Małe firmy wydobywcze w Rosji stoją nad przepaścią
Sankcje nałożone przez Zachód na Rosję w związku z jej inwazją na Ukrainę uderzyły nie tylko w największe koncerny naftowe, ale też w mniejsze firmy działające na rynku. - Nigdy nie było kryzysu takiego jak teraz - mówi w wywiadzie dla "Kommiersanta" Elena Korzun, dyrektor generalna stowarzyszenia niezależnych firm naftowo-gazowych Assoneft.
- Firmy naszego stowarzyszenia stanowią tylko 4 proc. rosyjskiego rynku ropy. Już w marcu nasi członkowie doznali poważnego szoku. Znalazło to odzwierciedlenie w znacznym wzroście podatku od kopalin, który jest powiązany nie z krajową, ale światową ceną ropy naftowej i rubla w stosunku do dolara, a także w opóźnieniach w otrzymywaniu płatności - mówi Korzun.
Dodała, że prawie 90 proc. ropy wydobywanej przez małe firmy będące członkami Assoneft, trafia na rynek rosyjski. Kiedy w marcu zaczęły się zawirowania związane z cenami surowców i kursami walut, większość tych podmiotów przeznaczała wszystkie swoje dochody na podatki. Małe firmy w kwietniu zaprzestały wierceń, bo nie miały z czego uiszczać należności, podatki nie są bowiem płacone od sprzedaży ropy, a od jej produkcji.
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Mniejsze podmioty nie mają własnych rafinerii, jak największe koncerny. Ich działalność koncentruje się jedynie na poszukiwaniu i wydobyciu surowca.
Gdy pojawiły się pierwsze problemy z eksportem ropy, duzi gracze, pionowo zintegrowani, zaczęli kierować do rafinerii własną ropę, odmawiając często przyjmowania dostaw od niezależnych, mniejszych dostawców. To postawiło mały biznes w bardzo złej sytuacji, pojawiły się kłopoty z dostępem do rynku krajowego, które spotęgowały problemy z płynnością.
Korzun zapowiada, że produkcja niezależnych producentów będzie dalej spadać, szczególnie w trzecim i czwartym kwartale. Firmy tną koszty, jak tylko mogą, by wywiązać się ze zobowiązań podatkowych. Jej zdaniem konieczna jest ochrona przez władze mniejszych producentów ropy, które przecież też mają swój wkład do budżetu.
Embargo na ropę z Rosji wprowadziły już USA, Wielka Brytania i Australia. Kilka dni temu również unijni przywódcy ustalili szczegóły dotyczące zakazu importu ropy w szóstym pakiecie sankcji. Obejmie on ropę naftową i produkty ropopochodne dostarczane z Rosji do państw członkowskich, z tymczasowym wyjątkiem dla ropy dostarczanej rurociągiem.
Porozumienie zakłada wyłączenie z ograniczeń ropociągu Przyjaźń, jednak w związku z tym, że Polska i Niemcy zdecydowały o odejściu od dostaw z Rosji do końca roku, za pół roku rosyjski eksport w perspektywie kolejnych miesięcy zostanie ograniczony o 90 proc. Wyłączenie ropociągu Przyjaźń było warunkiem zgody na sankcje Węgier, które przekonywały, że nie są w stanie z dnia na dzień porzucić rosyjskiej ropy.
Morskie dostawy ropy do UE zostały już ograniczone celowymi sankcjami UE wobec Rosnieftu i Gazpromnieftu, które weszły w życie 15 maja. Teraz będą miały wpływ na cały sektor. Jak informował "Kommiersant", główną ofiarą może być Łukoil, który posiada udziały w rafineriach w Rumunii, Holandii, Włoszech i Bułgarii, gdzie dostarcza swoją ropę. W 2021 r. firma przerobiła ok. 20 mln ton ropy w zagranicznych rafineriach, co stanowi ponad 26 proc. jej całkowitej produkcji w Rosji.
W 2021 roku Federacja Rosyjska wyeksportowała do Europy około 105 mln ton ropy, około jedna trzecia pochodziła z dostaw rurociągiem Przyjaźń.
Wprowadzenie embarga zmusi rosyjskie koncerny naftowe do przekierowania dostaw do Azji, to może być jednak problematyczne. Eksperci obawiają się niedoboru tankowców, wyższych kosztów logistycznych i konieczności zapewnienia dużych rabatów w celu przyciągnięcia nowych klientów.
Wyzwaniem będzie też unijny zakaz ubezpieczania tankowców z rosyjską ropą. Firmy i handlowcy będą musieli szukać ubezpieczycieli w innych krajach, bo bez ubezpieczenia statek nie może nawet wejść do portu. Rosyjscy eksperci wieszczą w związku z tym dalszy spadek wydobycia ropy, szczególnie pod koniec roku.
Monika Borkowska
Zobacz również: