Koronawirus: Potężne straty branży transportowej

W tej chwili mamy do czynienia może nawet z 20-proc. spadkiem, jeżeli chodzi o zapotrzebowanie na transport - szacują eksperci z sektora przewozów międzynarodowych i ostrzegają. Branża nie poradzi sobie bez pomocy rządu z dalszymi perturbacjami wywołanymi przez koronawirusa.

- Nasza branża jest branżą, która jako pierwsza daje sygnały o nieprawidłowościach, zachwianiu rynku, czy gospodarki. Kiedy my mamy zamówienia, to oznacza, że gospodarka się kreci. Jeżeli zamówienia gwałtownie spadają, to znaczy, że gospodarka też spada - mówi Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce, największego polskiego stowarzyszenia w branży transportu drogowego, które skupia około 4,5 tys. przewoźników, zajmujących się międzynarodowym transportem drogowym.

Transport autokarowy przestał istnieć

Jak wyjaśnia Interii Jan Buczek, koronawirus spowodował, że przerwane zostały niektóre łańcuchy dostaw z dalekiej Azji. Co prawda jeżdżą pociągi z kontenerami z zachodniej części Chin - ale jest ich mniej, natomiast statki czekają na towar, a ten się produkuje, albo się nie produkuje. Strefy objęte koronawirusem, na przykład Włochy czy Francja, są bardzo trudne dla przewoźników. - To wyzwanie dlatego, że nasi kierowcy odmawiają wykonywania przewozów. Są takie sytuacje, że żony nie wpuszczają do domu kierowców, którzy wracają z trasy. Chłopaki śpią gdzieś u mamusi, bo tata przyjechał z pracy, ale czy wiadomo co przywiózł? - opowiada Jan Buczek.

Reklama

Odczuwalny jest także spadek zamówień na międzynarodowe przewozy towarów. - Transport pasażerski czyli autokarowy właściwie z dnia na dzień przestał istnieć - mówi nam prezes ZMPD. I wyjaśnia, że w przypadku linii regularnych, które muszą być obsługiwane, autobusy jeżdżą, ale puste. Obecne przychody nie zapewniają kosztów utrzymania. Co oznacza, że przewoźnicy niedługo będą potrzebować pomocy.

Oczekiwanie na pomoc

- Zwróciliśmy się do premiera z pisemną prośbą o uruchomienie działań pomocowych, bo żadna inna branża nie jest tak kosztowna jak nasza. Stworzenie jednego miejsca pracy to minimum pół miliona złotych. Nie mamy swojego taboru. Jest on finansowy przy pomocy leasingu, kredytów, a za tym stoją działalności gospodarcze, plany finansowe. I nagle przewoźnik, który nie spłaca swoich zobowiązań, popada w kłopoty, bo firmy nie są skłonne wyczekiwać miesiącami na zapłatę. Każde zakłócenie na rynku wywołuje więc perturbacje - wyjaśnia Jan Buczek. I dodaje: - Najważniejsze żeby uruchomić system gwarancji, bo jeżeli koronawirus przejdzie za kilka miesięcy, to my tych kilku miesięcy nie przetrwamy. Nie jesteśmy w stanie odbudować później taboru i naszego potencjału.

Prezes ZMPD, wskazuje, że w tej chwili mamy do czynienia może nawet z 20 proc. spadkiem, jeżeli chodzi o zapotrzebowanie na transport. Dużo kierowców na rynku jest wolnych, co świadczy o tym, że sporo samochodów zostało już oddanych lub sprzedanych.

Przewoźnicy chcą spotkania z premierem Morawieckim i pomocy rządu. Na przykład mechanizmu, który pozwoli odroczyć płatność do Urzędu Skarbowego czy opłacanie ZUS-u od zatrudnionych kierowców. Inny postulat dotyczy uruchomienia gwarancji przez Bank Gospodarstwa Krajowego, tak żeby umożliwić restrukturyzację zobowiązań finansowych.

Czy istnieje ratunek?

Prezes Banku Gospodarstwa Krajowego, Beata Daszyńska-Muzyczka w rozmowie z Interią, wskazywała, że nie ma specjalnego kredytu na okoliczność koronawirusa. W biznes polskich przedsiębiorców wpisują się za to inne produkty banku.

- Jako bank rozwoju jesteśmy gotowi do współpracy z przedsiębiorcami. Ci, którzy będą się zwracać do nas i mówić jakie mają potrzeby finansowe w związku z koronawirusem, nie zostaną pozostawieni sami sobie. Będziemy stosować rozwiązania, które już dziś znajdują się w naszym portfolio, ale nie na zasadach specjalnych, bo udzielając finansowania musimy jak każdy bank stosować przepisy ustawy Prawo bankowe. To, co możemy zaproponować, to np. wydłużenie okresu finansowania. Każdy z przedsiębiorców ma inną sytuację, dlatego będziemy indywidualnie podchodzić do każdego z nich - powiedziała Interii prezes BGK.

O tym, że sytuacja przedsiębiorców w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa, jest na bieżąco monitorowana, przekonuje Ministerstwo Rozwoju. - Dostarczenie kapitału czy odroczenie pewnych płatności to rozwiązania, nad którymi pracujemy, aby złagodzić skutki epidemii koronawirusa dla polskich firm - zapewniała w sobotę w Londynie Jadwiga Emilewicz. Jak zapowiedziała, w pierwszej kolejności Ministerstwo Rozwoju zastanawia się nad usprawnieniem płynności kapitałowej firm, zwłaszcza MŚP, a to w kontekście potencjalnej konieczności objęcia kwarantanną wszystkich pracowników firmy.

- Zatem dostarczenie kapitału czy odroczenie pewnych obowiązkowych płatności wydaje się dobrym rozwiązaniem, pracujemy nad tym m.in. z Bankiem Gospodarstwa Krajowego, Ministerstwem Finansów i ZUS-em - dodała Emilewicz.

Dominika Pietrzyk/PAP

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »