Łabędzie pogrążą drób?
W naszym kraju potwierdzono pierwszy przypadek ptasiej grypy. Wkrótce ma być wiadomo, czy jest to jej najgroźniejsza odmiana. Producenci oceniają, że Polacy już przyzwyczaili się do zagrożenia. Szacują jednak, że spożycie drobiu może spaść o kolejne 10%.
W Toruniu znaleziono dwa łabędzie zarażone wirusem. Laboratorium Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach po przebadaniu próbek potwierdziło, że ptaki były zakażone wirusem typu H5 powodującym chorobę. Na razie nie jest jeszcze pewne czy jest to odmiana wirusa groźna dla człowieka - H5N1 (wykażą to badania w Londynie). Zarówno minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel, Główny Lekarz Weterynarii Krzysztof Jażdżewski jak i Główny Inspektor Sanitarny Andrzej Trybusz uspakajali na zwołanej w niedzielę konferencji prasowej, że nie ma zagrożenia dla ludzi. Wieczorem z Torunia uspokajał też premier Kazimierz Marcinkiewicz. - Ptasia grypa to choroba zwierząt. Ludzie mogą czuć się bezpiecznie - powiedział. A. Trybusz, przyznał, że na razie ptasia grypa to bardziej problem ekonomiczny. - Może się to odbić na hodowcach drobiu - stwierdził.
Spożycie może spaść
- Dziś na obiad zjem kurczaka - mówił minister Jurgiel. Przypomniał, że drób można jeść bo gotowanie, smażenie lub pieczenie niwelują niebezpieczeństwo zarażenia ptasią grypą. O całkowitym bezpieczeństwie sprzedawanego w oficjalnym handlu białego mięsa zapewniają również przedstawiciele największych producentów giełdowych firm - Indykpolu i Ekodrobu.
- Zawsze byliśmy gotowi na ptasią grypę, gdyż stosujemy wysokie normy jakości. Od listopada stan gotowości jest podniesiony i normy są jeszcze bardziej zaostrzone - zapewniła nas Krystyna Szczepkowska, rzeczniczka Indykpolu. - We wszystkich zakładach mamy przygotowane sztaby szybkiego reagowania - dodał Andrzej Pawelczak, rzecznik Animeksu (właściciel ponad 90% akcji giełdowego Ekodrobu).
Zdaniem Szczepkowskiej, konsumenci już oswoili się z zagrożeniem ptasią grypą, zwłaszcza od czasu kiedy pierwsze jej przypadki odkryto w Niemczech.
Andrzej Pawelczak uważa jednak, że popyt w Polsce na drób będzie się nadal obniżać. - Spodziewamy się dalszego spadku konsumpcji mięsa drobiowego. Mamy nadzieję, że nie będzie on jednak lawinowy - powiedział PARKIETOWI Andrzej Pawelczak. - Szacujemy, że spożycie może spaść w ciągu 1-2 miesięcy o następne 10% - ocenił. Analizy Ekodrobu wskazują, że w ciągu pierwszych dwóch miesięcy tego roku konsumpcja obniżyła się o 10%. Dane innych producentów mówią o spadku o 15-20% od listopada, kiedy nadeszła pierwsza fala informacji o zagrożeniu chorobą. W Polsce jest 100 mln sztuk drobiu i 200 drobiarskich firm.
Na szczęście dzikie ptactwo
Producenci i przedstawiciele władz podkreślają, że ptasia grypa w Polsce pojawiła się jak dotąd tylko u dzikiego ptactwa. - Dopóki nie będzie przypadków zarażenia drobiu hodowlanego to sytuacja nie powinna się drastycznie pogorszyć - uważa A. Pawelczak. Główny Lekarz Weterynarii zapewnił, że nawet potwierdzenie obecności wirusa H5N1 u toruńskich łabędzi nie będzie stanowić podstawy do wprowadzenia zakazu eksportu. - Jeśli ognisko choroby stwierdzono by u drobiu domowego, wtedy takie restrykcje mogłyby zostać wprowadzone - powiedział K. Jażdżewski
Główny Inspektor Sanitarny dodał, że gdy ptasia grypa pojawi się na fermach to jest duże prawdopodobieństwo, że eksport będzie wstrzymany - powiedział.
Jak powiedział rzecznik Animeksu, firma jak dotąd w pełni realizuje kontrakty eksportowe. - Zobaczymy co będzie później. Trzeba pamiętać, że w Europie jest coraz mniej krajów gdzie nie zanotowano ptasiej grypy i które mogą dostarczać białe mięso - zaznaczył.
Jedynym skutecznym sposobem walki z ptasią grypą jest wybicie całej zagrożonej populacji ptaków. Zgodnie z przepisami, obejmie to strefę w promieniu 3 km od ogniska choroby.
Czy będą odszkodowania?
Jeżeli trzeba będzie likwidować drób hodowlany to poszkodowanym hodowcom będą wtedy przysługiwać rekompensaty. W lutym Krajowa Rada Drobiarska wystąpiła do rządu o zablokowanie pieniędzy na ewentualne odszkodowania. Minister rolnictwa pytany czy rząd ma środki na ten cel mówił: - Jeśli będzie taka potrzeba, to uruchomimy pieniądze. W budżecie jest na ten cel 166 mln zł. Nie przewidziano jednak żadnych rekompensat dla przemysłu, czyli dla zakładów drobiarskich. Nie dostałby ich zatem np. Indykpol, który mimo że posiada 17 ferm, nie ma statusu hodowcy. Jednak specjaliści zgodnie podkreślają, że prawdopodobieństwo przedostania się wirusa H5N1 do ściśle nadzorowanych zakładów dużych firm drobiarskich jest znikome.
Krzysztof Grad