Komu ma służyć Poczta Polska?
To już czwarta tura zwolnień w Poczcie Polskiej. Tym razem pracę ma stracić 5 tys. osób. Niemal 90 tys. zostaną zmienione warunki pracy.
Do tego ma zniknąć 3 tys. urzędów pocztowych. A z zakładaniem w ich miejsce agencjami są problemy.
Podczas ubiegłotygodniowej konferencji prasowej przewodniczący Krajowego Sekretariatu Łączności NSZZ "S" Bogumił Nowicki poinformował, że w najbliższym czasie planowane są pikiety przed urzędami wojewódzkimi w obronie miejsc pracy i urzędów. Wiadomo już, że dzisiaj, 2 marca pocztowcy pikietować będą w Poznaniu, a 16 marca - w Warszawie. Między 1 a 10 marca ma dojść do negocjacji na temat przyszłości spółki.
Do tej pory podczas zwolnień ograniczano przynajmniej część narosłej ponad miarę biurokracji w Poczcie Polskiej. Teraz, jak przekonują związkowcy, ma być inaczej.
- Zwalniani będą pracownicy eksploatacji, listonosze, panie pracujące przy okienkach w urzędach, ich naczelnicy - mówi Nowicki. Związkowcy uważają, że redukcja pracowników ze służb pracujących na granicy możliwości, jest działaniem na szkodę firmy i obywateli.
- Oszczędności poszukuje się tylko w sferze zatrudnienia i wynagrodzeń, zapominając o wdrażaniu rozwiązań, które spowodowałyby zwiększanie przychodów - napisali pocztowcy w stanowisku na ten temat. Sądzą, że gdyby Poczta wykorzystywała właściwie swój potencjał i była dobrze zarządzana, zwolnienia, poza naturalnymi odejściami, byłyby zbędne.
Związkowcy podkreślają, że w procesie zwolnień prawdopodobnie złamano ustawę o zwolnieniach grupowych. Zanim przeprowadzono ustawowe konsultacje społeczne, stworzono imienną listę pracowników do zwolnienia. Dialog społeczny niedługo może w Poczcie zaniknąć - ostrzegają pocztowcy.
Do tego, jak mówią, w ciągu ostatnich dwóch lat płace w Poczcie spadły.
To nie wszystko. W najbliższym czasie ma zniknąć 3 tys. urzędów pocztowych z istniejących dziś 8 tys. Mają je zastąpić agencje pocztowe. Jednak najpierw likwiduje się urzędy, a dopiero potem próbuje się tworzyć agencje. A z tym jest kłopot, szczególnie w dużych miastach. Jak pisze "Rzeczpospolita", powołując się na relację wysokiego urzędnika Poczty, nie ma chętnych na prowadzenie takich punktów.
Według informacji gazety, w tym kwartale miało być otwartych 20 punktów, m.in. w sklepach, galeriach handlowych, na stacjach benzynowych. Do tej pory powstał jeden w Warszawie, który działa w kolekturze Totalizatora Sportowego przy ul. Okopowej.
- Nikt nie podejmie się zadania, w które trzeba dużo włożyć, a niewiele się zyska - komentuje Bogumił Nowicki.
Jest jeszcze inny problem. "Oddawanie sieci UP w ręce agentów jest faktycznym budowaniem sieci konkurencyjnej wobec Poczty Polskiej S.A." - przekonują pocztowcy w swoim stanowisku. Tym bardziej że nowe agencje działają z nowym logiem Poczty. Według związkowców jest ono uderzająco podobne do tego niemieckiej poczty - DHL, co w przyszłości może ułatwić sprzedaż Poczty tej firmie.
Zgodnie z przepisami, w mieście jedna placówka poczty musi przypadać na 7 tys. mieszkańców. Na obszarach wiejskich na każde 85 km2 powierzchni. Jak pisze "Rzeczpospolita" dziś brakuje urzędów w dużych miastach. W Warszawie jedna placówka przypada na ponad 9 tys. mieszkańców. Jedno okienko obsługuje ponad 2,1 tys. osób.
- Sieć Poczty to obok jej pracowników, największe dobro firmy - mówi Bogumił Nowicki. Uważa jednak, że likwidacja placówek dotknie szczególnie mieszkańców wsi, którzy będą musieli docierać do placówek oddalonych od miejsca zamieszkania nawet o kilkanaście kilometrów.
Działań kierownictwa Poczty nie rozumieją ekonomiści. Andrzej Sadowski z Centrum im. A. Smitha nazwał plany Poczty zdumiewającymi.
To zrozumiałe, bo jak mówi Bogumił Nowicki, program likwidacji nie ma cech ekonomicznych. Planowane jest zamykanie UP rentownych i jest to decyzja polityczna.
- Są też plany zdjęcia skrzynek pocztowych. Bo przecież ktoś je musi obsługiwać - mówi Bogumił Nowicki. Według jego informacji, już niedługo mają zniknąć te w Białymstoku. - Jeśli tak będzie w całej Polsce, zniknie kilkanaście tys. skrzynek pocztowych.
Poczta stara się szukać uzasadnienia swoich kroków. Planuje podobno przeszkolenie medialne dyrektorów regionalnych, aby byli lepiej przygotowani do rozmów z dziennikarzami. - Poszukuje się też wójtów, którzy są zadowoleni z funkcjonowania agencji pocztowych - mówi Bogumił Nowicki. Z tym może być jednak trudno. Wójtowie popierają bowiem mieszkańców miejscowości, w których likwiduje się urzędy pocztowe i sprzeciwiają się zmianom ich na agencje.
Wójt gminy Kramsk (woj. wielkopolskie), Józef Drop w sprawie reorganizacji Poczty napisał list do dyrektor Oddziału Regionalnego Poczta Polska w Koninie z pytaniem, czy planowana reorganizacja dotyczy placówki pocztowej w Kramsku. - W imieniu Gminy wyrażam sprzeciw wobec ewentualnej likwidacji tej placówki, która jest centralnie położona i obsługuje prawie 75 proc. mieszkańców Gminy. Placówka dobrze służy zakładom pracy i klientom indywidualnym - napisał.
Podobnie jest w innych gminach. - W Sułowie (woj. lubelskie - B.D.) Poczta Polska nie oszczędzi za wiele. Ma własny lokal. Nie musi płacić za czynsz, a jedynie za media (energię, ogrzewanie, wodę). Urząd Pocztowy w gminie jest niezbędny. Jego brak byłby dużym problemem. 40 procent mieszkańców gminy to osoby powyżej 65 roku życia. Z niektórych miejscowości nie jeżdżą autobusy ani busy do Szczebrzeszyna (tam byłaby najbliższa placówka poczty). W jaki sposób ci starsi ludzie będą mogli odebrać na poczcie przesyłkę, jak ją nadać? - martwi się z kolei Tomasz Pańczyk, wójt gminy Sułów. Zadeklarował niedawno, że w gminie będą zbierane podpisy pod protestem przeciwko likwidacji urzędu pocztowego.
Na wiadomość o możliwości zlikwidowania urzędu w Mieleszynie (woj. wielkopolskie) też zareagowano. - Wystosowaliśmy pismo do dyrekcji Poczty Polskiej w Poznaniu, w obronie naszego Urzędu Pocztowego - wyjaśnia Janusz Kamiński, wójt gminy Mieleszyn.
- W 2005 roku Poczta Polska była jedną z najlepszych Poczt europejskich. Uważaliśmy wówczas, że firmę trzeba reformować. Dziś w wyniku działań kierownictwa Poczta jest słaba. Jeszcze kilka lat temu nowe rozwiązania najpierw przygotowywano, a dopiero potem wdrażano. Teraz wszystko jest przeprowadzane w formie pilotażu. W ten sposób ci, którzy to realizują, nie ponoszą odpowiedzialności - mówi Bogumił Nowicki:
Związkowcy twierdzą, że od dwóch lat prowadzi się działania mające na celu likwidację Poczty.
Przekonują, że państwa zachodnie przed otwarciem rynku pocztowego dofinansowywały Poczty, aby te poradziły sobie na wolnym rynku. W Polsce ich zdaniem dzieje się zupełnie inaczej. A w 2013 roku nastąpi otwarcie naszego rynku pocztowego. Według związkowców bardzo słaba Poczta bez trudu zostanie wówczas wchłonięta przez firmę zachodnią.
1 marca zaczyna pracę nowy prezes Poczty. Jerzy Jóźkowiak w grudniu 2010 r. (po roku) zrezygnował z funkcji prezesa spółki MNI, działającej m.in. w sektorze telekomunikacyjnym. Wcześniej pracował głównie w bankowości, m.in. w BRE Banku, w Banku Częstochowa, Banku Pekao i Powszechnym Banku Gospodarczym w Łodzi. Był też pracownikiem naukowym SGH.
W nim pocztowcy upatrują nadzieję na zmianę polityki firmy.
- To miliarder. Nie sądzę, że przychodzi, aby się wzbogacić. Mam także nadzieję, że nie jest to nominacja polityczna. Może on zaprzestanie szkodliwych działań - mówi Nowicki.
Jerzy Wielgus, zastępca przewodniczącego KK "S" odpowiedzialny za struktury branżowe, mówił podczas ubiegłotygodniowej konferencji prasowej, że związek jest zaniepokojony tolerowaniem przez rząd tego, co dzieje się w PP. Swoje stanowiska na temat sytuacji w Poczcie Polskiej przyjęło też kilkanaście zarządów regionów. Komisja Krajowa także poparła działania pocztowców. - W swoich pomysłach restrukturyzacyjnych Zarząd Poczty Polskiej zapomina o Klientach, którzy są faktycznym pracodawcą pocztowców i Zarządu. Zdanie klientów, którzy przez dziesiątki lat obdarzali Pocztę ogromnym zaufaniem, jest lekceważone - napisano w stanowisku KK. I dalej: "Po Poczcie Polskiej do 2013 roku pozostanie tylko szkielet, który tanio kupi nastawiony wyłącznie na szybkie zyski konkurent".
Barbara Doraczyńska
Pobierz: program do rozliczeń PIT