Listy bez monopolisty
Poczta to już nie tylko placówki oznaczone logo z żółtą trąbką na granatowym tle. W minionym roku do walki o ogólnokrajowy rynek przesyłek pocztowych dla klientów indywidualnych i firm stanęły spółki InPost i PAF.
Strajk pracowników Poczty Polskiej w listopadzie 2006 r. boleśnie odczuło wiele osób, a także instytucji, które nie dostały na czas rachunków, listów poleconych, sądowych zawiadomień czy wezwań. Za dwa lata tego typu sytuacja pewnie się już nie powtórzy. A to dlatego, że Poczta Polska straci od 1 stycznia 2009 r. monopol na dostarczanie przesyłek o wadze do 50 gramów. Będzie więc musiała powalczyć nie tylko o swoich klientów (którzy wreszcie bez ograniczeń zaczną wybierać operatorów, za pośrednictwem których wyślą listy czy rachunki), ale również o pracowników oraz ich satysfakcję z otrzymywanych wynagrodzeń.
Poczta Polska ma więc problem, ponieważ dwa lata na przygotowanie się do starcia z konkurentami to niewiele. Tym bardziej że ci już atakują, chcąc zagarnąć chociażby małą część z wartego (według różnych szacunków) około 3 - 4 mld zł rynku przesyłek do 50 gramów. Jeśli Poczta nie zdoła odeprzeć tego ataku, może spaść na pozycję mało znaczącego operatora. Podobnie jak już stało się w jej przypadku na rynku przesyłek kurierskich (ma w nim udział zaledwie trzyprocentowy).
O klientów Poczty Polskiej tymczasem zaczęły upominać się dwie firmy: warszawski InPost i białostocki PAF Operator Pocztowy. Obie działalność na rynku usług pocztowych rozpoczęły pod koniec minionego roku i konsekwentnie budują swoje sieci w całej Polsce. Prócz nich są także mniejsi gracze lokalni, którzy na razie realizują przesyłki w obrębie jednego miasta, jak łowickie Polskie Centrum Doręczeniowe i Miejska Poczta Doręczeniowa w Rybniku. Co więcej, za pośrednictwem prywatnych operatorów można już wysyłać listy lżejsze niż 50 gramów.
Teoretycznie prywatni przedsiębiorcy, którzy chcą zarabiać na przesyłkach listowych, póki co muszą za nie pobierać opłatę dwuipółkrotnie wyższą niż Poczta. W praktyce i na to obostrzenie znalazł się fortel - u prywatnych operatorów takie listy można nadawać wyłącznie w ich kopertach firmowych, z których najlżejsza waży 50 gramów. Cokolwiek się w niej zatem znajdzie, przekroczy granicę wagową zastrzeżoną dla narodowego operatora. Do tego niepotrzebny okazał się nawet znaczek pocztowy - cena koperty stanowi jednocześnie opłatę za przesyłkę.
Pierwszy w Polsce na ten pomysł wpadł InPost, inaugurujący swoją działalność w październiku 2006 roku. Jego właścicielem jest spółka Integer.pl, założona przez Rafała Brzoskę (zarazem prezesa Integer.pl i InPostu) oraz Krzysztofa Kołpę (członka zarządu Integer.pl i właściciela Agencji Reklamowej Fibra-Hallo). Integer.pl zajmował się dotychczas głównie kolportażem ulotek reklamowych. Pod koniec grudnia 2006 r. jako operator pocztowy firma miała już w całym kraju 200 punktów obsługi klienta oraz 95 przedstawicielstw.
- W ciągu trzech lat chcemy zdobyć 10 proc. rynku usług pocztowo-kurierskich - marzy Rafał Brzoska. Jego spółka do końca 2007 r. ma być obecna w 150 miastach Polski i posiadać 2,5 tys. punktów obsługi.Pomysł z 50-gramowymi kopertami sprawdza się doskonale: listy zwykłe i polecone to do tej pory około 95 proc. wszystkich przesyłek, które są nadawane w placówkach InPostu. Z krajowym monopolistą pocztowym firma rywalizuje ceną i ofertą.
- Świadczymy usługi dla klientów biznesowych, których nie ma Poczta Polska - cieszy się prezes Brzoska.Dla nadawców wysyłających powyżej 20 tys. listów miesięcznie ma specjalne opusty, dzięki którym na każdej przesyłce da się oszczędzić od 10 do 70 proc. kosztów dystrybucji.Indywidualni klienci także mogą tu wyjść na swoje: wysłanie listu zwykłego za pośrednictwem InPostu kosztuje 1,22 zł - o 13 groszy mniej niż zapłaciliby przy okienku Poczty Polskiej.Taką konkurencyjną taryfę doceniła już Telekomunikacja Polska, która też musi liczyć, zatem zleciła InPostowi dostarczanie korespondencji do swoich lubelskich abonentów, czyli w sumie do około 100 tys. osób.
InPost co roku zamierza wprowadzać pięć nowych produktów pocztowych, tak więc w 2008 r. będzie ich mieć 15.
- Dodatkowo rozpoczniemy świadczenie usług finansowo-ubezpieczeniowych - zapowiada prezes Brzoska. O szczegółach jednak nie chce na razie mówić. Zdradza tylko, że na rok 2007 przewidziano wiele inwestycji, a na dalszą ekspansję - obejmującą także akwizycje - zamierza przeznaczyć 25 mln złotych. Pieniądze te planuje zdobyć m.in. wprowadzając spółkę Integer.pl na warszawską giełdę. W pierwszym kwartale 2007 r. mają się rozpocząć prace nad prospektem emisyjnym.
- Ofertę publiczną zamierzamy przeprowadzić pod koniec drugiego kwartału roku 2007 - mówi Brzoska. Ma się ona składać jedynie z emisji nowych akcji. Dotychczasowi właściciele nie zamierzają bowiem sprzedawać swoich udziałów. Na razie InPost przeprowadza kampanię reklamową produktów. Nic dziwnego, ściga się w końcu z gigantem, a dodatkowo musi uciekać przed powstałym tuż po nim konkurentem.
Do ataku już w listopadzie 2006 r. ruszył PAF Operator Pocztowy, wywodzący się ze spółki Polska Agencja Finansowa, założonej jeszcze na przełomie 2001 i 2002 r. przez Grzegorza Ignatowicza. Ignatowicz zaczął od uruchomienia w białostockich sklepach spożywczych punktów pośredniczących w opłatach za energię elektryczną, usługi bankowe czy telewizyjne. Teraz w placówkach pocztowych PAF - których jest 200 - można też wysłać listy zwykłe, polecone, z potwierdzeniem odbioru, a także przesyłki masowe oraz seryjne. List zwykły kosztuje tyle, ile w InPoscie. Klient może również zlecić operatorowi odebranie od siebie nadania.
To ukłon w stronę osób i firm, które często wysyłają listy. W ramach dodatkowych usług PAF pakuje przesyłki, kopertuje je, sortuje i adresuje.W miejscach, do których listonosze PAF nie docierają, operator dostarcza przesyłki przy współpracy z Pocztą Polską. Koszty ustalone są wówczas według cennika Poczty. Placówki PAF pozwalają również zrealizować szybkie przekazy pieniężne, umożliwiają wynajem skrytek pocztowych, skorzystanie z ksero czy zszywarki dokumentów oraz przyjmują zlecenia kolportażu ulotek i druków bezadresowych. A jeśli ktoś zamarzy o "własnej" poczcie, proszę bardzo: z PAF jest to możliwe.
Przedsiębiorstwo rozwija się bowiem na zasadzie franczyzy. Taki pomysł pozwala szybko i tanio tworzyć sieć. Wymagana inwestycja w placówkę pocztową operatora PAF wynosi obecnie blisko 15 tys. złotych.Marek Sadowski, rzecznik prasowy firmy, twierdzi, że można na tym zacząć zarabiać już po czterech, sześciu miesiącach rozruchu, w zależności od lokalizacji i stopnia zaangażowania franczyzobiorcy w ten biznes.Operatorzy pocztowi prześcigają się w pomysłach na poszerzenie zasięgu działania.
Interesują ich nie tylko przesyłki pocztowe. Podobnie jak InPost, PAF chce być również znaczącym graczem na wartym ponad 1 mld zł rynku przesyłek kurierskich i paczek do pięciu kilogramów. Firma już dostarcza przesyłki kurierskie w całym kraju, a także za granicę. Te zagraniczne nadawane są za pośrednictwem międzynarodowych firm kurierskich.
Tu jednak spółkom pocztowym nie zamierza oddawać pola potentat - międzynarodowa firma logistyczna DHL. We wrześniu 2006 r. zaczęła otwierać sieć punktów z usługami kurierskimi dla klientów indywidualnych oraz drobnych przedsiębiorców - ServicePoint. Placówki są zlokalizowane przy wybranych kawiarenkach internetowych, biurach turystycznych lub salonach fotograficznych. Na razie sieć liczy 20 punktów, ale do końca 2007 r. ma ich być już około 150. Jednak usługi DHL, oferowane w ServicePointach, nie są tanie.- Mają znacząco wyższą cenę niż typowa usługa pocztowa - przyznaje Piotr Buczkowski, który jest wiceprezesem zarządu ds. sprzedaży i marketingu DHL Express w Polsce.Jest to bowiem propozycja ukierunkowana głównie na wysyłkę paczek albo dokumentów i skierowana do osób nie zawsze mających ochotę czekać na kuriera, który je od nich odbierze.
- To oferta uzupełniająca dla naszej regularnej działalności kurierskiej - wyjaśnia Buczkowski.Cena w ServicePointach zależy wyłącznie od wielkości (a nie wagi) przesyłki umieszczonej w jednym z ośmiu opakowań firmowych DHL. Tak więc wysłanie na terenie Polski koperty o rozmiarze A4 kosztuje 21,96 zł, ale za dostarczenie przesyłki w pudełku o wymiarach 435 x 345 x 275 mm (do którego wejdzie nawet mały telewizor), zapłacimy niewiele więcej - 36,60 zł.
Operatorów usług pocztowych z pewnością zacznie przybywać w roku 2009. Można się wówczas spodziewać prawdziwej walki o klienta i spadku opłat pocztowych. Choć tu akurat prywatni operatorzy są w gorszej sytuacji niż Poczta Polska, bo do usług przez siebie oferowanych muszą doliczać 22-proc. VAT. Poczty ten przepis nie dotyczy. Ale to i tak nie wystarczy, by państwowy gigant zapewnił sobie w tym wyścigu przyzwoitą lokatę.Poczta Polska to skostniały moloch, obejmujący ponad 8,4 tys. placówek i zatrudniający ponad 100 tys. osób. Jeszcze 10 lat temu firma odnotowywała straty, dzisiaj jest na plusie: na koniec 2005 r. jej zysk netto wynosił 200,8 mln zł, przy przychodach 6,2 mld złotych. Wstępne dane za 2006 r. mówią o przychodach rzędu 6,3 mld zł, przy zysku przekraczającym nawet nieco ten z roku 2005.
- Przygotowując się do realnej konfrontacji z innymi operatorami pocztowymi, Poczta Polska już kilka lat temu rozpoczęła prace nad odpowiednią ofertą usługową - mówi Radosław Kazimierski, rzecznik prasowy Poczty Polskiej.
- Założyliśmy, że zasadniczym elementem wpływającym na konkurencyjność propozycji stanie się wysoka jakość świadczonych usług, przy racjonalnym poziomie cen.Jednak rzecznik przyznaje, że w roku 2006 firma sporo czasu poświęciła na usuwanie negatywnych skutków wdrożonych pospiesznie zmian i dopracowywała rozwiązania organizacyjne. I dopiero przed nią jest realizacja niezbędnych inwestycji, w tym finansowanie rozbudowy sieci centrów ekspedycyjno-rozdzielczych oraz pełna informatyzacja urzędów pocztowych, umożliwiająca m.in. płacenie kartą płatniczą. W fazie konsultacji znajduje się projekt przekształcenia Poczty z państwowego przedsiębiorstwa użyteczności publicznej w spółkę akcyjną Skarbu Państwa, co byłoby wstępem do budowy na jej fundamentach firmy w pełni komercyjnej, a może i giełdowej.
Tak jak to się stało z pocztą niemiecką, która obecnie, 17 lat po głębokiej restrukturyzacji, jest międzynarodowym koncernem świadczącym usługi pocztowe, logistyczne, kurierskie i finansowe.Niestety, Poczta Polska nie przeskoczyła na razie etapu ręcznego wypisywania przekazów i lizania znaczków. I w dwa lata raczej nie zdoła wykonać prac, które są niezbędne do zostania operatorem zdolnym do skutecznej obrony pozycji krajowego lidera. Konkurenci zbierają więc siły: to grzech takiej okazji do zarobku nie wykorzystać.
Liberalizacja po niemiecku
Do 1990 r. Deutsche Post - poczta niemiecka - była dużą niedochodową firmą państwową. Gdy otwarto rynek dla innych przedsiębiorstw, stanęła przed wielkim wyzwaniem: jak po utracie statusu monopolisty efektywnie stawić czoło konkurencji, która pojawiła się właściwie już na początku liberalizacji usług pocztowych w Niemczech. I szybko zdobywała klientów oraz poszerzała ofertę.
- Odpowiedzią poczty była prywatyzacja, poprzez wprowadzenie spółki na giełdę - opowiada Aleksander Morozowski, prezes zarządu DHL Express w Polsce, firmy należącej do koncernu Deutsche Post World Net (DPWN), który powstał na bazie niemieckiej poczty.Zmiana systemu zarządzania i głęboka restrukturyzacja wewnętrzna to siedem pierwszych lat działania odnowionej DP. Natomiast już w 1998 r. rozpoczęła się jej ekspansja na rynki międzynarodowe.
- Strategia budowy grupy, przygotowana przez dr. Klausa Zumwinkla, opierała się nie tylko na usługach pocztowych, ale została poszerzona o logistykę i finanse - opisuje Aleksander Morozowski.DPWN konsekwentnie realizowała plan fuzji i przejęć, tym samym zdobywając pozycję jednego z największych na świecie graczy na rynku zintegrowanych usług logistycznych.
Obecnie grupa Deutsche Post World Net jest organizacją zatrudniającą 285 tys. pracowników i odnotowującą przychody na poziomie 60 mld dol. rocznie. Połowę tej kwoty realizuje za granicą. Działalność opiera na trzech filarach: logistyce, finansach i usługach pocztowych. W jej skład wchodzą firmy: DHL, świadcząca kompleksowe usługi transportowe i logistyczne, Postbank (jeden z największych banków na rynku niemieckim) oraz Deutsche Post - realizująca usługi pocztowe.W 2006 r. rozpoczął się kolejny etap realizacji strategii korporacyjnej, wspierany przez program First Choice.
- Jego celem jest zbudowanie pozycji grupy jako firmy "pierwszego wyboru" dla klientów na całym świecie - mówi Morozowski.W 2006 r. niemieckie wydanie gazety "Financial Times" przyznało Klausowi Zumwinklowi, prezesowi DPWN, tytuł Stratega Roku za wdrożenie w firmie tak przełomowej strategii korporacyjnej.
Poczta straciła rok na usuwanie skutków pospiesznie wdrażanych zmian
Monika Kruszewska