Konsekwencje rewolucji personalnej w rządzie
Dymisja Leszka Millera i rozłam w SLD może oznaczać ostry skręt w lewo. Realizacja planu oszczędności stanie pod znakiem zapytania.
Prezydent Aleksander Kwaśniewski po dzisiejszych konsultacjach z partiami politycznymi, jeszcze tego samego dnia ma ogłosić nazwisko kandydata, który powinien stanąć na czele nowego gabinetu. Wybór nowego premiera wyznaczy też kierunek polityki gospodarczej: albo podtrzymania dotychczasowego kursu i realizacji programu Hausnera, albo - i to gorszy wariant - zwiększenia wydatków socjalnych. I to w chwili, gdy budżet na 2004 r. ledwo się dopina. Dość powiedzieć, że na ten rok deficyt ma wynieść 45,3 mld zł.
Komu, komu i ile
Wypowiedzi szefów obu partii lewicowych (mimo deklaracji o poparciu dla planu Hausnera) sugerują, że dojdzie do licytacji obietnic socjalnych. Krzysztof Janik, szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej, już zapowiedział, że postara się o "socjaldemokratyczne wykorzystanie owoców wzrostu gospodarczego". Co się za tym kryje? Podwyżka minimalnych rent, emerytur, a także zasiłków dla matek samotnie wychowujących dzieci. Nowa Socjaldemokracja Polska też nie zasypia gruszek w popiele. Jej liderzy obiecują współpracę ze związkami zawodowymi, a nadrzędnym celem ma być "ochrona praw pracowniczych, zwłaszcza prawo do godziwego wynagrodzenia i bezpiecznych warunków pracy oraz przeciwdziałanie wszelkim formom wyzysku".
Mały problem, jeśli skończy się na pustych deklaracjach, zmierzających do odebrania głosów Samoobronie oraz zdobycia foteli w Parlamencie Europejskim (19 czerwca). Gorzej, jeśli zostaną wprowadzone w życie...
Przychył w lewo
Nic dziwnego, że analitycy są zaniepokojeni.- Jeśli kandydatem na premiera zostanie zwolennik polityki socjalnej, to będziemy mieli do czynienia z dalszym powiększaniem niepewności w gospodarce - mówi Mirosław Gronicki, główny ekonomista Banki Millennium. - Do zachwiania naszej gospodarki mogłoby dojść wtedy, gdyby nowy premier zdecydował się na nowelizację budżetu - dodaje Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową.
Andrzej Capiga, wiceprezes ING BSK Leasing, liczy na zdrowy rozsądek polityków. - Istnieje obawa, że wzrosną wydatki socjalne i nastąpi przechył w lewo. Ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. W przeciwnym wypadku doszłoby do kryzysu gospodarczego - podkreśla.
Parlamentarny duopol
Część przedsiębiorców zachowuje jednak zimną krew. - Myślę, że na scenie politycznej będą się liczyć - jak w Wielkiej Brytanii - dwie partie. Będą to Platforma Obywatelska oraz Socjaldemokracja Polska. Uważam, że to drugie ugrupowanie będzie przypominało brytyjską Partię Pracy. Marek Borowski będzie gwarantem jej socjalliberalnego charakteru - twierdzi Marcin Gorzyński, prezes firmy deweloperskiej Aquila Park.
Optymistą jest też Jerzy Podsiadło, wiceprezes Polskich Hut Stali.- Wierzę, że rząd będzie realizował plan Hausnera. Reforma finansów publicznych jest konieczna i nie ma dla niej alternatywy - dodaje.
Nic się nie zmieni
Nie brakuje też zupełnie zniechęconych przedsiębiorców. - Politycy nie biorą pod uwagę ani opinii przedsiębiorców, ani pracowników. Sami podejmują decyzje, które przynoszą katastrofalne skutki. Rząd przygotowuje, a parlament uchwala ustawy pełne błędów i niejasności, ustawy, których nie można zastosować, bo nie ma aktów wykonawczych. Tak postępował poprzedni rząd, tak samo działa obecny i tak będzie z następnym. Dopóki politycy nie przestaną myśleć, że mają monopol na kreowanie najlepszych pomysłów na gospodarkę, dopóki nie zaczną słuchać tego, co do powiedzenia mają ich wyborcy, nie nastąpią konieczne zmiany - mówi Tadeusz Dorda, prezes i właściciel Pomosu Siedlce.