Kredyty o stałej stopie to przyszłość?

Najpierw franki, a teraz zmienna stopa WIBOR pogrąża kredytoborców. Efekt - raty kredytów ludzi, którzy zaciągnęli je na mieszkanie poszybowały w górę i coraz więcej gospodarstw domowych ma trudności z ich spłatą. Sytuacja będzie się powtarzać, póki nie ucywilizujemy rynku kredytów mieszkaniowych. Jak to zrobić radzą uczestnicy dyskusji Europejskiego Kongresu Finansowego.

- Pod względem monokultury zmiennej stopy Polska jest ewenementem w Europie (...) Aktualnie następuje materializacja ryzyka stopy procentowej - mówił podczas dyskusji w ramach Kwadransa z Europejskim Kongresem Finansowym Andrzej Dżuryk, członek Komitetu Zarządzającego oddziału banku Société Générale w Polsce.

Jeszcze do niedawna ludzie, którzy chcieli kupić mieszkanie zaciągali kredyty wyłącznie na zmienną stopę WIBOR. Ale gdy Rada Polityki Pieniężnej w październiku zeszłego roku ruszyła w pogoń za galopująca inflacją, główna stopa naszego banku centralnego wzrosła z 0,1 proc. do 6 proc. A wzrośnie jeszcze bardziej. To ona ciągnie za sobą oprocentowanie kredytów udzielanych na zmienną stopę i końca nie widać.

Reklama

Andrzej Dżuryk mówi, że sytuacja ta przypomina los frankowiczów. Do lata 2008 roku frank był tani (rekord wynosił nieco mniej niż 2 zł za franka pod koniec lipca 2008 roku). Ludzie na potęgę zadłużali się w szwajcarskiej walucie, aż wybuchł wielki globalny kryzys finansowy. Pieniądze inwestorów uciekły z bardziej ryzykownych rynków do "bezpiecznych przystani", a za franka płacimy już 4,8 zł. Kiedyś kredytobiorcy wzięli na siebie ryzyko walutowe, a teraz pozywają za to banki.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

WIBOR-owicze jak frankowicze

W obu przypadkach powód boomu kredytowego był jeden - pieniądze można było pożyczyć tanio. Kiedyś tani był frank, a w epoce najniższych stóp procentowych w historii - także kredyt w złotych. Ale kredyty mieszkaniowe bierze się na 25-30 lat lub nawet więcej. Dlatego jedynym rozwiązaniem jest kredyt na stała stopę.   

- Rynek kredytów mieszkaniowych wymaga regulacji, tak aby zabezpieczyć klientów przed braniem na siebie nadmiernego ryzyka (...) Chodzi o okresowo stałą stopę kredytu. Im dłuższy okres, tym mniejsze ryzyko dla konsumenta, a w efekcie - dla finansującego banku - mówił Andrzej Dżuryk.  

Rynek kapitałowy mógłby w tym pomóc - deklaruje prezes Warszawskiej Giełdy Papierow Wartościowych Marek Dietl.   

- Problemem w Polsce jest to, że ryzyko brali na siebie konsumenci, a instytucjami do brania ryzyka są banki - powiedział.

Po pierwsze w taki sposób, żeby zachęcić banki do krótkiej sprzedaży obligacji Skarbu Państwa, by bank udzielający kredytu na stałą stopę mógł zabezpieczyć ryzyko stopy procentowej. Na czym ten mechanizm polega?

Bank pożycza obligację skarbową i gwarantuje, że ją odda dopiero po spłacie kredytu. Po tym, jak bank obligację pożyczy - zaraz ją sprzedaje. Kiedy stopy rosną i bank traci udzielonym kredycie na stała stopę, ceny obligacji spadają, a to kompensuje straty. Może więc w każdej chwili kupić obligację i ją oddać. Kiedy stopy spadają, bank zyskuje na oprocentowaniu kredytu, a więc może oddać obligację dopiero po jego spłacie.

Mała płynność obligacji Skarbu Państwa

Kłopot polega na tym, że rynek BondSpot na którym handluje się skarbowymi obligacjami jest za mało płynny, żeby instytucje mogły sobie pozwolić na nim na taki handel. Marek Dietl mówi, że rynek TBSP, na którym handluje się obligacjami ma udział w obrotach tymi papierami w granicach 6-12 proc.   

- Pierwsza odpowiedź byłaby - zwiększyć płynność na rynku obligacji skarbowych prowadzonych przez BondSpot (...) Banki mogłyby rozważyć, żeby na rynek TBSP dopuścić innych inwestorów. Pierwszym krokiem byłyby płynne obligacje Skarbu Państwa.

Oczywiście optymalnie byłoby, gdyby Skarb Państwa emitował papiery o terminach zapadalności podobnych do terminów spłaty kredytów, a więc na przykład na 30 lat. I tu musimy dodać, że kolejny problem polega na tym, że za mało chętnych jest, żeby państwu znajdującemu się w tym stanie, jak nasze obecnie ktoś pożyczył pieniądze na 30 lat.

Skąd ma być wiadomo, na jaką stopę powinien być oprocentowany kredyt, powiedzmy w okresie rozliczeniowym 5 lub 10 lat, bo na 30-letnie obligacje nie ma co liczyć? Spółka zależna GPW, GPW Benchmark pracuje nad stawkami referencyjnymi także na takie terminy. Ale skąd je brać? Oczywiście z transakcji repo.

Banki już nie pożyczają sobie pieniędzy bez zabezpieczenia na rynku międzybankowym, ale robią to poprzez transakcje repo. Sprawa jest w sumie prosta - Jeden bank drugiemu pożycza na pewien okres pieniądze, a drugi w zastaw daje mu skarbowe obligacje. Problem jednak polega na tym, że banki nawet pod zastaw obligacji nie pożyczają sobie pieniędzy na okres dłuższy niż 30 dni. Dlaczego?

Szkodliwy podatek bankowy

Bo jest podatek bankowy i każdy bank się stara by na dzień jego naliczania mieć jak najwięcej skarbowych obligacji (od nich nie płaci się podatku). Pożyczają więc sobie pieniądze najwyżej na 30 dni. Dlatego nie ma mowy o tym, żeby wyliczyć stopy referencyjne na dłuższe okresy.

- Gdyby zlikwidować podatek bankowy od transakcji repo (...) banki byłyby w stanie na dłuższy termin pożyczać pod zastaw obligacji. A wtedy można by na dłuższy okres wyliczać stopy procentowe pochodzące z tych transakcji - mówił Marek Dietl. 

- Mogłoby być wtedy stawki na wiele lat (...) Mogłyby być podstawą oprocentowania kredytów na dłuższy termin. Teraz nie wiadomo skąd biorą się stopy okresowo stałe oferowane przez banki - dodał.

Trzecia możliwość stworzenia prawdziwego rynku kredytów oprocentowanych na stałą stopę to emisje listów zastawnych dla inwestorów detalicznych. Banki emitują listy zastawne by zabezpieczać je udzielonymi wcześniej kredytami hipotecznymi, a raczej ich spłatami. Inwestorzy detaliczni zarabialiby więc na tym, ze bank udzielił komuś kredytu.   

- Potrzebujemy też połączenia oszczędzania długoterminowego z kredytowaniem długoterminowym, np. w formie kas oszczędnościowo-budowlanych - powiedział Marek Dietl.

- Ważne jest, żeby rosła suma bilansowa Polaków nie tylko przez zadłużenie, ale także przez oszczędzanie - dodał.

Jacek Ramotowski

Zobacz również: 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »