie z technologii akumulatorowej.
Olk jest jednym z czterech techników pełniących dziś dyżur w kawiarence naprawczej w Centrum Obywatelskim w Kolonii. Przy użyciu śrubokrętów, kluczy i lutownicy stara się przywrócić do życia różne uszkodzone urządzenia, takie jak elektryczne golarki, opiekacze, monitory czy lampy elektryczne, przynoszone do naprawy przez okolicznych mieszkańców.
Takich zepsutych urządzeń w Europie nie brakuje. Łączną wagę elektroodpadów na naszym kontynencie ocenia się na ponad 12 mln ton rocznie. To tyle, ile waży 30 tysięcy wielkich samolotów pasażerskich Boeing 747 Jumbo Jet. Europa znajduje się na drugim miejscu po Azji na liście największych producentów elektroodpadów na świecie. Wynika to z obliczeń Platformy na rzecz Szybszego Wprowadzenia Gospodarki Cyrkularnej (PACE).
- Chcemy zmniejszyć ilość elektroodpadów i staramy się nakłonić ludzi do działań na rzecz ochrony środowiska. Do tej pory wielu połamano sobie na tym zęby - mówi Dunja Karabaic, jedna z dwóch założycielek kafejki naprawczej w Kolonii. Jej zdaniem urządzenia elektryczne i elektroniczne powinny nam służyć dłużej i nadawać się do naprawy.
To samo stara się osiągnąć Komisja Europejska, która wydała nową dyrektywę w tej sprawie. Przewiduje ona, że od roku 2021 począwszy producenci urządzeń elektrycznych i elektronicznych w UE obok podania dokładnych danych na temat zużywanej przez nie energii elektrycznej, po raz pierwszy będą musieli także ułatwić naprawę i wydłużyć okres użytkowania takich urządzeń jak pralki, zmywarki, lodówki, silniki elektryczne, źródła światła i monitory LED. Poza tym producenci muszą zagwarantować dostępność części zamiennych do nich przez przynajmniej 10 lat po ich zakupie. Nową dyrektywą nie są objęte laptopy i smartfony.
Komisja Europejska ocenia, że dzięki takim działaniom do roku 2030 da się zaoszczędzić 167 terawatogodzin energii elektrycznej rocznie. To tyle, ile wynosi roczne zużycie energii elektrycznej w Danii, zamieszkałej przez 5,8 mln ludzi. Oszczędności te uzyska się przez zwiększenie sprawności energetycznej urządzeń. Poza tym będzie można zmniejszyć ich produkcję, gdyż starsze urządzenia będą działały dłużej. Obywatele państw unijnych mają także zaoszczędzić w przyszłości 150 euro rocznie na rachunkach na prąd i przy zakupie nowych urządzeń elektrycznych.
"Ekodesign pozwala nam bardziej efektywnie wykorzystywać surowce i uzyskać wyraźne korzyści gospodarcze i ekologiczne" - stwierdza wiceprzewodniczący KE ds. miejsc pracy, wzrostu, inwestycji i konkurencyjności, Jyrki Katainen, w oficjalnym oświadczeniu.
Nowe rozporządzenie KE witają także z zadowoleniem organizacje ochrony środowiska. - To rozsądne, że przyznano Europejczykom prawo do naprawiania nabytych przez nich produktów - mówi Chloé Fayole, dyrektor ds. programu i strategii Europejskiej Obywatelskiej Organizacji Normalizacyjnej ds. Środowiska (ECOS).
Nie da się w tej chwili powiedzieć jednoznacznie, jakie konkretne efekty da nam wydłużenie okresu użytkowania urządzeń elektrycznych i elektronicznych. Jeżeli jednak będzie można je łatwiej naprawiać, to, jak powiedział w rozmowie z Deutsche Welle Jean-Pierre Schweitzer, ekspert ds. ekodesignu w Europejskim Biurze Ochrony Środowiska (EEB): - Sprzedaż i zapasy magazynowe takich urządzeń automatycznie zmaleją, co oznacza także zmniejszenie ilości elektroodpadów. Nikt jednak jeszcze nie przetestował na modelu, czy tak się rzeczywiście stanie - mówi.
Z tego względu Europejskie Biuro Ochrony Środowiska przedstawiło raport w sprawie skutków działań wydłużających okres użytkowania sprzętu elektrycznego i elektronicznego. Z dokonanych przez EEB obliczeń wynika, że gdyby pralki w Europie były wykorzystywane przez rok dłużej niż do tej pory, to miałoby to taki sam pozytywny wpływ na klimat jak wycofanie z ruchu drogowego 133 tysięcy samochodów. W tej chwili pralka jest użytkowana średnio przez 11 lat, ale zdaniem ekspertów powinno się z niej korzystać przez przynajmniej 20 lat, zanim zakup nowej będzie opłacalny z punktu widzenia ochrony środowiska. - Tak długo korzystanie ze starego urządzenia i jego naprawianie chroni zużycie surowców - mówi Rasmus Priess, ekspert ds. trwałości produktów i strategii zrównoważonego rozwoju w Instytucie Ekologii we Fryburgu.
Jeśli uzwględnimy bilans energetyczny obejmujący produkcję i użytkowanie różnych urządzeń, to laptop powinien nam służyć przez 44 lata, a smartfon przez 232. Jednak nowa dyrektywa KE nie obejmuje tych urządzeń, podobnie jak urządzeń klimatyzacyjnych, golarek elektrycznych, opiekaczy i mikserów. Mają one zostać do niej włączone w późniejszym okresie. Nie obejmuje ona także odtwarzacza płyt DVD, który stara się naprawić Christopher Olk z kawiarenki naprawczej w Kolonii.
Zdjęcie obudowy odtwarzacza zajęło mu pół godziny. Ostatecznie udało mu się to dopiero przy użyciu siły. - Proszę spojrzeć na to radio - mówi, wskazując na odbiornik tranzystorowy, który liczy sobie kilkadziesiąt lat. - Ma on instrukcję, jak powinno się go otworzyć i wyjąć z niego różne części. Już samo to bardzo by nam pomogło - dodaje.
Niemieckie ministerstwo gospodarki i energii, które współdziałało przy opracowywaniu nowej dyrektywy unijnej, nalegało, żeby proste naprawy sprzętu elektrycznego mogły być przeprowadzane przez jego użytkowników, natomiast trudniejsze i niebezpieczne przez fachowców.
Skuteczność nowej dyrektywy KE mogą ograniczyć także ceny części zamiennych do urządzeń elektrycznych i elektronicznych, których ona nie obejmuje. Jean-Pierre Schweitzer z Europejskiego Biura Ochrony Środowiska uważa, że w ten sposób "stworzono zachętę ekonomiczną do produkowania bardzo drogich części zamiennych albo wytwarzania takich urządzeń, które bardzo szybko będą się stale psuły".
Wspólne Centrum Badawcze (JRC) przy Komisji Europejskiej podało w swojej analizie, że "głównym powodem nienaprawiania przez użytkowników pralki albo zmywarki jest to, że taka naprawa wydaje im się zbyt droga".
Paolo Falcioni, dyrektor generalny Europejskiego Związku Producentów Sprzętu AGD (APLLIA), chwali unijną dyrektywę jako "wyważone przedstawienie interesów obu stron", Widzi w niej jednak także pewne wady. APPLIA obawia się, że wskutek tej dyrektywy do obrotu na rynku unijnym zostanie dopuszczonych mniej urządzeń, i że może ona także ograniczyć na nim konkurencję, czemu Falcioni jest zdecydowanie przeciwny.
Nawet jeśli nowa dyrektywa wymaga poprawek, to ma ona "przełomowy" charakter, ponieważ "postrzega naprawianie sprzętu jako ważniejsze od jego recyklingu" - twierdzi Jean-Pierre Schweizer z EEB. - Jeśli nie mówimy o gospodarce cyrkularnej, to naprawianie jest bardzo skuteczną metodą ochrony surowców naturalnych i ograniczenia szkodliwych emisji. Ale to dopiero początek. Dlatego powinniśmy dostrzegać przede wszystkim pozytywne strony nowej dyrektywy - podkreśla Schweizer.
Tymczasem w kafejce naprawczej w Kolonii Christopher Olk dał sobie spokój z naprawianiem odtwarzacza DVD, który okazał się nie do uratowania. Tak się tutaj często zdarza. Nie udało się także naprawić telewizora LED. - Próbowaliśmy wszystkiego, ale naprawa okazała się zbyt skomplikowana i, niestety, nieopłacalna - mówi. Same części zamienne były nawet tanie, ale robocizna okazała się za droga. W rezultacie ten telewizor, jeżeli nie posłuży komuś za źródło części zamiennych, zwiększy ilość elektroodpadów w UE.
Redakcja Polska Deutsche Welle
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze