Kosmetyczne zmiany niewiele pomogą

Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha twierdzi że wicepremier Grzegorz Kołodko łaknie sukcesu. Ten sukces można osiągnąć decydując się na radykalne działania na rzecz reformy finansów publicznych.

Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha twierdzi że wicepremier Grzegorz Kołodko łaknie sukcesu. Ten sukces można osiągnąć decydując się na radykalne działania na rzecz reformy finansów publicznych.

Robert Gwiazdowski, Centrum im. Adama Smitha

Mam wrażenie, że wicepremier Grzegorz Kołodko łaknie sukcesu. Ten sukces można osiągnąć decydując się na radykalne działania na rzecz reformy finansów publicznych. Żadne kosmetyczne zabiegi - choćby w podatkach - tego nie zagwarantują. Dziś system podatkowy utrudnia akumulację kapitału i blokuje rozwój klasy średniej. Ulgi wzięły się stąd, że ktoś uznał, że podatki są zbyt wysokie - więc trzeba ulżyć niektórym podatnikom. I dlatego, jeśli decydujemy się na likwidację ulg, musimy jednocześnie obniżyć stawki. I to nie o 2 pkt proc. - to niczego nie zmieni, nie będzie miało ożywczego wpływu na gospodarkę. Trzeba pójść za ciosem, zaproponować głęboką reformę, przestać poruszać się w sferze ideologii. Mamy do wyboru: albo po obniżeniu podatków za 3 lata zwiększą się wpływy z nich, albo przy niezmniejszonych obciążeniach za 5 lat wszystko się rozleci. Problem w tym, że politycy nie mają dostatecznej odwagi, myślą w kategoriach cyklu politycznego, który trwa 4 lata. A trudno do takiego cyklu dopasować gospodarkę. Wszystkie zmiany - likwidacja ulg i obniżka stawek - powinny zostać wprowadzone w jednym czasie.

Reklama

Jeremi Mordasewicz, Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych

Gdyby propozycje zmiany w systemie podatkowym nie uzyskały poparcia w Sejmie, mielibyśmy kolejną zmarnowaną szansę. Wielu posłów zachowuje się jak lobbyści, ale miejmy nadzieję, że pomysł likwidacji ulg jednak przejdzie. Z systemu trzeba wyrzucić wszystkie zwolnienia. Wprowadzenie zerowej stawki dla najmniej zarabiających to racjonalny pomysł. Ale trudno zaakceptować forsowane przez PSL pomysły wprowadzenia 50-proc. stawki dla najlepiej zarabiających. Zapewne chodzi o zwiększenie dochodów do budżetu, tak by stać go było na stosowanie dopłat dla rolników po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej.

To samo można osiągnąć, reformując KRUS. Przez zwiększenie podatków dokonujemy transferu środków z rentownych sektorów do rolnictwa, gdzie pracuje jedna piąta społeczeństwa, wytwarzając zaledwie 4% PKB. Poza tym bardzo źle by się stało, gdyby reforma finansów publicznych miała się kończyć na zmianach w podatkach. Powinniśmy przede wszystkim mówić o ograniczeniu transferów socjalnych, które rozsadzają nam wydatki budżetowe. Miejmy nadzieję, że jeśli plany ministra Kołodki nie zyskają akceptacji części koalicji, to poprze je opozycja.

Mateusz Szczurek, ING Bank Śląski

Wprowadzenie 50-proc. stawki dla najbogatszych może zniwelować efekty obniżki podatku PIT, zarówno po stronie dochodów budżetu, jak i wpływu na gospodarkę. Być może dochody nie spadną, za to zmiany w podatkach nie będą miały wpływu na zwiększenie skłonności do oszczędzania. Znaczna część oszczędności jest generowana przez osoby rozliczające się w górnych przedziałach skali podatkowej. Ostateczny rezultat zależy od tego, na jakim poziomie zostałby ustalony ten dodatkowy próg. Jednak stawki PIT nie są dla gospodarki tak ważne, jak podatku od firm. Nie wiadomo, co dalej będzie działo się z CIT. Poza tym co dalej z KRUS-em, z dotacjami dla przedsiębiorstw państwowych, agencjami i funduszami celowymi, wydatkami socjalnymi? Zmiany w tych wszystkich dziedzinach mogą być bardzo kosztowne politycznie, choćby reforma Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego. Nie sądzę, żeby poparł ją PSL. A to właśnie ona mogłaby przynieść dużo pozytywnych efektów.

Iwona Pugacewicz-Kowalska, CA IB Securities

Musimy zdawać sobie sprawę z ograniczeń politycznych. Oczywiście, najlepszym rozwiązaniem byłoby zlikwidowanie wszystkich ulg i wprowadzenie podatku liniowego. Powstałby system prosty i przejrzysty, jednak w początkowej fazie jego obowiązywania dochody budżetowe mogłyby być niższe. Podatek liniowy to jednak wśród polityków bardzo niepopularna koncepcja. Co do 50-proc. stawki dla najbogatszych - wiele zależałoby od tego, od jakiego progu dochodów miałby on być płacony. W Polsce większość ludzi żyje z dochodów z własnej pracy. Nowy podatek uderzyłby w najlepszy człon klasy średniej. Nasi politycy muszą zacząć brać pod uwagę, że niebawem kraje zaczną konkurować swoimi systemami podatkowymi. Gdy znikną bariery w przepływie osób, wysokość podatków i płynność rynku pracy będzie miała duże znaczenie przy wyborze miejsca zamieszkania. Dziś kierują się tym firmy, wybierając miejsce do prowadzenia inwestycji, za kilka lat zaczną tak robić osoby fizyczne.

Parkiet
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »