Kto przed Trybunał Stanu?

Postawienia aż ośmiu polityków przed Trybunałem Stanu domagają się sejmowe komisje śledcze. Dokonanie tego może być jednak bardzo trudne, gdyż w historii III RP ta sztuka udała się tylko raz, kilkanaście wniosków przepadło, nie otrzymując stosownego poparcia. Bez gruntownej reformy tej instytucji pozostanie ona "papierowym straszakiem" o symbolicznym znaczeniu.

Postawienia aż ośmiu polityków przed Trybunałem Stanu domagają się sejmowe komisje śledcze. Dokonanie tego może być jednak bardzo trudne, gdyż w historii III RP ta sztuka udała się tylko raz, kilkanaście wniosków przepadło, nie otrzymując stosownego poparcia. Bez gruntownej reformy tej instytucji pozostanie ona "papierowym straszakiem" o symbolicznym znaczeniu.

Komisje śledcze do zbadania afer PKN Orlen i PZU w przyjętych sprawozdaniach chcą, aby przed Trybunałem Stanu stanęło ośmiu czołowych polityków. Decyzje w tej sprawie podejmie już nowy parlament. Dotychczas w całej historii III RP udało się to tylko raz. W latach 90. Trybunał orzekł winę byłego ministra współpracy z zagranicą w rządzie Mieczysława Rakowskiego Dominika Jastrzębskiego oraz byłego prezesa GUC Jerzego Ćwieka (w roku 1997, za przyczynienie się do tzw. afery alkoholowej). Do komisji odpowiedzialności konstytucyjnej Sejmu w kolejnych kadencjach wpływały tymczasem wnioski o postawienie przed Trybunałem Stanu bardzo wielu polityków, w tym m.in.: Wojciecha Jaruzelskiego, Mieczysława Rakowskiego, Jana Krzysztofa Bieleckiego, Jerzego Buzka, Leszka Balcerowicza, Waldemara Kuczyńskiego. Wszystkie przepadły, nie uzyskując stosownego poparcia, gdyż w tym przypadku wśród posłów musi panować wyjątkowa zgodność. Odpowiedni wniosek musi zostać poparty większością 3/5 głosów, czyli głosować "za" musi co najmniej 276 posłów.

Reklama

Co zrobi nowy Sejm?

Dalszy los komisyjnych wniosków w dużej mierze będzie zależał od arytmetyki sejmowej przyszłego parlamentu. Wydaje się jednak, że duża przewaga posłów PiS i PO może być niewystarczająca, aby uruchomić "uśpiony" Trybunał.

Sceptycznie do powodzenia tych wniosków podchodzi Genowefa Grabowska, konstytucjonalista. - Nie wyobrażam sobie, aby za jednym zamachem postawić tyle osób przed Trybunał Stanu, zwłaszcza że do tej pory była to instytucja martwa - mówi eurodeputowana. Utrudnieniem może być również fakt, że część osób wskazanych przez komisję jest związana politycznie z ugrupowaniami, które zasiądą w nowym parlamencie - mówi G. Grabowska. - Nie wiadomo również w jakim trybie ci ludzie mają być postawieni przed Trybunałem - mówi prof. Hubert Izdebski. - Komisja śledcza ma w tym względzie takie same uprawnienia, jak przysłowiowy Kowalski, czyli nie ma żadnej mocy. Tymczasem o stawianiu przed Trybunałem decyduje Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej, a z jej strony na razie nie została wszczęta żadna procedura. Na razie jesteśmy więc na etapie wyłącznie aktu politycznego - mówi prof. Izdebski.

Kto zdaniem komisji ma stanąć przed Trybunałem
1. Prezydent Aleksander Kwaśniewski,
2. były premier Leszek Miller,
3. były minister skarbu Wiesław Kaczmarek,
4. była minister sprawiedliwości Barbara Piwnik,
5. marszałek Sejmu Włodzimierz Cimoszewicz,
6. były minister skarbu Emil Wąsacz (wnioski obydwu komisji),
7. była minister skarbu Aldona Kamela-Sowińska,
8. minister sprawiedliwości Andrzej Kalwas.

Zdaniem dr. Janusza Kochanowskiego, prezesa Fundacji Ius et Lex - trudno również ocenić w każdym z przypadków zasadność wniosku komisji. - Nie wiadomo tak naprawdę, jak daleko komisja posunęła się w poszukiwaniu dowodów, w którym przypadku dowody są wystarczające do postawienia w stan oskarżenia, a kiedy są to tylko osobiste wnioski członków komisji - mówi dr Kochanowski. - W przypadku prezesa Modrzejewskiego ocena komisji śledczej wydaje się na dzisiaj zasadna, ale oskarżeniom byłego premiera, byłej minister sprawiedliwości i szefa służb specjalnych należy się dokładniej przyjrzeć. Innym przykładem jest sprawa rzekomego pełnomocnictwa udzielonego przez prezydenta Kwaśniewskiego panu Kulczykowi. Czy są tutaj jakieś dowody, czy tylko ktoś tam coś powiedział na ten temat? - pyta prezes Ius et Lex.

Dlaczego tak mała skuteczność

Istnieje kilka przyczyn tak małej efektywności Trybunału Stanu. Pierwsza to bardzo wysoki próg poparcia, jaki musi otrzymać wniosek konstytucyjny, a przy dużym rozdrobnieniu sił politycznych o konsensus w sprawie postawienia polityka innego ugrupowania jest niezwykle trudno. W konsekwencji musi istnieć wola polityczna parlamentarnej większości o postawieniu sprawcy przed Trybunałem Stanu. Inny zarzut dotyczy małej ostrości ustrojowej Trybunału, gdyż jak pogodzić niezawisłość tego sądu, który działa w oparciu o kodeksowe procedury, rozpatrującego czysto polityczny akt oskarżenia. To nie zawsze pokrywa się z obiektywnie naruszonym prawem przez osoby pełniące kierownicze funkcje państwowe.

Kogo można pociągnąć do odpowiedzialności

Zgodnie z konstytucją, przed Trybunałem Stanu stanąć mogą: prezydent, premier, ministrowie, prezes Narodowego Banku Polskiego, prezes Najwyższej Izby Kontroli, członkowie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, naczelny dowódca Sił Zbrojnych oraz osoby, którym premier powierzył kierowanie ministerstwem.

Odpowiedzialność konstytucyjną przed TS ponoszą również posłowie i senatorowie - jeżeli złamią zakaz prowadzenia działalności gospodarczej z osiąganiem korzyści z majątku Skarbu Państwa lub samorządu terytorialnego i nabywania tego majątku.

Trybunał Stanu może orzec utratę czynnego i biernego prawa wyborczego, zakaz zajmowania kierowniczych stanowisk, utratę wszystkich lub niektórych orderów, odznaczeń i tytułów honorowych, może też wymierzać kary przewidziane w ustawach karnych.

Reforma, czyli potrzebny niezależny prokurator

Reformę funkcjonowania Trybunału Stanu zaproponował Krzysztof Parulski, prezes Stowarzyszenia Prokuratorów RP, którego zdaniem w tej instytucji brakuje funkcji niezależnego prokuratora, która istnieje np. w Stanach Zjednoczonych. Instytucja ta traktowana jest jako pożyteczny dodatek do już istniejącego państwowego arsenału organów wymiaru sprawiedliwości i ścigania karnego. W Polsce oskarżycielami są politycy. W przypadku sprawy Emila Wąsacza oskarżycielami zostali wybrani posłowie SLD i LPR.

Tymczasem w polskim systemie prawnym niezawisły prokurator, dla zapewnienia pozycji tego urzędu, mógłby być powoływany przez Sejm bezwzględną większością głosów - na wniosek Prezydenta RP, wyłącznie z grona prokuratorów, na kadencję np. siedmioletnią, bez prawa ubiegania się o powtórny wybór. Prokuratorowi po zakończeniu kadencji gwarantowano by powrót na poprzednio zajmowane stanowisko prokuratorskie. Status prawny niezawisłego prokuratora i jego biura uregulowany byłby wstępnie odrębnym rozdziałem ustawy o prokuraturze oraz przepisach dostosowawczych, a następnie w Konstytucji RP, po wprowadzeniu do niej kompleksowych unormowań dotyczących Prokuratury RP.

Postępowanie przygotowawcze i czynności oskarżycielskie wykonywałby na podstawie kodeksu postępowania karnego wyłącznie przed Trybunałem Stanu w stosunku do kręgu podmiotów obecnie podlegających odpowiedzialności przed tym Trybunałem.

Niezawisły prokurator wszczynałby postępowanie karne z własnej inicjatywy, będąc zobligowanym do tego treścią ustawy nakazującej zainicjowanie postępowania przy uzasadnionym podejrzeniu naruszenia prawa, za które grozi odpowiedzialność karna. Ponadto każda jednostka organizacyjna prokuratury byłaby uprawniona do przekazania sprawy niezawisłemu prokuratorowi po ujawnieniu, iż w prowadzonym przez nią postępowaniu karnym występuje sprawca ze wskazanego powyżej kręgu władzy.

Pomysł popiera dr Kochanowski, którego zdaniem prokurator ds. konstytucyjnych usprawniłby działanie Trybunału, przy czym oczywiście z wnioskiem powinna nadal występować komisja śledcza.

Zdaniem prof. Izdebskiego - należy zastanowić się również nad zmianą trybu wyboru członków Trybunału. Na ile powinien być wyłaniany w trybie politycznym i w jakim stopniu powinien reprezentować wymiar sprawiedliwości. Gdyby wybór członków Trybunału pozostawić sędziom, instytucja nabrałaby bardziej wymiaru sądowego niż politycznego - zastanawia się prof. Izdebski.

W ślad za tym zmienić również komisje

- Można by się oczywiście zastanowić również nad zmianą sposobu funkcjonowania komisji śledczych. Ustawa tak naprawdę nie określa ani trybu pracy, ani procedury przesłuchania. Nie ma żadnego mechanizmu odwoławczego ani kontrolnego, bo komisja nie jest sądem. Jest tylko i wyłącznie instrumentem politycznym. Każdy może w niej powiedzieć wszystko i wyciągnąć, jakie tylko chce, wnioski. Nie ma to jednak żadnego, poza czysto politycznym, efektu - dodaje Hubert Izdebski.

Pomysł popiera prof. Wiktor Osiatyński, konstytucjonalista, którego zdaniem funkcja niezależnego oskarżyciela byłaby bardzo pożyteczna również w pracach komisji śledczych, pod warunkiem że jej przewodniczącym byłby sędzia.

- Komisje powinny zawieszać swoje prace na np. trzy miesiące przed wyborami, bo pokusa zamiany posiedzeń na miejsce rozgrywek przedwyborczych jest jak widać duża.

Może powinno się pomyśleć także o tym, by przewodniczącym był ktoś z zewnątrz, może np. członek Trybunału - proponuje z kolei J. Kochanowski.

Tomasz Pietryga, Joanna Niewiadomska

prof. Stanisław Gebethner, konstytucjonalista

Na dzisiaj wnioski komisji nie mają żadnych skutków prawnych, mogą najwyżej stać się inspiracją dla organów uprawnionych do podejmowania takiej procedury.

Najpierw jednak musi zebrać się nowy Sejm, ukonstytuować nowa KOK, pod ewentualnymi wnioskami podpisać się odpowiednia liczba posłów. Myślę, że droga do jakichkolwiek konkretnych działań jest bardzo daleka. W ogóle wątpię, czy rzeczywiście do nich dojdzie, podejrzewam, że ta sprawa będzie jeszcze trochę eksploatowana przed wyborami, a potem rozejdzie się po kościach. Poza tym dzisiaj trudno powiedzieć, jakie argumenty przedstawiła komisja. Nie czytałem jeszcze raportu, ale zdaje się, że w przypadku na przykład prezydenta Kwaśniewskiego poszlaka jest bardzo wątpliwa i raczej niewystarczająca. Osobiście uważam w ogóle, że sens ma tylko stawianie przed Trybunałem osób nieusuwalnych politycznie, jeżeli istnieje inna droga, nie ma sensu uruchamiać takiej procedury. Poza tym przeciwny jestem stawianiu przed Trybunałem Stanu "byłych" - jeżeli są przeciwko nim jakieś dowody, wystarczy zwykła droga sądowa. Jestem krytycznie nastawiony do samej instytucji Trybunału Stanu, zwłaszcza jeśli wybierany jest tak jak teraz, według kryteriów politycznych. Uważam, że lepsze byłoby dla nas na przykład rozwiązanie włoskie, czyli Trybunał Konstytucyjny poszerzony o ławników wybieranych przez Sejm.

Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »