Końca drożyzny na razie nie widać
Lubisz tradycyjnego polskiego schabowego, z chrupiącą panierką, precyzyjnie odrąbaną kością i odrobiną tłuszczyku po brzegach? Niestety – na schabowego będzie cię coraz rzadziej stać. A to z powodu rosnących cen wieprzowiny. Ale nie tylko schabowego będą musieli sobie w tym roku coraz częściej odmawiać zwykli Polacy. Przyjrzyjmy się co najbardziej zdrożeje.
Z drżeniem patrzymy w przyszłość zadając sobie pytanie co w tym roku zdrożeje, bo w zeszłym rosnące ceny pokazały już pazury. Najprościej można powiedzieć - zdrożeje dalej to, co już zdrożało solidnie. A oprócz tego jeszcze wiele innych dóbr, niezbędnych nam do zwykłego życia na co dzień. Zacznijmy jednak najpierw od przeglądu dotychczasowego marszu cen w górę, bo on pokazuje jakie są przyczyny. Póki te - jak węgiel w kopciuchu - nie wygasną, będą dalej pompować wzrost cen.
Kiedy w lipcu zeszłego roku ceny towarów i usług konsumpcyjnych skoczyły gwałtownie w górę, a inflacja podniosła się do 2,9 proc., przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Bo wcześniej w Polsce przez prawie trzy lata ceny nawet spadały, a potem rosły, ale bardzo umiarkowanie. Przy rządowych świadczeniach, trwającym kilka lat wzroście wynagrodzeń wzrostu cen można było nawet nie zauważyć.
Czym był spowodowany zeszłoroczny szok? Przymrozkami i suszą. To one spowodowały, że przysłowiowa pietruszka drożała w oczach. A był to w dodatku drugi kolejny rok nieurodzaju.
Potem jednak okazało się, że w naszym koszyku droższa jest już nie tylko pietruszka. W grudniu, kiedy inflacja znowu skoczyła, i to do 3,4 proc. mogliśmy stwierdzić, że żywność w ciągu roku podrożała aż o 7,5 proc. Dużo droższe były nie tylko warzywa i owoce, ale także ryż, mąka, pieczywo, a zwłaszcza mięso. Wieprzowina była droższa prawie o jedną czwartą niż rok wcześniej. Na ten rok dla amatorów schabowego mamy także złe prognozy.
W ubiegłym roku o pierwszeństwo z cenami żywności ścigały się usługi. Na ich wzrost największy wpływ ma generalnie sytuacja na rynku pracy. W grudniu zeszłego roku w porównaniu z grudniem poprzedniego ceny usług były wyższe o 6,1 proc. I tego także możemy być pewni - w tym roku usługi będą dalej drożeć.
Jeśli przyjrzymy się dokładniej danym GUS, to zauważymy jedną prawidłowość. Środki transportu, samochody i paliwa niemal nie podrożały, a nawet ich ceny spadły. Ale usługi transportowe podrożały już o 7,5 proc. Ceny smartfonów i całego sprzętu telekomunikacyjnego spadły, a usługi telekomunikacyjne podrożały o 4,7 proc. Sprzęt medyczny podrożał nieznacznie, bo o 1,5 proc., ale usługi lekarskie - już o 6,3 proc. Staniały meble i sprzęt gospodarstwa domowego, a ceny usług związanych z prowadzeniem domu mocno wzrosły.
O czym to świadczy? Jeśli dodamy do tego np. egzotyczne kawę i herbatę, które zdrożały zaledwie odrobinę, możemy powiedzieć, na to pytanie tak: ze świata importujemy niskie ceny, a w kraju hodujemy wysokie.
Dlaczego tak jest? Światowa gospodarka poddana jest silnej konkurencyjnej presji, i ceny wyrobów przemysłowych, a także towarów rolnych upodabniają się do siebie niezależnie od tego, czy to Azja czy Ameryka. To dobra wiadomość i szansa na to, że drożyzna się nie rozszaleje. Z tych samych powodów prawdopodobnie także w tym roku ceny te nie będą wyraźnie rosły.
Jeśli ktoś zamierza kupić pralkę, lodówkę czy telewizor, meble albo auto, to z zakupami nie musi się wcale spieszyć. Możliwe, że pod koniec roku ich ceny nie będą znacząco wyższe. Oczywiście wszystko zależy od tego jaki będzie kurs złotego. Analitycy mówią, że na razie nie ma powodów, żeby złoty w tym roku szczególnie się umacniał. Ale też jeszcze nie czas, żeby gwałtownie stracił na wartości. Analitycy mówią też, że na świecie nie widać powodów, by podrożały ropa naftowa czy gaz, a więc paliwa.
Na tym dobre wiadomości się kończą. Bo wszystko inne zdrożeje i pytanie tylko jak bardzo. Analitycy twierdzą, że do końca marca będziemy odczuwać najbardziej narastającą drożyznę, po czym wskaźnik inflacji się już obniży. Ale choć inflacja się obniży, za wszystko będziemy płacić już wyższe ceny.
Zacznijmy od tego, co wiemy na pewno - czyli od cen regulowanych. O nieco ponad 12 proc. podrożał już prąd, choć nie wszyscy dostali już wyższe rachunki, a firmy energetyczne walczą, żeby dalej podnosić jego ceny. Jaki jest powód takich podwyżek? Wzrost cen praw do emisji dwutlenku węgla. A że w Polsce do produkcji energii używamy głównie węgiel, więc musimy za to słono zapłacić.
Ceny wywozu śmieci już w ubiegłym roku poszły w górę o 32,2 proc. I w tym roku będą kolejne podwyżki, bo to także wynika z regulacji ustawowych. Ale samorządy mają inny bardzo poważny kłopot. Nie mogą domknąć budżetów, gdyż rząd nie rekompensuje im obniżek PIT, CIT, ani kosztów związanych z tzw. reformą oświaty, nie mówiąc już o opóźnieniach w rekompensatach za wzrost cen prądu. Samorządy więdzą, że podwyżki usług komunalnych to bardzo trudna decyzja, ale być może wiele z nich zdecyduje się na tę ostateczność.
Wkrótce zapłacimy więcej za małpeczkę i za papierosy. Jeszcze teraz w wielu sklepach wyprzedawane są ich zapasy, a więc po "starych" cenach. Powodem podwyżek jest wzrost akcyzy. Pamiętamy, że miała ona być wyższa o 3 proc., ale żeby zasypać dziurę w budżecie rząd zdecydował się zwiększyć podwyżkę do 10 proc. A to już dość poważne kwoty.
O ile nie każdy musi codziennie posiłkować się małpeczką, czy zaciągać błękitnym dymkiem, to każdy musi - niestety - coś jeść. I tu już nie mamy dobrych prognoz. Żywność będzie dalej drożeć, a są ryzyka, że jeszcze bardziej niż się tego spodziewamy. Najbardziej - wieprzowina.
Dlaczego schabowy będzie coraz rzadziej gościł na polskich stołach? Powodem jest afrykański pomór świń, czyli ASF. Ale nie ASF na naszych spokojnych wsiach, tylko w Chinach.
- Najgorsze jeszcze przed nami jeśli chodzi o ceny mięsa, głównie za sprawą pogłębiającego się deficytu mięsa wieprzowego w Chinach. Chiny są największym na świecie producentem i konsumentem wieprzowiny, a ponieważ ASF doprowadził tam do znaczącego spadku pogłowia, zgłaszają silny popyt na mięso z importu - mówi Interii Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole Bank Polska.
Żeby zaspokoić popyt z Chin, cały świat zwiększa produkcję świń, ale pomimo rosnącej opłacalności nie da się tego zrobić z dnia na dzień. Mięso wieprzowe będzie więc drożeć.
- Prognozujemy, że dynamika cen mięsa osiągnie maksimum lokalne w marcu i będzie to 16 proc. rok do roku. Ponieważ od kwietnia zeszłego roku był silny wzrost cen mięsa, więc z powodu wysokiej bazy dynamika w kolejnych miesiącach będzie już niższa. W 2020 roku wzrost cen mięsa wyniesie średniorocznie ok. 12 proc. - dodaje Jakub Olipra.Co więcej - ponieważ wieprzowina drożeje, a jest jej wciąż za mało - mięsożercy rzucają się na drób. Ten także będzie drożał. Polski drób jest masowo eksportowany do Unii, a tam ceny są wciąż wyższe. I nasze ceny będą do nich szlusować.
Żywność już w zeszłym roku drożała w galopującym tempie, a w tym zapewne dołączą do niej napoje. Zapewne bo rząd zdecydowanie zapowiada, że wprowadzi opłatę cukrową. Pytanie tylko - kiedy?
- To będzie czynnik podbijający dynamikę cen w kategorii napoje bezalkoholowe - mówi Jakub Olipra.
Co dzień widzimy, że drożeją warzywa, choć wolniej niż w zeszłym roku. To dlatego, że skok cen pietruszki i marchewki był wtedy szczególnie wysoki, co utworzyło wysoka bazę dla kolejnych wzrostów.
- Baza mało obchodzi konsumentów, którzy widzą coraz wyższe ceny. Choć tempo wzrostu cen będzie się zmniejszać, to ceny będą wyższe niż przed rokiem - mówi Jakub Olipra.
Co będzie ze zbożami, a więc także z chlebem oraz z owocami. Wszystko zależy od warunków pogodowych. Zima w grudniu i styczniu była jedną z najcieplejszych w ciągu ostatnich 35 lat. Ryzyko jest takie, że gdyby w lutym lub w marcu przyszły siarczyste mrozy, wykończyłyby drzewka owocowe i zboża ozime. Póki ich nie ma - możemy założyć, że za mąkę, chleb i owoce zapłacimy tylko nieznacznie więcej niż przed rokiem.
- Zakładamy, że tegoroczne warunki agrometeorologiczne będą zbliżone do średniej wieloletniej - mówi Jakub Olipra.
Drugie wielkie ryzyko to susza. Na razie nie pada, ani deszcz, ani śnieg. Minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk powiedział niedawno, że jeśli tak dalej będzie, czeka nas największa susza od 50 lat. A to odczulibyśmy w cenach żywności jeszcze bardziej niż w roku ubiegłym. Ale jeśli mocniej popada na wiosnę, dotychczasowa susza nam nie zaszkodzi - pociesza Jakub Olipra. Credit Agricole BP prognozuje, że wzrost cen żywności osiągnie lokalne maksimum w marcu na poziomie ok. 7 proc. Średniorocznie ceny żywności powinny wzrosnąć o ok. 4,9-5 proc., uwzględniając w tym wprowadzenie opłaty cukrowej. Ale nie uwzględniając ryzyka mrozów po ciepłej zimie i suszy.
Usługi będą dalej drożeć, bo ludzie mają wciąż sporo pieniędzy i nie muszą oszczędzać na pralni, fryzjerze, kosmetyczce czy na internecie. Rządowe programy socjalne weszły w tym samym czasie co zaczął się szybki wzrost płac i na rachunki bankowe leją się nieprzerwanie rzeki pieniędzy, których na bieżąco nie jesteśmy w stanie wydać. Jeśli spojrzymy nie tylko na zeszły rok, ale i na lata poprzednie, ceny za masą pieniądza w naszych kieszeniach nie nadążały. Muszą teraz to nadrobić. Ale do galopu - przynajmniej w usługach - naprawdę ostrogi doda im podwyżka płacy minimalnej. A - zgodnie z zapowiedziami - ma ona rosnąć tak szybko jak nigdy dotąd.
Ciepła jak rzadko kiedy zima świadczy o jednym - ubezpieczyciele już dłużej nie mogą ignorować zupełnie nowych ryzyk klimatycznych. A wszystko to podniesie ceny ubezpieczeń, które i tak w ubiegłym roku podskoczyły już o 7,8 proc. W tym będą dalej drożeć.
Jeśli myślałeś o tym, żeby kupić mieszkanie dobry moment już minął. Trzeba teraz znowu "przeczekać" cały cykl. Ceny mieszkań już galopują, a wkrótce mogą rosnąć bardziej niż wszystkich innych dóbr.
Według danych NBP, w III kwartale zeszłego roku mieszkania w sześciu największych miastach Polski zdrożały o 11 proc. w porównaniu z III kwartałem 2018. Ale to tylko nakręciło popyt i zachęciło do kupowania na kredyt. Biuro Informacji Kredytowej podaje, że tylko w styczniu banki dostały zapytania o kredyt mieszkaniowy na kwoty o prawie 25 proc. wyższe niż rok wcześniej.
Skoro kwoty udzielanego kredytu będą większe, powinno to zachęcić deweloperów do dalszego podnoszenia cen. Jak to się może skończyć? Jeśli będzie tak dalej - pewnie podobnie jak 12 lat temu. Wielu ludzi nie może wyjść dziś z długów po tamtym boomie.
Jacek Ramotowski
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze