Liniowy przepadł
Nie ma już szans na wprowadzenie powszechnego podatku liniowego. Premier Leszek Miller zadeklarował jednak, że zrobi wszystko, aby od 2004 r. wszyscy przedsiębiorcy Ń także ci rozliczający się PIT-em - płacili 19-proc. stawkę.
Sprawa obniżenia podatków nie jest jeszcze pogrzebana. Spotkanie premiera Leszka Millera i ministra gospodarki Jerzego Hausnera z Radą Przedsiębiorczości (grupującą największe organizacje gospodarcze), poświęcone głównie tej kwestii, przeciągnęło się z półtorej do trzech godzin. Jego najważniejszym rezultatem jest deklaracja premiera, że zrobi wszystko, by od 2004 r. wszyscy przedsiębiorcy, niezależnie czy rozliczający się CIT-em czy Pit-em, płacili taki sam 19-proc. podatek dochodowy.
Na razie uzgodnienia
Oznacza to jednak, że nie ma już szans na powszechny, 18-proc. podatek liniowy, postulowany wcześniej przez radę. - Takie rozwiązanie nie jest realne dla rządu - stwierdził po spotkaniu Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club. Propozycję podatku o jednej wysokości dla przedsiębiorców przedstawił kilka tygodni temu Jerzy Hausner. -Wszystkie propozycje obniżenia opodatkowania muszą być jednak rozpatrywane z punktu widzenia strat dla budżetu - zastrzegł Leszek Miller.
Aby wprowadzić zaproponowane rozwiązanie, konieczne jest, jego zdaniem, znalezienie dodatkowych 2,2 mld zł oszczędności budżetowych oraz zgoda związków zawodowych. W poniedziałek przedstawiciele Rady spotkają się ze związkowcami, a na czwartek i piątek zaplanowane są rozmowy w ramach Komisji Trójstronnej.
Po nich może będzie coś wiadomo - mówi Marek Goliszewski. Jerzy Bartnik, szef Związku Rzemiosła Polskiego, ubolewał po spotkaniu, że brakuje determinacji rządu w szukaniu oszczędności budżetowych i odwagi we wprowadzaniu zmian podatkowych. Jego zdaniem, jest jednak nadzieja, że uda się wypracować rozwiązania wzmacniająca słabe i - zdaniem Rady Przedsiębiorczości - krótkotrwałe - sygnały ożywienia.
Ostatni dzwonek
Rok 2004 to de facto ostatnia szansa na wprowadzenie reformy podatkowej. W 2005 r. wejdą już pełne obciążenia związane z wejściem do UE, a 2006 r. to przecież czas wyborów i nikt nie odważy się na cięcia Ń podsumowuje Marek Goliszewski.