Licznik Strat Lockdownowych: Polska gospodarka straciła już ponad 30 mld zł
Na elewacji warszawskiego pubu "Świetlicy Wolności" pojawiły się ekrany wyświetlające Licznik Strat Lockdownowych. Według pomysłodawców ma on informować o rzeczywistych stratach powstałych w wyniku sektorowego zamrożenia gospodarki. W sumie od marca 2020 r. polska gospodarka w wyniku wprowadzenia lockdownu straciła już ponad 30 mld zł.
Odmrożenie gospodarki zaplanowane na 12 lutego jest tylko częściowe (dotyczy kin, hoteli, teatrów i stoków) i tymczasowe (po dwóch tygodniach możliwy jest powrót do obostrzeń). Oznacza to, że polska gospodarka wciąż ma do czynienia z pełzającym lockdownem. Licznik Strat Lockdownowych wskazuje w czasie rzeczywistym skumulowaną stratę gospodarczą w rozumieniu utraconego dochodu od pierwszego, wiosennego lockdownu - oraz wyszczególnia straty czterech najważniejszych branż, które były lub są zamrożone (gastronomia, fitness, rozrywka, hotele). Będzie też aktualizowany w zależności od bieżących zmian reżimu sanitarnego. Twórcy licznika, Warsaw Enterprise Institute oraz Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, stoją na stanowisku, że straty poniesione w wyniku lockdownu nie były koniecznością. Gospodarka powinna funkcjonować w sposób ciągły - pod warunkiem zachowania zaostrzonego rygoru sanitarnego.
Wyliczenia WEI i ZPP wskazują, że największe szkody uczynił w gospodarce wiosenny lockdown. Wówczas KB Polski skurczyło się o 0,74 proc. Do spadku przyczyniły się w największym stopniu ograniczenia w handlu detalicznym i związane z nim zamknięcie galerii oraz targowisk rolno-spożywczych. Spadek wartości dodanej generowanej przez sektor handlu detalicznego sięgnął 5,47 mld zł. Jako efekt pośredni spadki wystąpiły również w sektorach powiązanych z sektorem sprzedaży detalicznej tj. handle hurtowy 4,10 mld zł, przemysł 0,45 mld zł, energia 0,17 mld zł, transport 0,21 mld zł. W usługach indywidualnych tj. fryzjerzy i kosmetyczki straty wynikające z wiosennego lockdownu wyniosły 1,03 mld zł. Wysokie spadki odnotowały również branża rozrywkowa i kulturalna, turystyczna, sport i rekreacja, transport lotniczy, hotelarska.
Według wstępnego szacunku GUS produkt krajowy brutto (PKB) w 2020 roku był realnie niższy o 2,8 proc. w porównaniu z 2019 r. Do tego spadku przyczyniły się, oczywiście, nie tylko obostrzenia gospodarcze, lecz także spadek popytu zagranicznego oraz obniżenie się nastrojów konsumenckich i zwiększona ostrożność sanitarna. Licznik - oparty na modelu input-output - odsiewa jednak te zjawiska, koncentrując się wyłącznie na stratach wywołanych lockdownem. Bierze pod uwagę nie tylko utracone dochody w branżach zamrożonych, lecz także rezultaty pośrednie jakie ich zamrożenie miało dla innych sektorów.
Podczas wspólnej konferencji prasowej ZPP i WEI przedstawiciele tych instytucji stwierdzili, że jeśli chodzi o sektorowe zamykanie gospodarki w związku z pandemią koronawirusa, "trzeba patrzeć również na stronę kosztową, a nie tylko na stronę korzyści".
Prezes WEI Tomasz Wróblewski wskazał, że w otoczeniu "Świetlicy Wolności", na elewacji której zawisł licznik strat lockdownowych, znajdują się "same restauracje", obecnie zamknięte w związku z obostrzeniami. - To jest wszystko polski kapitał, którego zaraz nie będzie - powiedział Wróblewski. - Grozi nam sytuacja, w której będziemy mieli tylko państwowe spółki skarbu państwa i będziemy mieli wielkie, zagraniczne koncerny. Małe i średnie firmy nie będą miały po prostu kapitału na dalsze funkcjonowanie - ocenił.
W opinii Wróblewskiego największym problemem dla biznesu w związku z obostrzeniami pandemicznymi jest obecnie brak przewidywalności. - Wiemy, że otwierają się kasyna, ale nie otwierają się puby i restauracje i wiele innych instytucji, które z punktu widzenia są nie bardziej groźne (...). Brak przewidywalności powoduje, że ten problem pandemii tylko się akumuluje - stwierdził prezes WEI.
Problemy związane z sektorowym zamykaniem gospodarki nie dotyczą jedynie właścicieli firm, ale również ich rodzin, dzieci, a także możliwości rozwoju i tworzenia nowego biznesu - powiedział na konferencji Wróblewski. "Uważamy że większość tych rzeczy była do przewidzenia i nie trzeba było tego lockdownu trzymać tak długo. Większość przedsiębiorców była świetnie przygotowana na pandemię, zachowaliśmy dystans, zainwestowaliśmy w środki konieczne do dezynfekcji, dotyczy to barów, restauracji, siłowni, całego sektora, którego straty idą w dziesiątki milionów, jak nie miliardy złotych" - wyliczał prezes WEI.
- My oczywiście rozumiemy, że państwo stać na to, żeby drukować pieniądze i je rozdawać, pomijam, jakie to będzie miało skutki makroekonomiczne, ale nie jest to ani moralne, ani nie buduje społeczeństwa takiego, które będzie chciało ciężko inwestować w siebie i dalej uczestniczyć w pogoni za Zachodem i za rozwojem naszego kraju - ocenił Wróblewski. Wskazał, że choć straty są w całej Europie, również w Niemczech i Francji, to "jeśli porównamy PKB na głowę tych państw i Polski, która wciąż jest na dorobku, to dla nas cofnięcie się 15-20 proc. w tył oznacza cofnięcie się do lat 90-tych, jeśli chodzi o jakość życia".
Przedstawiciele WEI i ZPP zaapelowali do rządu o "jak najszybsze podjęcie działań i otwarcie wszystkich podmiotów, które spełniają warunki bezpieczeństwa sanitarnego". Jak podkreślili, straty, które ukazuje stworzony przez obie organizacje licznik, "to są pieniądze, które już nie wrócą".
Licznik strat lockdownowych oparty jest o sektorowy model input-output. Dzięki temu, według twórców, oprócz bezpośrednich efektów zamrożenia poszczególnych sektorów i spadków w nich wartości dodanej można uchwycić efekty pośrednie w gospodarce. Chodzi o spadki produkcji w branżach nieobjętych bezpośrednio restrykcjami, takich jak transport, handel hurtowy czy energetyka.
Uruchomiony w czwartek licznik ZPP i WEI informuje o stratach dla branż: fitness, hotelarskiej, gastronomicznej, rozrywkowo-kulturalnej oraz stratach wynikających ze spadku PKB.