Na zmianie czasu gospodarka nie zarabia
Przechodzenie na czas letni miało dawać oszczędności wynikające z dłuższego wykorzystywania światła dziennego. Rozwiązanie to zakłóca biologiczną równowagę. Ekonomiczne efekty są także co najmniej problematyczne. W wielu regionach zmiana czasu oznacza wręcz wyższe rachunki za prąd oraz mniejsze zyski.
O tym, że czas letni nie zawsze się opłaca, przekonali się mieszkańcy tych terytoriów Australii, na których w związku z Igrzyskami Olimpijskimi w 2000 roku tymczasowo przedłużono obowiązywanie czasu letniego. Badania amerykańskich naukowców pokazały wówczas, że hipoteza dotycząca oszczędności energii okazała się fałszywa.
- Co prawda użycie prądu spadało w trakcie jaśniejszych wieczorów, ale zyski te niwelowało zwiększone zużycie energii podczas ciemniejszych godzin porannych - wyjaśnia współautor tamtych badań, ekonomista z Uniwersytetu Waszyngtońskiego w Seattle, profesor Hendrik Wolff.
Wprowadzenie obowiązkowej zmiany czasu sprawiło również, że od kilku lat więcej za prąd płacą mieszkańcy amerykańskiego stanu Indiana. Wiosną 2006 roku pierwszy raz wszystkie hrabstwa tego stanu musiały przejść na czas letni (wcześniej zmiana czasu obowiązywała tylko w 15 z 92 hrabstw), naukowcy wzięli się więc za porównywanie zużycia energii.
Po trzech latach badań Matthew Kotchen i Laura Grant z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara doszli do wniosku, że co prawda mieszkańcy południowych hrabstw Indiany rzadziej używali światła w mieszkaniach, ale ich rachunki za prąd znacznie wzrosły. Dużo częściej niż wcześniej włączali bowiem klimatyzację.
Rachunki gospodarstw domowych za prąd - zamiast zgodnie z intencjami polityków zmaleć - wzrosły o 9 milionów dolarów rocznie i to przy dużo niższych cenach energii w tym stanie w porównaniu ze średnią w całych Stanach Zjednoczonych. Jeśli do tego doliczyć szacunkowe koszty zwiększonego zanieczyszczenia powietrza, które można obliczać na 1,7 mln - 5,5 mln dolarów - to wprowadzenie obowiązkowej zmiany czasu kosztowało Indianę od ok. 10,7 mln do 14,5 mln dolarów rocznie.
Amerykańscy kongresmeni - opierając się głównie na badaniach prowadzonych w latach 70. XX wieku - w 2005 roku podjęli decyzję o wydłużeniu obowiązywania czasu letniego o cztery tygodnie. Mieszkańcy większości stanów USA przesunęli więc wskazówki do przodu już dwa tygodnie temu. Politycy wierzyli, że w ten sposób ograniczą zużycie ropy. Opublikowany w 2008 raport dla Kongresu nie przyniósł jednak potwierdzenia, aby ten cel udało się osiągnąć. Autorzy dokumentu zauważyli jednak, że wydłużenie o miesiąc czasu letniego pozwoliło zaoszczędzić w sumie 1,3 terawatogodziny, co stanowiło 0,03 proc. rocznego zużycia energii w USA w 2007 roku.
Jak zauważył dziennik "The Washinton Post" to, czy zmiana czasu na letni jest opłacalna lub nie, zależy między innymi od branży. Z większej liczby godzin ze światłem słonecznym cieszą się właściciele pól golfowych, producenci sprzętu sportowego - bo ich klienci więcej czasu spędzają, ćwicząc na świeżym powietrzu - a także właściciele sklepów, do których przed zmrokiem zagląda więcej kupujących. Badania prowadzone w 15 krajach Unii Europejskiej pod koniec lat 90. Również pokazały, że zmiana czasu na letni zwiększa obroty firm zajmujących się organizacją czasu wolnego o około trzy procent.
Są oczywiście i tacy, którzy na zmianie czasu tracą. Zapadający później zmrok zmniejsza na przykład liczbę widzów, którzy w najlepszym czasie antenowym zasiadają przed telewizorami. Redukuje też zyski właścicieli kin, zwłaszcza tych samochodowych. Na koszty związane ze zmianą czasu skarżą się też m.in. przedstawiciele linii lotniczych oraz kolei, a także firmy, które mają kłopoty z dostosowaniem do zmieniającego się czasu swoich systemów informatycznych.
Sprzeczne wnioski dotyczą również wpływu zmiany czasu na ludzkie zdrowie. Z jednej strony dodatkowe godziny z dziennym światłem sprzyjają syntezie witamy D. Z drugiej - krótszy sen może powodować kłopoty ze zdrowiem, a nawet prowadzić do śmierci. "W poniedziałek i wtorek po zmianie czasu w marcu ryzyko ataku serca rośnie o dziesięć procent" - ostrzega profesor Martin Young z Uniwersytetu Alabamy w Birmingham we wnioskach z badań opublikowanych w marcu 2012 roku.
Ukraińscy parlamentarzyści podczas zeszłorocznej debaty na temat zmiany czasu na letni i zimowy przywoływali z kolei dane, wskazujące na to, że w pierwszym tygodniu po przestawieniu wskazówek w zegarach aż o 60 proc. zwiększa się liczba osób, skarżących się na bóle serca, a o 160 proc. wzrasta liczba pacjentów gabinetów pediatrycznych. Z tego powodu we wrześniu Rada Najwyższa Ukrainy zdecydowała, że nie będzie już zmieniać czasu - choć zdanie na ten temat zmieniła w październiku, przywracając czas letni i zimowy.
Bóle serca czy stres to jednak nie koniec bolączek związanych z "utraconą" godziną. Trzy lata temu Christopher M. Barnes oraz David T. Wagner ze Stanowego Uniwersytetu w Michigan dowodzili na łamach "Journal of Applied Psychology", że zmęczeni z powodu zmiany czasu pracownicy są bardziej narażeni na wypadki przy pracy. Z opublikowanych w 2012 roku badań profesora Wagnera wynika również, że tuż po zmianie czasu pracownicy są o wiele mniej produktywni.
Zmęczenie pracowników może też pogorszyć atmosferę w pracy, a także prowadzić do konfliktów, molestowania, etc. Część naukowców do listy dolegliwości wywołanych przez zmianę czasu dodaje także depresję, chociaż inni wskazują, że czas letni może zmniejszać ryzyko depresji.
W pierwszych dniach po zmianie czasu zwiększa się również liczba wypadków drogowych, powodowanych przez niewyspanych kierowców. W kolejnych miesiącach obowiązywania czasu letniego statystyki zmieniają się jednak na jego korzyść. Politycy, którzy lobbują za przekręcaniem wskazówek, dodają również, że jaśniejsze dni ułatwiają policji walkę z przestępczością (potwierdziły to badania w USA i w Japonii).
Chociaż nad korzyściami bardziej efektywnego wykorzystania światła słonecznego zastanawiał się już w XVIII wieku Benjamin Franklin, to jako pierwsi letni czas przyjęli Niemcy w 1916 roku, aby zmniejszyć użycie węgla podczas pierwszej wojny światowej. Ich śladem poszli szybko Rosjanie i Brytyjczycy. Stany Zjednoczone pierwszy raz wprowadziły letni czas w 1918 roku, a potem ponownie podczas drugiej wojny światowej. W 1974 roku - w obliczu arabskiego embarga na eksport ropy do Stanów Zjednoczonych - kongresmeni wprowadzili na próbę czas letni, który obowiązywał przez 10 miesięcy.
Od 1987 roku do 2006 czas letni zaczynał się w pierwszą niedzielę kwietnia, a kończył w ostatnią niedzielę października. Od 2007 roku - na podstawie decyzji podjętej przez Kongres dwa lata wcześniej - Amerykanie zaczynają czas letni w drugą niedzielę marca, a na czas zimowy przechodzą w pierwszą niedzielę listopada.
Na stosowanie "podwójnego czasu" już w latach 60. XX wieku nie zgodzili się jednak mieszkańcy Arizony - gdzie dni wiosną i latem są bardzo gorące, więc ludzie starają się pracować wczesnym rankiem, a uprawiać sporty późnym wieczorem - którzy do dziś nie muszą przesuwać wskazówek zegarków. Na czas letni przechodzą zaś Indianie z leżącego m.in. w granicach Arizony rezerwatu Navajo. Czasu letniego nie stosują też m.in. mieszkańcy Hawajów.
Obecnie czas letni i zimowy obowiązuje nadal w około 70 państwach, w tym w całej Unii Europejskiej. W Polsce wprowadzono go w okresie wojennym. Obowiązywał także w latach 1946-1949, 1957-1964, a od 1977 "podwójny czas" został wprowadzony już na stałe. Zgodnie z rozporządzeniem prezesa Rady Ministrów zmiana czasu - z godziny drugiej na godzinę trzecią - nastąpi już w ten weekend, w nocy z soboty na niedzielę.
Na wprowadzenie czasu letniego nie zdecydowała się m.in. Japonia, Islandia czy Wenezuela. Ze zmiany czasu na zimowy zrezygnowała zaś w zeszłym roku Białoruś oraz Rosja, ponieważ - jak wyjaśniał rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew - "konieczność przystosowania się do nowego czasu wiąże się ze stresem i chorobami". Białorusini i Rosjanie nieprzerwanie mają więc czas letni. Zdaniem niektórych ekspertów wprowadzenie takiego rozwiązania daje bardzo podobne korzyści jak "podwójny czas", likwidując jednocześnie zamieszanie związane z przestawianiem godziny we wszystkich zegarkach w domu i samochodzie. Za takim rozwiązaniem opowiadają się też brytyjskie organizacje typu Tourism Alliance, zdaniem których branża turystyczna w samej Wielkiej Brytanii na wprowadzenia permanentnego letniego czasu zarobiłaby 5,6 mld dolarów rocznie.
Szymon J. Stępień