Kosmetyczne zabiegi nie uporządkują systemu
Po dramatycznych przypadkach związanych z pracą placówek opieki nocnej i świątecznej (m.in. po śmierci 2,5-letniej dziewczynki spod Skierniewic) kontrole przeprowadzane przez NFZ u blisko 120 świadczeniodawców ujawniły obraz niespójności i nieskuteczności całego systemu.
Kontrole pokazały ponadto, że - biorąc pod uwagę skalę nieprawidłowości - przypadki zgonów dzieci, które nie otrzymały pomocy w odpowiednim czasie, są czymś więcej, niż tylko pojedynczymi wydarzeniami spowodowanymi błędami człowieka.
Wykazano, że niemal w co trzeciej placówce pracuje mniejsza liczba lekarzy niż zadeklarowano to w umowach.
W około 30% lecznic świadczenia były ponadto udzielane przez osoby niezgłoszone do realizacji umowy, a w siedmiu przypadkach ci sami lekarze świadczyli usługi w ramach dwóch różnych umów (np. dotyczącej szpitalnego oddziału ratunkowego oraz nocnej opieki) lub w tym samym czasie ten sam zespół lekarsko-pielęgniarski zabezpieczał dwa miejsca udzielania świadczeń.
W 17 placówkach stwierdzono także brak możliwości korzystania z samochodu osobowego przez lekarza, natomiast w 9 przypadkach, mimo deklaracji, nie był zapewniony transport sanitarny. W 12 placówkach nie istniała również możliwość wykonania na miejscu badań laboratoryjnych i rtg.
Po ogłoszeniu wyników kontroli NFZ reakcja Ministerstwa Zdrowia i samego Funduszu była błyskawiczna.
- W ocenie ministra zdrowia, w ramach zmian należy zwiększyć dostęp do pediatrów w zakresie podstawowej opieki zdrowotnej, tak aby z porady pediatry można było skorzystać wieczorem, w nocy i w święta, nie tylko w szpitalu. Chodzi o możliwość prowadzenia podstawowej opieki lekarskiej nie jedynie przez lekarzy rodzinnych, ale także lekarzy pediatrów oraz internistów - wyjaśnia portalowi rynekzdrowia.pl Krzysztof Bąk, rzecznik prasowy ministra zdrowia.
Fundusz zapowiedział z kolei, że w przyszłości będą premiowane w konkursach placówki posiadające pediatrów i dysponujące sprzętem rejestrującym zgłoszenia pacjentów.
Dodatkowymi punktami mają być też nagradzani świadczeniodawcy mający laboratoria i sprzęt rtg.
Propozycjom tym nie towarzyszyła jednak odpowiedź na pytanie, skąd wziąć odpowiednią liczbę pediatrów, skoro - według danych Naczelne Izby Lekarskiej - czynnych zawodowo lekarzy z II stopniem tej specjalizacji jest obecnie zaledwie 6,6 tys. w całym kraju.
Zdaniem Bolesława Piechy (PiS), do niedawna przewodniczącego sejmowej Komisji Zdrowia, a obecnie senatora, kontrola nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej wykazała niespójność kontraktów z rzeczywistością i małą dbałość NFZ o efektywne wydatkowanie publicznych środków na ochronę zdrowia.
- Konieczne wydaje się wzmocnienie nadzoru i stosowanie, w przypadku niedotrzymywania przez świadczeniodawców nocnej opieki warunków umów, drakońskich kar. Uzyskane w ten sposób pieniądze mogłyby być przekazywane na rzecz Państwowego Ratownictwa Medycznego: byłoby zdecydowanie lepiej, gdyby do pacjentów przyjeżdżało po prostu pogotowie - przekonuje w rozmowie z Rynkiem Zdrowia Bolesław Piecha.
- Obecny system jest niespójny: Państwowe Ratownictwo Medyczne robi swoje, nocna opieka medyczna - swoje, szpitale - swoje.
Gdzieś pomiędzy nimi błąka się zagubiony pacjent. Jeżeli nikt nie jest w stanie zintegrować działania tych zakresów, zlikwidujmy opiekę nocną i świąteczną. Miało być lepiej i taniej, jest drożej i gorzej - dodaje Piecha.
Przypomina również, że w przeszłości starano się, aby opieka nocna i świąteczna była wpisana w POZ.
W opinii naszego rozmówcy, warto wrócić do źródeł i ponownie umieścić ją w zakresie obowiązków lekarzy POZ-u.
- Są na to pieniądze, a skutecznie egzekwowane świadczenia przyniosą więcej korzyści niż tworzenie doraźnych pomysłów na poprawę sytuacji - ocenia Bolesław Piecha.
Założenia były dobre Także zdaniem posłanki Beaty Małeckiej- Libery (PO), wiceprzewodniczącej sejmowej Komisji Zdrowia, należy przyjrzeć się raz jeszcze systemowi podstawowej opieki zdrowotnej.
W jej opinii, założenia pracy lekarzy rodzinnych były bardzo dobre, ale na nich się skończyło.
- Po drodze wiele się wydarzyło, wyjęto np. z POZ-u różnego rodzaju zadania, w tym również opiekę nocną i świąteczną, która została wyodrębniona z obowiązków lekarza rodzinnego i przekazana lekarzom spoza systemu - mówi Rynkowi Zdrowia Beata Małecka-Libera.
Posłanka zwraca uwagę, iż spowodowało to zatracenie sensu roli lekarza POZ-u. Rozmyły się także oczekiwania związane z kompleksową opieką nad pacjentem.
- Można osobno kontraktować internistów, pediatrów, można szukać innych rozwiązań. Ja jednak jestem za zbudowaniem silnej pozycji lekarza rodzinnego - zaznacza Beata Małecka-Libera.
- Ważne jest ponadto, aby pacjent nie musiał błądzić w systemie. Na razie jest tak, że jeśli potrzebuje pomocy poza godzinami pracy swojego lekarza rodzinnego, trafia najczęściej na SOR, ponieważ nie wie, dokąd ma iść i do kogo się zwrócić. Ponadto lekarz rodzinny powinien wiedzieć, co się z nim działo, aby móc kontynuować leczenie.
Tego wszystkiego obecnie brakuje i to jest ogromna luka - dodaje.
- Formalnie nocna opieka pozostaje w POZ-ie, ale faktycznie w jej ramach nie działa. Powinna być wprawdzie kontraktowana odrębnie, ale nie jako nocna przychodnia. Jeśli ktoś jest naprawdę chory, szuka pomocy w pogotowiu lub w SOR-ze. W nocy i w święta lekarz powinien przyjechać do domu pacjenta i rozstrzygnąć, czy chory może następnego dnia pójść do swojego lekarza pierwszego kontaktu czy też musi natychmiast zgłosić się do szpitala. Takie dyżury nocne winni pełnić lekarze rodzinni, znający swoich pacjentów - proponuje Marek Balicki, były minister zdrowia, obecnie dyrektor Szpitala Wolskiego w Warszawie.
Marek Balicki zwraca uwagę, że tak właśnie funkcjonuje nocna pomoc w Danii i system ten doskonale zdaje tam egzamin. Jego zdaniem, powinny także dokonać się zmiany w zakresie obszaru działania nocnej opieki: obecnie na jednego lekarza przypada 50 tys. mieszkańców, podczas gdy powinno ich być około 25 tys. - W naszych warunkach pacjent jest wręcz skazany na zagubienie w systemie. Tymczasem wystarczyłby jeden stały numer telefonu, pod którym w określonych rejonach dyżurowaliby lekarze POZ-u znający lokalną społeczność. Na pewno nie kosztowałby to więcej niż obecne rozwiązania - dodaje były minister zdrowia.
Ostatnia deska ratunku Jak mówi nam Agnieszka Zelek ze Szpitala Specjalistycznego im. Jędrzeja Śniadeckiego w Nowym Sączu, który ma umowę na opiekę nocną i świąteczną, a ponadto prowadzi także SOR - pacjenci szukają pomocy przede wszystkim w szpitalnym oddziale ratunkowym.
- Jesteśmy w o tyle dobrej sytuacji, że możemy odesłać pacjentów z SOR-u do nocnej i świątecznej opieki. Kiedy przenieśliśmy nocną opieką do innego budynku, okazało się, że nie zdaje to zupełnie egzaminu.
Chorzy nie mogli tam trafić lub w ogóle nie chcieli wychodzić z oddziału ratunkowego. Skończyło się tak, że na potrzeby nocnej opieki wyremontowane zostały pomieszczenia tuż obok niego, ale z osobnym wejściem. Wszyscy są z tego rozwiązania zadowoleni - mówi Agnieszka Zelek.
Konkursu na opiekę nocną i świąteczna nie udało się natomiast wygrać Uniwersyteckiemu Centrum Klinicznemu w Gdańsku. - Źle się stało, bo większość pacjentów trafiających na SOR powinna zostać zaopatrzona właśnie w przychodni nocnej opieki - mówi nam Ewa Książek-Bator, dyrektor naczelny gdańskiego UCK.
NIK kontrolując w ubiegłym roku pogotowia i szpitalne oddziały ratunkowe, wskazał na wiele nieprawidłowości w ich funkcjonowaniu. Przyczyną, zdaniem kontrolerów Izby, są luki w systemie POZ-u, długie kolejki w przychodniach oraz niewydolny system pomocy nocnej i świątecznej.
A na takie problemy kosmetyczne zabiegi nie pomogą.
Więcej informacji w miesięczniku "Rynek Zdrowia"