Ludwik Sobolewski: W grupie nie raźniej, ale ciekawiej

Działania kolektywistyczne - czyli te mające na celu tworzenie stowarzyszeń, według wyszukanych kryteriów przynależności - wzbudzały u mnie z reguły podejrzliwość. Człowiek jest istotą społeczną, ale też egoistyczną. Nastawioną na osiąganie korzyści indywidualnych. Jakie korzyści może mu przynieść stowarzyszanie się z innymi osobami, mającymi podobne, czasem konkurencyjne, cele?

To dosyć smutna interpretacja człowieka i tak sceptyczna co do pozbawionego hipokryzji lub sztuczności instynktu tworzenia grup, że wolałbym, aby była fałszywa. I na szczęście co najmniej w części jest fałszywa.

Co może dać biznesowi rynek kapitałowy?

Upewnia mnie co do tego udział w spotkaniu znamienitej organizacji przedsiębiorców, w Katowicach, w tygodniu przedświątecznym. Zaproszenie do udziału w dyskusji na temat tego, co może i w ogóle czy może dać cokolwiek biznesowi rynek kapitałowy, a w szczególności giełda.

Już na początku (spotkanie miało zająć popołudnie i cały, rozciągnięty do późnych godzin, wieczór) widzę sprawną organizację i strukturę wydarzenia, która jest żywa i wdrażana, a nie tylko jako wyobrażenie zapisane w programie. To rozmowy 1:1. Format doskonale mi znany z czasów giełdowych i z lat ostatnich również, tutaj zastosowany nie do par spółka - inwestor czy klient - doradca, lecz do biznes - biznes. Tu ludzie będący właścicielami firm rozmawiają ze sobą. Nawet jeśli są członkami tego stowarzyszenia i z racji tego stykają się ze sobą w różnych innych okolicznościach, to taka bezpośrednia, ograniczona do dwóch osób interakcja ma sens. Pozwala skoncentrować uwagę na wybranych zagadnieniach. Wyklucza zdawkowość i jest jednym z najmocniejszych instrumentów tworzenia relacji.

Reklama

Można zauważyć przy tym pewien paradoks. Mam do czynienia z ludźmi, którzy udowodnili zdolność założenia i prowadzenia firm generujących setki, a także miliardy złotych obrotu. Aby jednak mogli się ze sobą spotkać, właśnie stowarzyszeniowo, ktoś im to musiał zorganizować.

Oczywiście ten ktoś sam na tym zarabia, a nawet tworzy miejsca pracy. Tego ta machina, aby funkcjonować właściwie, potrzebuje.

Ale czy nie na tym polega kapitalizm, wraz z jego zasadami wymiany dóbr i usług? Ktoś ma pomysł na usługę za określoną cenę, a ktoś inny z niej korzysta i za nią płaci. Relacyjność to też produkt.

"Biznesu, wbrew pozorom, nie robi się tylko i wyłącznie dla pieniędzy"

Potem często, jak w przypadku nawet takiego stowarzyszania się, do głosu mogą dojść względy dodatkowe - lojalność, relacje, zaspokajana społeczna potrzeba bycia z innymi. Biznesu, wbrew pozorom, nigdy nie robi się tylko i wyłącznie dla pieniędzy. Jak powiada mój kolega-biznesmen, chodzi w nim o pieniądze, ale chodzi też o to, by było fajnie. Inteligentnie pomyślane stowarzyszenia czy kluby przedsiębiorców czerpią z tego swój potencjał rozwoju.

A dyskusja o rynku kapitałowym? Żaden z obecnych na sali nie jest obecny na giełdzie. Być może nikt nawet tego wcześniej na poważnie nie rozważał. Ale mimo dostaję od nich to, co w takich sytuacjach jest jedynie ważne: uwagę. Ci ludzie słuchają i są otwarci na to, co im się opowiada, nawet na tematy dość odległe od aktualnych potrzeb (ale te ewoluują) i od doświadczenia (to też może się zmienić).

Jak wytłumaczyć to, że więcej spółek polską giełdę opuszcza, niż na nią wchodzi? Mówię to, do czego mam przekonanie: giełda nie jest ani uniwersalnie dobra, ani uniwersalnie nieadekwatna do celów przedsiębiorstwa. Najczęściej konieczny jest proces adaptacji. Notabene myślę sobie, ale tego już nie mówię głośno, że jednostronna narracja wysławiająca zalety giełdy dla przedsiębiorców, nie może być skuteczna, bo jest zwykłą propagandą. Dobrą dla przedszkolaków, ale nie dla ludzi, którzy de facto tworzą polskie PKB. Wiedziałem to także szefując giełdom w Warszawie i w Bukareszcie, czyli na dwóch rynkach wschodzących, gdzie łatwo było wpaść w pułapkę protekcjonalnego i pretensjonalnego pustosłowia. Trzeba się go wystrzegać, bo odbiera wiarygodność.

Trzy bariery dla polskich firm

Jakie są moim zdaniem trzy najważniejsze bariery, które powodują, że polskie firmy nie wchodzą na giełdę - pada kolejne pytanie. Odpowiadam, że nie koszty. Nawet nie konieczność mówienia publicznie o tym, co się robi (konieczność zresztą najczęściej demonizowana). Pierwsza najważniejsza bariera to brak wiedzy. A druga kluczowa bariera to przeświadczenie, że jak teraz jest dobrze, to zawsze będzie dobrze. Mówię, że trzeciej przeszkody nie podam, bo żadna z pozostałych nie jest tak istotna jak te dwie.

I coś czego się dowiedziałem, to to, że przeregulowanie sektora finansowego to dla moich słuchaczy i dyskutantów ogromny problem. Natomiast czy deregulacja ogólna, w całej gospodarce, jest aż tak niezbędna? Stan, który jest, nie przeszkadza tym setkom milionów i miliardom obrotów. Ale myślę, że im niżej w skali tych obrotów, tym nadregulacja jest dokuczliwsza.

P.S. Dziękuję Corporate Connections Katowice za doświadczenie, które streściłem w tym felietonie.

Ludwik Sobolewski, ekspert rynków kapitałowych, doradca przedsiębiorstw, adwokat, autor, w latach 2006-2017 prezes giełd w Warszawie i w Bukareszcie.

Autor felietonu wyraża własne opinie i poglądy.

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: polska giełda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »