Krynica: Kto nas namawia na euro?

Bardzo wiele zależy od kształtu całej polityki gospodarczej. Będzie ona znana dopiero, kiedy powstanie nowy rząd i sformułuje swoją strategię. Do tego momentu nie ma sensu twierdzić, że wejdziemy do strefy euro w konkretnym roku - powiedział INTERIA.PL Paweł Samecki, członek Zarządu NBP i dyrektor Departamentu zagranicznego.

- Jest możliwe, i technicznie, i politycznie, i ekonomicznie, że Polsce uda się to wcześniej niż przewidują analitycy Morgan Stanley (2012-2013 - red.). Są na świecie przykłady krajów, gdzie szybko zlikwidowano deficyt i to nie na zasadzie sztucznego przymuszenia. Takimi przykładami są Irlandia, kraje bałtyckie czy nawet Słowacja, więc perspektywa dla Polski nie musi być odległa o 5-6 lat, czego obawiają się analitycy ze względu na ryzyko niespełnienia kryterium fiskalnego - dodał Samecki.

Plusy i minusy

Niewątpliwym plusem przystąpienia do strefy euro jest zwiększenie obrotów handlowych, a przez to wzrost dochodów. Wartość tego wzrostu jest oczywiście zależna od struktury gospodarki danego kraju, jej otwartości, elastyczności i wielkości - czym większa i bardziej otwarta, tym wartość wyższa. Szacunkowo, kraje wstępujące do strefy euro mogą się spodziewać w ciągu 20 lat wzrostu obrotów handlowych od 5 do nawet 60 proc., oczywiście na obszarze Wspólnoty - powiedziała podczas XV Forum Ekonomicznego w Krynicy Susan Schadler, wicedyrektor Departamentu ds. Europy Międzynarodowego Funduszu Walutowego.

Reklama

Podkreśliła także, że wejście do strefy euro obniża koszty transakcji międzynarodowych, niweluje niepewność co do kursów wymiany i spekulacje walutowe oraz daje pewność polityki gospodarczej danego kraju, co czyni dany rynek atrakcyjnym dla inwestorów zagranicznych. Im większe wahania przeżywa waluta narodowa, tym większe korzyści osiągnie kraj po przyjęciu euro.

Podkreśliła, że - według niej - Polska będzie krajem, który na wejściu euro skorzysta najbardziej.

Na co czekamy?

Według Jacka Rostowskiego, doradcy zarządu banku Pekao SA, wolne tempo wzrostu w krajach Unii stało się normą, tak jak i deficyt na poziomie 4 proc. Jeśli taka sytuacja się utrzyma, to lekiem będzie nadmuchanie wyjścia w postaci inflacji i inne kraje mogą na tym ucierpieć. Przed wejściem do strefy euro musimy więc wiedzieć, jak swoje problemy rozwiążą nasi wspólnotowi partnerzy.

Jak to robią Słowacy?

Elena Kohutikova, wiceprezes Narodowego Banku Słowacji, podkreśla ogromne znaczenie określenia perspektywy czasowej dla starań państw chcących wprowadzić euro.

Słowacja dla ujednolicenia stanowiska postawiła na współpracę banku centralnego i resortu finansów. Prace mające umożliwić spełnienie niezbędnych kryteriów rozpoczęto jeszcze przed przystąpieniem do UE. Do końca czerwca 2006 Słowacja chce znaleźć się w ERM, a z początkiem 2009 w strefie euro. Kohutikova podkreśliła, że niebywałe znaczenie ma zachęcanie przedsiębiorców - kiedy już istnieje konkretna perspektywa czasowa wejścia euro - do zmienionego podejścia zarządzania przepływami finansowymi i zmiany strategii pod tym kątem, na długo przed czasem wprowadzenia nowej wspólnej waluty.

INTERIA.PL/inf. własna
Dowiedz się więcej na temat: Słowacja | strefy | Krynica | członek zarządu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »