Krwawy biznes: 55 dolarów za skórę
Aby uszyć jedno futro, zabija się średnio 27 szopów, 150 gronostai, 11 rysiów, 18 lisów, 55 norek lub 100 szynszyli. Choć większość ludzi cywilizowanych odchodzi od tych produktów, popyt na futra rośnie.
Zdaniem znawców branży garbarskiej, jest o co walczyć. Tylko w ciągu ostatnich trzech lat wartość futer sprzedanych na świecie wzrosła z 9 do 12 mld USD. Ceny poszły w górę częściowo z powodu zakazów, jakie poszczególne państwa wprowadzają na swoim terenie. Silny sprzeciw opinii publicznej doprowadził już do likwidacji hodowli zwierząt futerkowych w Wielkiej Brytanii i Holandii. Szwecja i Irlandia przymierzają się do wprowadzenia takich samych restrykcji.
Przemysłowy ubój
Jednak najbardziej w ostatnich dniach krytykowana jest Kanada. Ten bogaty, wysoko uprzemysłowiony kraj, który wytwarza 2 proc. światowego PKB, po latach przerwy powrócił do głośno krytykowanego na świecie zabijania fok. Mimo globalnego sprzeciwu, w tym roku Kanada podwyższyła liczbę przewidzianych do zabicia młodych fok o 5 tys. sztuk (mające 2-3 miesiące życia stworzenia są szczególnie "cenione" ze względu na jasne i delikatne futro).
W 2003 roku rząd kanadyjski przywrócił pozwolenia na polowanie na foki. Argumentem "za" była potrzebna zmniejszenia liczebności gatunku, który zdaniem kanadyjskich rybaków, pozbawiał ich dorszy. Rząd kanadyjski wydał wyrok na pięciomilionową populację fok, którą nakazał zmniejszyć o 975 tys. sztuk. W 2005 roku zabicie 325 tys. młodych foczek przyniosło Kanadyjczykom 15,5 mln USD zysku. Według rządu Kanady, polowanie na foki daje utrzymanie wielu rodzinom, a sam proceder odgrywa dużą rolę w gospodarce tego kraju.
Świat protestuje nie tylko z powodu samego zabijania dla zdobycia foczych skór. Największy sprzeciw i reakcję ludzi wywołuje sposób zabijania tych zwierząt - małe foczki są ogłuszane pałkami na oczach swoich matek i często na żywca pozbawiane skór. Pod uderzeniem harpuna tracą życie nawet kilkunastodniowe foki, na tyle ufne, że nie uciekają od ludzi.
Rzeź norek i szynszyli
Ciemną plamą na polskim przemyśle jest fakt, iż nasz kraj jest jednym z głównych importerów foczych skór. W 2004 roku, jak wyliczył Główny Urząd Statystyczny, rodzime zakłady sprowadziły blisko 80 tys. skór fok.
Polska należy do przodujących producentów futer w świecie. Największe fermy liczą nawet do 10 tys. samic norek. Liderem w tym procederze jest północno-zachodni region naszego kraju.
W Wielkiej Brytanii i Holandii hodowla zwierząt na futra już jest prawnie zakazana. W Szwecji i Irlandii dopiero przymierzają się wprowadzenia takiego zakazu. Niestety, w związku z europejskimi restrykcjami Holendrzy przenoszą swoje hodowle na nasze tereny. W męczarniach kona więc co roku w Polsce 600 tys. norek, 250 tys. lisów i 20 tys. szynszyli. Hodowcy przenoszą swoje fermy w miejsca, w których nikt nie przejmuje się losem zwierząt trzymanych w morderczych warunkach w klatkach i zabijanych w równie okrutny sposób. Podobnie jak przypadku kanadyjskich fok, także i u nas wiele jest dowodów na to, że często jeszcze żywe zwierzęta są obdzierane z futer.
Aby uszyć jedno futro, zabija się średnio 27 szopów, 150 gronostai, 11 rysiów, 18 lisów, 55 norek lub 100 szynszyli.
Czapka z psa, kocyk z kota
Płaszcze, koce, zabawki, rękawiczki, buty, futrzane wstawki do ubrań i ozdoby - tanie, bo "Made in China". A dlaczego tanie? Bo wytwarzane ze skór złapanych psów i kotów. Towary z ich skór trafiają do sklepów i na bazary europejskie. Są chętnie kupowane, bo po pierwsze, żaden kupujący nie wie nic o pochodzeniu składników np. koca lub zabawki dla dziecka a po drugie - ich niska cena zachęca do nabycia.
Jak wyjaśnia w rozmowie z INTERIA.PL Betsy Dribben, szefowa europejskiego oddziału Humane Society International kilka krajów zbojkotowało już handel tymi produktami. Są to Dania, Francja, Włochy, Belgia i Holandia.
- Ten bojkot utrudni handel nielegalnymi chińskimi produktami, jednak ze względu na otwarte granice nie powstrzyma całkiem tego eksportu - podkreśla Betsy Dribben.
Rocznie w Chinach ginie 1,5 mln psów i tyle samo lisów oraz 2 mln kotów. Chińczycy bronią się twierdząc, że nie musieliby tego robić, gdyby... nie było zapotrzebowania na ich produkty. A winę za zabijanie (wrzucanie do wrzątku, lub rzucenie klatką pełną zwierząt o betonową podłogę) rozkładają po części na klientów.
Szkocki eurodeputowany, Struan Stevenson, walczący o całkowite zablokowanie granic Europy dla chińskich produktów futerkowych wyjaśnia, że Chińczycy zabijają koty i psy, bowiem jest to materiał tańszy w produkcji, niż skóra syntetyczna. Jak dowiedziała się INTERIA.PL w biurze eurodeputowanego Stevensona, Chińczycy do garbowania skór psów i kotów używają chemikaliów zawierających dużo chromu, a przez to materiały te stają się niebezpieczne dla ludzi. Istnieje szansa, że uda się wprowadzić zakaz dla kolejnego zestawu chińskich towarów, bowiem argumenty Stevensona znajdują duże poparcie unijnego komisarza ds. handlu.
Betsy Dribben zapewnia, że w sprawie ochrony polskiego rynku przed tymi produktami będzie rozmawiać z polskimi eurodeputowanymi.
A.J.Kozak