Kręta droga do wolnego rynku gazu

Za liberalizacją rynku gazu są wszyscy: rząd, najwięksi odbiorcy i główny dostawca. Jednak każdy widzi ten proces nieco inaczej i szuka w nim własnych korzyści.

Za liberalizacją rynku gazu są wszyscy: rząd, najwięksi odbiorcy i główny dostawca. Jednak każdy widzi ten proces nieco inaczej i szuka w nim własnych korzyści.

Po co liberalizować obrót gazem?

Choćby po to, abyśmy mogli w ogóle mówić o rynku. Obecnie mamy praktycznego monopolistę, który dzieli i rządzi - z wszystkimi tego konsekwencjami dla gospodarki i odbiorców.

Pamiętajmy jednak, że dyskusja o "uwolnieniu gazu" na razie dotyczy jedynie odbiorców hurtowych ilości surowca.

PGNiG dostarcza ponad 98 proc. gazu w Polsce. Przy aktualnej strukturze dostaw surowca, wciąż małej liczbie interkonektorów i w wielu miejscach ograniczonych zdolnościach przesyłu, rynek gazu de facto nie istnieje.

- Efektem tego są dziwne ceny surowca i konieczność jego taryfowania.

Reklama

Warto dodać, że brak rynku odbija się na samym PGNiG-u, który choćby w minionym sezonie grzewczym musiał sprzedawać gaz poniżej kosztów jego pozyskania - uważa menedżer z branży chemicznej.

Odrobina rynku?

Analitycy są zgodni, że liberalizacja rynku gazu będzie korzystna dla Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa.

Firmy chemiczne, najwięksi odbiorcy na rynku, będą w stanie dywersyfikować dostawy jedynie w szczątkowym stopniu.

- Nie będą miały dużego wyboru.

Polski system przesyłowy nie jest w stanie obsłużyć rynku w taki sposób, by każdy mógł się nasycić zagranicznym gazem. I tak PGNiG pozostanie kluczowym graczem i będzie realizował 70-80 proc. dostaw gazu dla chemii - uważa Paweł Burzyński z DM BZ WBK.

Znaczenia liberalizacji rynku gazu i wyzwań z tym związanych nie ukrywa szefowa potentata, prezes Grażyna Piotrowska-Oliwa.

- Spółka jest już gotowa, by od października tego roku dostarczać na rynek 100 mln m sześc. gazu kwartalnie - śmiało deklaruje pani prezes. - W tej sprawie blisko współpracujemy z prezesem URE. Wszystkie koncepcje są koordynowane i przygotowywane we współpracy z nami. Jak wiadomo, do pierwotnej koncepcji Programu Uwolnienia Gazu (PUG) zgłoszonych zostało bardzo wiele uwag, w wielu miejscach sprzecznych i wykluczających się. Dlatego, wspólnie z prezesem URE, wypracowaliśmy inny, przejściowy model, który będzie zastosowany przed uwolnieniem docelowego poziomu 70 proc. wolumenów trafiających do przesyłu.

"Nowy model" ma pozwolić na otwarcie rynku, przetestowanie rozwiązań giełdowych i sprawdzenie popytu.

Od jego poziomu będzie zależało wywiązanie się PGNiG-u z deklaracji dostarczania na rynek 400 mln m sześc. gazu rocznie.

- Musimy być przygotowani do wielkości, których będzie oczekiwał rynek.

Stopniowo ta ilość będzie wzrastać, by osiągnąć, tak jak było to przewidywane w PUG, 70 proc. całości wolumenów trafiających do przesyłu - mówi Piotrowska-Oliwa.

Specjaliści są zgodni, że rynek gazu przyniesie potentatowi zarówno zyski, jak i straty. Z jednej strony spółka straci część klientów (choć nie wiadomo, jak dużą i kiedy to nastąpi). Z drugiej strony możliwe będzie urealnienie cen gazu. Tak, aby nie powtórzyła się sytuacja, kiedy to PGNiG dopłaca do sprzedawanego w kraju surowca.

Generalnie uwolnienie rynku gazu oznacza duże zmiany i spore wyzwanie organizacyjne dla PGNiG-u.

- Wcześniej tradingiem gazu w ogóle się nie zajmowaliśmy - przyznaje prezes Piotrowska-Oliwa. - Musimy zbudować zespół, który przygotuje odpowiednie procedury. Musimy też monitorować ilość gazu dostępnego w danym momencie na rynku. Trzeba pamiętać, że chcemy zaproponować klientom konkretne kontrakty. Nie będzie tak, że ten obrót będzie ciągły i w dowolnym momencie będzie można do nas przyjść z ofertą zakupu. Muszą to być kontrakty terminowe.

Bój o obligo

Bardziej sceptycznie do uruchomienia rynku gazu w proponowanej przez PGNiG formie jest nastawiona branża chemiczna. Sednem sporu jest kwestia obliga, czyli minimalnej ilości gazu, która ma być sprzedawana na wolnym rynku.

Zgodnie z propozycją zawartą w poselskiej nowelizacji prawa energetycznego, firmy handlujące gazem ziemnym miały być zobowiązane do sprzedaży przynajmniej 15 proc. gazu na giełdzie. Kluczowe jest słowo - miały, bo propozycja upadła. Obligo gazowe miało wejść w życie jeszcze w tym roku. Tyle że wszystko wskazuje na to, że czeka nas poważny spór, a jego finału nie sposób teraz przewidzieć.

Obszerne kilkunastostronicowe stanowisko w kwestii obliga wysłał do Wojciecha Jasińskiego, przewodniczącego sejmowej Komisji Gospodarki, PKN Orlen. Spółka ta jest obecnie jednym z największych odbiorców gazu w kraju. Stanowisko dotyczyło jednego zwłaszcza aspektu poselskiego projektu ustawy o zmianie ustawy prawo energetyczne.

Spółka przede wszystkim skupiła się na kwestii obliga. Co więcej, jak nieoficjalnie słychać w branży chemicznej, stanowisko Orlenu jest miarodajne praktycznie dla wszystkich z branży chemicznej.

W opinii PKN Orlen, proponowana (procentowa) ilość gazu, jaka miała trafić na rynek giełdowy, jest niewystarczająca dla wykreowania konkurencyjnego rynku hurtowego gazu i może spowodować dalszy wzrost cen gazu ziemnego dla odbiorców przemysłowych.

Teraz, gdy wszystko wskazuje, że obliga przynajmniej na razie w ogóle nie będzie, sytuacja wydaje się jeszcze bardziej zaogniona, a stanowisko Orlenu jeszcze nabiera mocy. Pamiętajmy, że już 15-procentowe obligo budziło sprzeciw Orlenu.

- Przedstawione w projekcie 15- proc. obligo giełdowe jest obowiązkiem neutralnym dla istniejących zobowiązań kontraktowych PGNIG -u.

Wynika to z faktu, że PGNIG poprzez zarezerwowane moce na połączeniach międzysystemowych z Czechami (Moravia), Niemcami (Lasów) oraz na SGT Jamał (tzw. rewers wirtualny), biorąc udział w procedurze "open season" na tych samych warunkach jak pozostali uczestnicy procedury - blokuje faktycznie całą przepustowość wobec pozostałych uczestników rynku gazu, a dodatkowo - poprzez zwiększenie potencjału krajowego wydobycia gazu - może wprowadzić na rynek ponad 15 proc. wolumenu gazu stanowiącego nadwyżkę względem obecnie zakontraktowanego zapotrzebowania na gaz w kraju - czytamy w stanowisku PKN-u.

Reasumując, według Orlenu, praktyczna realizacja wymogu giełdowego może oznaczać dla rynku podaż na giełdę gazu z terytorium UE, tańszego względem gazu rosyjskiego, którego cena giełdowa będzie jednak wyższa.

- W konsekwencji może to oznaczać, iż największa część uzasadnionych kosztów pozyskania gazu przez PGNiG, czyli gaz z kontraktu jamalskiego, pozostanie poza mechanizmem rynkowym, a to będzie miało przełożenie wprost na wyższą taryfę na gaz w części niepodlegającej obrotowi giełdowemu, którego podaż na rynek pozostanie na niezmienionych zasadach (czyli poprzez obowiązujące kontrakty długoterminowe łączące PGNIG i odbiorców przemysłowych). Ponadto od połowy 2014 roku krajowy bilans gazowy zostanie uzupełniony o gaz sprowadzany przez Terminal LNG , który obecnie jest droższy względem oferowanego gazu z istniejących kierunków dostaw - argumentuje Orlen.

Nic więc dziwnego, że w ocenie spółki istnieje uzasadnione ryzyko, że ograniczenie obowiązku giełdowego do 15 proc. nie pozwoli prezesowi URE wydać decyzji o uwolnieniu cen gazu (w pierwszym etapie) dla odbiorców przemysłowych.

Technicznie i teoretycznie...

Po stronie odbiorców zdaje się być prezes Urzędu Regulacji Energetyki Marek Woszczyk.

- Uważam, że na rynku publicznym powinno być zbywane 70 proc. gazu konsumowanego w Polsce. Tyle zużywa przemysł, a moim celem jest uwolnienie cen dla tego segmentu odbiorców i w związku z tym obroty na rynku publicznym powinny być skorelowane ze zużyciem gazu przez przemysł. Jeżeli z jakichś powodów konieczne byłoby stopniowe dochodzenie do poziomu 70 proc., to za absolutne minimum uważam wykreowanie rynku o obrotach rzędu 30 proc. konsumpcji gazu w Polsce.

Inaczej kreowane na tym rynku indeksy cenowe nie będą wiarygodne - przyznaje szef URE.

Zasadne jest więc pytanie, czy jednak będzie można zbudować rynek bez obliga? Czy po prostu będzie wystarczająca ilość gazu? Czy w ogóle rynek ruszy?

- Ruszy, ale bez obliga giełdowego nie w skali zadowalającej, tzn. generującej sygnały cenowe mogące być punktem odniesienia dla innych transakcji. Przy 100 mln m sześc. sprzedaży trudno się spodziewać, że będziemy mieć do czynienia z wiarygodnym indeksem cenowym. Na początek dobre jednak i to - przyznaje Woszczyk.

Techniczne rynek będzie mógł już ruszyć we wrześniu. Wkrótce TGE ma być operacyjnie i instytucjonalnie gotowa do uruchomienia giełdowego obrotu gazem. Wprawdzie zatwierdzona instrukcja ruchu i eksploatacji sieci gazowej dla Gaz-Systemu, która otwiera drogę do giełdowego obrotu gazem, formalnie wejdzie w życie pierwszego grudnia, ale według Woszczyka, to nie jest bariera dla samego uruchomienia giełdy gazu.

Obrót gazem na giełdzie może zacząć się przed pierwszym grudnia, natomiast zawarte kontrakty powinny mieć termin realizacji od pierwszego grudnia.

Grudniowy termin wejścia w życie instrukcji ruchu i eksploatacji dla Gaz-Systemu wynika stąd, że gazowe spółki dystrybucyjne muszą mieć określony prawem czas na dostosowanie do instrukcji Gaz-Systemu swoich instrukcji ruchu i eksploatacji.

Kto tupnie nogą?

Według naszych rozmówców z branży gazowej i chemicznej, finałem sporu o rynek gazu może być nawet dyskusja na szczeblu rządu. Na razie bowiem nikt nie zamierza ustąpić. W końcu w grę wchodzą milionowe straty lub zyski.

- Być może będzie potrzebne "polityczne tupnięcie nogą" i wówczas jedna ze stron będzie musiała pogodzić się z porażką - uważa menedżer z branży chemicznej.

A spory warto zakończyć. Liberalizacja jest bowiem kwestią kluczową także dla bezpieczeństwa gazowego kraju, bo ściśle powiązaną z realizacją strategicznych projektów Gaz-Systemu.

Co więcej, już niedługo może się okazać, że stały rozwój systemu polskich gazociągów przesyłowych i innych obiektów infrastruktury gazowej w sposób praktyczny umożliwia liberalizację polskiego rynku gazu, przyczyniając się do zwiększenia konkurencji i pozwalając nowym podmiotom na korzystanie z sieci przesyłowej oraz dostęp do tańszego surowca na europejskim rynku.

Kwestia, kiedy i jak głęboko otworzy się na konkurencję krajowy rynek gazu wymaga decyzji politycznej, ale jej wprowadzenie w życie wymaga zakończenia kluczowych inwestycji w infrastrukturze przesyłowej gazu.

Dariusz Malinowski

Dowiedz się więcej na temat: gaz | wolny rynek | liberalizacja rynku gazu | odbiorcy | Nowy Przemysł
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »