Kupię, sprzedam domenę
W corocznych targach internetowych domen "DomainFest" w Los Angeles przekazano sobie miliony dolarów. Dobry adres jest bowiem gwarancją ruchu i zarobków z witryny. Największym wzięciem cieszyły się adresy o charakterze... bezpruderyjnym.
Domena "Porn.net" poszła za 400 tys. dolarów. "Bookmarks.com" wzięto za 300 tys. dolarów. Bardziej specjalistyczny "Butcher.com" (Rzeźnik) kosztował tylko 50 tys. dolarów. To, że największe przychody dają adresy o podłożu seksualnym świadczy statystyka historyczna - w 2006 roku domena "Sex.com" kosztowała 12 mln dolarów i znalazła nabywcę. Nieco tańsza była "Porn.com", która kupiono w 2007 roku za 9 mln dolarów. Wzięcie miały też domeny: "Diamond.com", "Beer.com" i "Business.com", które znalazły nabywców za 7 mln dolarów.
Już same targi były dochodowe, nie mówiąc o przyszłych zyskach firm, które kupiły domeny i tych osobach (600 uczestników, każdy po średnio 1000 adresów), które je sprzedały. Guru tego rynku jest inwestor z Kajmanów (raj podatkowy) Frank Schilling,który kupował adresy za grosze, a teraz ma ich 300 tysięcy. Warte są około 100 mln dolarów. Na koniec imprezy powiedział o sobie, że: - Jestem supernormalnym facetem. Każdy taki jak ja ma taką szansę w życiu!
Myślałby kto - ma dom na plaży, w nim największy telewizor jaki wyprodukowano w świecie. Corocznie inkasuje za domeny po ok. 20 mln dolarów.
Innym dużym graczem na tym rynku jest Patrick Desper, 60-latek z San Diego, który dysponuje np. taką domeną: "Worldchampion.com". Wcześniej handlował yachtami i nie może przestać handlować. Są też tacy, którzy okazjonalnie zrobili dobre interesy. Jeden z nich kupił domeny "Birthdaycakes" (Ciasta urodzinowe) i "Weddingcake" (Ciasto ślubne) za 40 tys. dolarów i sprzedał je 14 miesięcy później za 300 tys. dolarów. Inny stał się naprawdę wielki (Richard Rosenblatt z Santa Monica) po tym jak sprzedał domenę "MySpace" gigantowi medialnemu News Corp. Zarobił w sumie 320 mln dolarów.
(KM)