Malta oferuje obywatelstwo i liczne korzyści - każdemu, kto zapłaci
VALLETTA, Malta - Od ubiegłego roku zamożni obcokrajowcy skwapliwie korzystają z możliwości kupienia maltańskiego paszportu, na różne sposoby starając się spełnić warunki dotyczące rezydentury, stawiane przyszłym obywatelom.
Rosjanie oficjalnie wynajmują sobie luksusowe wille, ale podczas wizyt na wyspie wolą przebywać w 5-gwiazdkowych hotelach. Pewien amerykański finansista chce spędzać na Malcie wyłącznie wakacje, a na co dzień mieszkać w Szwajcarii. Głośno było też o przypadku wietnamskiego biznesmena, który - chcąc przyspieszyć rozpoczęcie 12-miesięcznego okresu wymaganej rezydentury - wysłał wszystkie dokumenty niezbędne do wynajęcia nieruchomości (której zresztą nigdy nie widział na własne oczy) swoim prywatnym odrzutowcem.
- Przyjeżdżają tutaj dwa razy; najpierw po to, żeby uzyskać status rezydenta, a później już po sam paszport - tak o chętnych do nabycia maltańskiego obywatelstwa mówi miejscowy prawnik Mark George Hyzler, specjalizujący się w przepisach imigracyjnych.
Program sprzedaży obywatelstwa Malty - w ramach którego każdy, kto zapłaci 1,2 mln euro, może zostać posiadaczem paszportu tego państwa - od początku budził kontrowersje. Warunek wcześniejszej 12-miesięcznej rezydentury na wyspie, wprowadzony po to, by obłaskawić krytyków, tylko pogłębił powszechną konsternację.
Każdy petent musi teraz udowodnić, że w okresie 12 miesięcy poprzedzających złożenie wniosku o nadanie obywatelstwa wynajmował na Malcie nieruchomość. W tyn czasie nie musi on jednak faktycznie przebywać na terytorium położonego na Morzu Śródziemnym państewka - a to rodzi pytanie o autentyczność związków z krajem, o którego paszport się ubiega. "Interpretacja wymogów dotyczących rezydentury jest dyskusyjna" - tak obecny stan rzeczy skomentował Tonio Fenech, deputowany do maltańskiego parlamentu.
Prawnicy, księgowi i pośrednicy w handlu nieruchomościami są zgodni co do tego, że program sprzedaży obywatelstwa sprawił, iż Malta znalazła się nagle w kręgu zainteresowań możnych i bogatych tego świata. Wnioski od chętnych napływają nieprzerwanie, a szacowany zysk dla skarbu państwa ma wynieść 2 mld euro, czyli ponad 1/4 wartości maltańskiego PKB.
- Chcemy zainteresować naszą ofertą ludzi, którzy mogą ubogacić nasz kraj swoimi pomysłami, koneksjami, działalnością biznesową i talentem - mówi Jonathan Cardona, dyrektor agencji Identity Malta, nadzorującej realizację "Programu dla Inwestorów Indywidualnych".
Siedziba agencji znajduje się w imponującym, przypominającym fortecę XVI-wiecznym gmaszysku, niegdyś mieszczącym szpital. Sam program obywatelstwa również nawiązuje do przeszłości Malty - przeszłości wielokulturowej, który to aspekt uwypuklały tylko kolejne inwazje. Fenicjanie, Kartagińczycy, Rzymianie, Bizantyjczycy, Fatymidzi, Normanowie, Sycylijczycy, Hiszpanie, Francuzi, joannici, Brytyjczycy - wszyscy oni próbowali podbić wyspę lub rządzić nią; wielu z nich się to udało. Maltański, drugi (obok angielskiego) oficjalny język śródziemnomorskiego państwa, jest spokrewniony z językiem arabskim, a jego użytkownicy to w przeważającej części katolicy, którzy modlą się do Allaha (po maltańsku Bóg to "Allah" - red.).
Ale oferta dla potencjalnych obywateli jest też mocno osadzona w teraźniejszości.
Malta, oddalona od Sycylii o jakieś 80 km w kierunku południowym i obejmująca obszar 315 km2, jest uboga w surowce, a jej populacja liczy zaledwie 424 tys. mieszkańców. Może liczyć jedynie na to, że niezawodne słońce i błękitne morze zapewnią jej stały dochód z turystyki. Wszelkie inne sposoby zapełnienia skarbca to owoc kreatywności tutejszych urzędników.
Szczególnym błogosławieństwem dla wielu jest tutejszy system podatkowy. Część zagranicznych firm, po spełnieniu określonych wymogów, korzysta na Malcie z podatku korporacyjnego wynoszącego ledwie 5 procent. Malta ma również podpisane umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania z 65 krajami, dzięki czemu przedsiębiorcy indywidualni i korporacje prowadzące tutaj działalność są zwolnieni z obowiązku dwukrotnego rozliczania się z fiskusem.
Korzyści te, jak również szereg ustaw wspierających przedsiębiorców, zaowocowały dynamicznym rozwojem sektora usług finansowych na wyspie. Obecnie generuje on od 12 do 15 proc. PKB (w 2003 r. było to 6,3 proc.). Malta jako idealne miejsce do prowadzenia działalności biznesowej cieszy się też wielką popularnością wśród kasyn internetowych i funduszy hedgingowych.
Z trudnego okresu kryzysu ekonomicznego Malta wyszła obronną ręką. W 2014 r. odnotowała 3,5-procentowy wzrost gospodarczy. Stopa bezrobocia na wyspie wynosi obecnie 5,8 procenta i jest czwartą najniższą w Europie.
I właśnie te pozytywne tendencje Malta chce wzmocnić poprzez program sprzedaży obywatelstwa. Pierwotny plan z 2013 r., ogłoszony przez rząd utworzony przez Partię Pracy (która niewiele wcześniej wygrała wybory parlamentarne), zakładał, że - po spełnieniu nielicznych warunków - każdy obcokrajowiec będzie mógł nabyć maltański paszport za 650 tys. euro.
Na pomysłodawców niemal natychmiast spadła krytyka. Przeciwnicy planu podkreślali, że Malta nie jest gospodarczym wrakiem, jak niektóre europejskie kraje próbujące podreperować swój budżet za pomocą podobnych ofert. Obiekcje budziły też kwestie wizerunkowe, związane z ewentualną szkodą dla reputacji Malty jako miejsca atrakcyjnego dla zagranicznych inwestorów. "Nie chcemy uchwalać prawa, które będzie frymarczyć maltańską tożsamością i obywatelstwem" - grzmiał podczas debaty w parlamencie Mario de Marco, członek opozycyjnej Partii Narodowej.
Ostatecznie opozycja poprosiła o interwencję Parlament Europejski, licząc na zablokowanie planu. Został on istotnie skrytykowany przez europosłów, ale na tym możliwości działania się wyczerpały: w sprawach obywatelstwa decydują bowiem rządy państw członkowskich UE, a nie Europarlament.
Osiągnięto jednak tyle, że maltański rząd - by ułagodzić nieco oponentów na krajowym i europejskim podwórku - podniósł poprzeczkę wymagań. Wprowadzono odpowiednie zapisy, mające wykluczyć przyznawanie obywatelstwa podmiotom zajmującym się praniem pieniędzy - i przestępcom. Podniesiono również opłatę za paszport i dodano wymóg dotyczący rezydentury.
Oprócz opłaty skarbowej w wysokości 650 tys. euro, chętni muszą dodatkowo zakupić rządowe obligacje za 150 tys. euro, nabyć nieruchomość za co najmniej 350 tys. euro albo wynajmować ją, płacąc z tego tytułu co najmniej 16 tys. euro rocznie - przy czym zarówno nieruchomości, jak i obligacji nie wolno się pozbywać przez okres pięciu lat. Jak zapewnia Jonathan Cardona, "tu nie chodzi tylko o to, by postawić krzyżyk w odpowiedniej kratce". (...)
Jenny Anderson
© 2015 New York Times News Service
Tłum. Katarzyna Kasińska