Nasza misja w Afganistanie kosztowała grube miliardy

Od 2007 roku pobyt polskich wojsk w Afganistanie kosztował ponad 4. miliardy 317 milionów złotych. Informacyjna Agencja Radiowa dotarła do najnowszego raportu Ministerstwa Obrony Narodowej, który pokazuje koszty polskiej misji wojskowej w Afganistanie.

Raport obejmuje okres od 2007 do 2011 roku i wynika z niego, że nakłady finansowe na funkcjonowanie Polskiego Kontyngentu Wojskowego w sumie wyniosły ponad miliard 548 milionów złotych. Wydatki na ten cel wzrastały dość dynamicznie. W 2007 roku funkcjonowanie PKW kosztowało ponad 82 miliony złotych, w 2010 było to już ponad 421 milionów, a w ubiegłym roku wydano ponad 531 milionów złotych.

Z kolei nakłady na modernizację techniczną wojsk kosztowały w sumie blisko miliard 830 milionów złotych. Przy czym najwięcej wydano w 2010 roku - ponad 855 milionów, a najmniej w 2008 - 81 milionów. Z tej puli dozbrojono między innymi kołowe transportery Rosomak oraz zakupiono bezzałogowe samoloty patrolowe.

Reklama

Z kolei zabezpieczenie logistyczne kosztowało w sumie ponad 470 milionów złotych zaś na szkolenie wojsk wydano w sumie najmniej - zaledwie niewiele ponad 48 milionów. Na zakup środków materiałowych wydano w sumie ponad 175 milionów złotych, a na transport lotniczy blisko 170 milionów złotych. Straty i szkody finansowe wyniosły ponad 73 miliony.

MON musiało też przeznaczyć na odszkodowania ponad 2 miliony złotych. W sumie od 2007 roku służbę w Afganistanie pełniło blisko 14. tysięcy żołnierzy, dla 37 z nich misja zakończyła się tragicznie.

IAR/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Afganistan | miliardy | grube | wojsko | MON
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »