Kryptoaktywa trafią pod nadzór. Kto na tym skorzysta?

Przez lata nie wychylał głowy z podziemia, a wiedzieli o nim cośkolwiek tylko wyrafinowani matematycy, ideowi entuzjaści i zawodowi przestępcy. Teraz, kiedy zbliża się do pełnoletniości, nie można udawać, że go nie ma, choćby banki i instytucje publiczne zasłaniały sobie oczy. W dodatku bitcoin - bo o nim mowa - zainspirował powstanie wielu klas kryptoaktywów. Kryptoaktywa to ryzyko, jakiego dotąd świat nie znał - dla ciułaczy, instytucji finansowych, banków centralnych i całego systemu. Jak sobie z nim radzić?

Boom na kryptoaktywa, nie tylko na bitcoiny, ale także stablecoiny czy tokeny reprezentujące bardziej lub mniej konkretne dobra (NFT) oraz potrzeba "cywilizowania" tego złożonego obszaru aktywności finansowej były tematem seminarium "Ryzyko i Regulacje w Sektorze Bankowym" zorganizowanego przez Komisję Nadzoru Finansowego, Europejski Kongres Finansowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Dlaczego kryptoaktywami trzeba się zająć?

Po pierwsze dlatego, że na nie, a najbardziej na bitcoina, który jest wśród nich królem i stanowi 62 proc. światowego obrotu krypto, jest popyt, który rośnie. W Polsce kryptowaluciarzy jest więcej niż inwestorów na warszawskiej giełdzie. Według danych Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych ok. 3 mln Polaków ma jakieś kryptoaktywa, gdy na warszawskiej giełdzie jest ok. 2 mln rachunków inwestorów indywidualnych.

Bitcoina kupują zwykli ludzie. Według szacunków MFW, w Polsce ok. 3 proc. gospodarstw domowych ma w swoich kieszeniach kryptoaktywa, gdy na świecie średnio 7 proc. Ale liczba posiadaczy szybko zwiększa się, zwłaszcza wśród ludzi młodych. Równocześnie większość "oficjalnych" możliwości oszczędnościowych i inwestycyjnych w Polsce przynosi wyjątkowo nędzne stopy zwrotu. Taka sytuacja jest groźna i może spowodować nawet ucieczkę pieniędzy z banków.  

Reklama

Po drugie - powiązania pomiędzy rynkiem kryptowalut a tradycyjnym systemem finansowym wciąż się zacieśniają. Kryptoaktywa stanowią wprawdzie obecnie zaledwie 1 proc. całych globalnych aktywów, ale dynamiki z ostatnich lat nie można nie podziwiać. U nas banki nie trzymają w kasach bitcoinów, ale niedawno globalny bank inwestycyjny Goldman Sachs kupił fundusze ETF oparte na bitcoinach ethereum o wartości ok. 2 mld dolarów. Wcześniej czy później dotrze to i pod nasze strzechy.

- Nadal jest to bardzo mały segment globalnej ekonomii (...) ale powiązanie między krypto i tradycyjnym systemem finansowym są coraz mocniejsze - mówił podczas seminarium Geoff Gottlieb, starszy przedstawiciel regionalny MFW na Centralną, Wschodnią i Południowo-Wschodnią Europę.

- (Kryptoaktywa) są coraz ważniejszym problemem dla MFW. Mają znacznie dla równowagi pomiędzy wzrostem a stabilnością - dodał.

Otworzyły się drzwi wahadlowe

- Działają drzwi wahadłowe między oboma rynkami (...) krypto przenikają do tradycyjnych finansów, a tradycyjne rozwiązania zaczynają być stosowane na rynku krypto - powiedziała Agata Gawin, dyrektorka Departamentu Firm Inwestycyjnych w UKNF.

"Tradycyjne" instytucje finansowe potwierdzają, że gdyby mogły, otworzyłyby drzwi dla kryptoaktywów, bo ich klienci chcą mieć na nie ekspozycję.

Skoro zainteresowanie kryptoaktywami rośnie, ich użytkownicy, począwszy od spekulantów, a skończywszy na innowacyjnych instytucjach finansowych, chcieliby mieć pewien komfort prawny i wiedzieć, co jest, a co nie jest dozwolone. Niektóre polskie banki odmawiają np. założenia klientowi rachunku, gdyby ten miał go używać do finansowania transakcji na rynku kryptowalut lub trzymał na nim pochodzące z obrotu nimi pieniądze.

W ten sposób handel kryptowalutami jest traktowany jak działalność nielegalna, choć prawo przecież go nie zabrania. Powstaje zatem poważny problem i obszar wykluczenia finansowego. Obrót odbywa się w "szarej strefie", gdzie dużo łatwiej grasować przestępcom. Pokazały to liczne bankructwa, jak np. kryptogiełdy FTX na Bahamach, gdzie z rachunków wyparowało 8 mld dolarów, czy polskiej Bitmarket, z której zniknęło 100 mln zł (na tamte czasy). Ostatnio atak na giełdę Bybit spowodował 1,4 mld strat inwestorów w krypto.      

- Środowiska krypto są głównymi orędownikami regulacji - mówił przewodniczący KNF Jacek Jastrzębski.

W końcu - po trzecie - regulacjami kryptoaktywów zajęła się Unia Europejska uchwalając rozporządzenie Markets in Crypto Assets Regulation (MiCA). Ustanawia ono jednolite zasady dla rynku kryptoaktywów, obejmuje wszystkie ich klasy, wprowadza reguły dla emitentów i podmiotów prowadzących obrót. Regulacje nakazują przejrzystość postępowania i informacji, ujawnianie danych, autoryzację działalności i - w końcu - nadzór nad transakcjami. Czy to ma sens?

- To wciąż całkiem nowy obszar, ale regulacje mają sens - mówił Geoff Gottlieb.

- Wiele krajów jest w regulacyjnej luce i jest bardzo duże ryzyko niespójnych regulacji pomiędzy krajami, zwłaszcza tam, gdzie regulacje są słabsze (...) Chodzi o to, żeby regulator pokrył całość zjawisk związanych z krypto - dodał.

Rozporządzenie MiCA jest stosowane w całości od grudnia zeszłego roku, Polska jest - rzecz jasna - spóźniona, ale Ministerstwo Finansów zapowiada, że projekt wprowadzającej je ustawy będzie gotowy jeszcze w tym miesiącu.

- Najważniejsze jest, żeby człowiek wiedział, w co się pakuje i miał możliwość wykupienia tokenów w każdym czasie (...) Powstał projekt ustawy o rynku kryptoaktywów - powiedział wiceminister finansów Jurand Drop.

- MiCA było znaczącym krokiem. Regulacji podlega emisja, wprowadzenie do obrotu i obrót krypto (...) Ustawodawca pozwolił instytucjom (finansowym, czyli m.in. tradycyjnym bankom) rozpocząć działalność w zakresie krypto - mówiła Agata Gawin.

Niepoliczalne ryzyka

Z oczekiwanymi długo regulacjami kryptoaktywów wiążą się też ryzyka. I jest ich bardzo wiele. Pierwsze jest takie, że fakt, iż rynek stał się regulowany może zachęcać do wykorzystywania go przed podejrzane instytucje. "Legalizacja" kryptoaktywów może też zachęcać ciułaczy do coraz większego zaangażowania. Może być jak strzał startera w wyścigu leszczy.  

Idea regulacji - zgodnie z dominującym w Unii trendem - idzie ku dalekiej ochronie klienta na rynku finansowym. Tak może być teraz na "legalizowanym" rynku kryptoaktywów. Z jednej strony zupełnie absurdalne wydaje się, żeby klient banku nie mógł w nim "wynająć" skrytki, żeby bezpiecznie przechowywać swój klucz do portfela bitcoinów, jak kiedyś dama wynajmowała stalową skrzynkę na broszkę z diamentem po prababci. Z drugiej fakt objęcia rynku regulacjami i nadzorem może powodować roszczenia klientów, gdy zmaterializuje się nieuniknione ryzyko, przed którym regulacje nie zapobiegną.

- Jest pytanie, czy skoro wprowadziliśmy regulacje, to stajemy się gwarantem tego rynku - mówił Jacek Jastrzębski.

- Czy chcemy, żeby kryptobiznes był pod ochroną pieniędzy podatników? - pytał profesor SGH, były członek Rady Polityki Pieniężnej Andrzej Sławiński.

Przypomnijmy, że "pod ochroną" pieniędzy podatników są gwarantowane depozyty w bankach. Po upadku kliku banków w USA na wiosnę 2023 roku tamtejszy ubezpieczyciel FDIC objął gwarancjami wszystkie depozyty, ale zgromadzone w nim fundusze mają wartość zaledwie 2 proc. depozytów bankowych. To po prostu drobiazg, i gdyby zdarzył się poważny kryzys, ostatecznie koszty musieliby pokryć podatnicy. To także ostrzeżenie - ochrona klientów rynku krypto nie może posunąć się za daleko.

"Czysty hazard"

Od pytań, jak dalece chronić klientów na rynku krypto, przechodzimy do spraw nie mniej zasadniczych - jak przed ryzykiem związanym z inwazją kryptoaktywów zachować stabilność systemu finansowego. Bo czym tak naprawdę są kryptoaktywa? Jaką mają wartość?

- Nie mają żadnej wartości - twierdzi Andrzej Sławiński. Nie odpowiadają niczemu, co dzieje się w gospodarce. Nawet spekulacja na giełdzie papierów wartościowych jest czymś pożytecznym, bo sprzyja temu, żeby aktywa (np. akcje spółek) były wyceniane zgodnie z ich wewnętrzna wartością. Tymczasem kryptoaktywa nie mają wewnętrznej wartości, nie odpowiadają żadnej wartości.

- Spekulacja na giełdzie ma ekonomiczny sens, natomiast na bitcoinie jest czystym hazardem - powiedział.

Skoro kryptoaktywa oderwane są całkowicie od ekonomicznego sensu, to czy mogą zagrozić gospodarce, stabilności systemu finansowego, a w końcu także - stabilności makroekonomicznej. Mogą.

Wśród kryptoaktywów rosnącą klasą są stablecoiny, czyli "waluty" wyemitowane w oparciu o posiadane przez emitenta zasoby zabezpieczeń - na ogół obligacji skarbowych danego rządu. Powstaje jednak pytanie, czy emitenci mają wystarczające zabezpieczenia. Teraz dopiero Bank Anglii i Bank Rozliczeń Międzynarodowych starają się to ustalić. 

Oprócz ryzyk związanych z przestępczością kryptoaktywą - szczególnie w warunkach takich, jak w Polsce - niosą ze sobą ryzyko odpływu oszczędności z banków. Dają na całym świecie lepszy i natychmiastowy dostęp do dolara, a to powoduje, że banki centralne muszą mieć więcej dolarowych rezerw.

- Przepływy kapitałowe są niejasne i nieoczywiste (...) Banki centralne muszą mieć więcej rezerw. To ma skutki dla polityki pieniężnej i inflacji. Także dla polityki fiskalnej, bo transakcje P2P i transgraniczne trudno uchwycić - mówił Geoff Gottlieb.

Krytoaktywa dają możliwość dokonywania natychmiastowych i bezkosztowych transferów pieniędzy z każdego zakątku świata, gdy transfery za pośrednictwem banków są drogie. To jeden z powodów, dla których banki centralne zaczęły traktować je poważnie, a także myśleć nad emisją swojego elektronicznego pieniądza. 

- Kryptowaluty szukają swojej użyteczności (...) transfery międzynarodowe są szybsze, w przypadku banków są wolniejsze, ale one sprawdzają legalność każdej transakcji - mówił Andrzej Sławiński.

Kryptoaktywa wyszły z podziemia, nie da się ich zakazać. Sprawy zaszły za daleko, żeby można było się cofnąć. Teraz pozostaje wnikliwe rozpoznawanie związanego z nimi ryzyka i podejmowanie prób zapobiegania mu, a to jest niemożliwe bez regulacji. Z drugiej strony "legalizacja" kryptoaktywów poprzez objęcie ich regulacjami może zachęcać coraz więcej ludzi do wejścia na ten rynek. A to - zgodnie z prawem Metcalfe’a - spowoduje wzrost wartości sieci, w jakiej dokonuje się obieg kryptoaktywów. A w konsekwencji i wartości samych kryptoaktywów.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kryptowaluty | rynek kryptowalut | Bitcoin | Emerytura
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »