Naukowcy powinni zarabiać!

W lutym 2008 roku rozpoczęła działalność Polska Izba Gospodarcza Zaawansowanych Technologii. Organizacja chce namawiać profesorów do zakładania firm, które mogą generować miliardowe obroty.

Polska Izba Gospodarcza Zaawansowanych Technologii (PIGZT) to organizacja nietypowa - założyły ją technologiczne instytuty Polskiej Akademii Nauk, trzy największe polskie politechniki (Warszawska, Śląska i Wrocławska), Uniwersytet Warszawski i Warmińsko-Mazurski, Akademia Górniczo-Hutnicza, Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego i Wojskowa Akademia Techniczna. W skład nowej Izby Gospodarczej weszły też czołowe polskie banki (Bank Pekao SA i BRE Bank SA), Krajowy Fundusz Kapitałowy i 94 elitarne pod względem technologicznym przedsiębiorstwa wysokiej techniki.

Reklama

Podczas spotkania inauguracyjnego założyciele Izby określili jej zadania statutowe. Za główny cel działalności przyjęto przyspieszenie rozwoju przedsiębiorczości opartej na wiedzy i tworzenie przyjaznego otoczenia prawno-finansowego dla sektora nowoczesnych technologii. "Nowy Przemysł" zapytał profesora Ryszarda Pregiela, prezesa PIGZT, o konkrety.

Polskie przedsiębiorstwa nie są w stanie osiągnąć przewag konkurencyjnych w Europie i na świecie w każdej dziedzinie. Zdaniem Pregiela, do marzeń trzeba odłożyć pogląd, że nasz kraj będzie potęgą tam, gdzie osiadły światowe koncerny.

- Nie będziemy potęgą w produkcji komputerów czy układów półprzewodnikowych, nie będziemy decydować o rozwiązaniach technologicznych telefonii komórkowej czy lotnictwa międzykontynentalnego - uważa prezes Izby. - O tym trzeba zapomnieć. Miejsce poszczególnych krajów w gospodarce światowej wyznacza nie tylko ich potencjał intelektualny. Dzisiaj w rozgrywkach technologicznych decydują ogromne kapitały. Gdzie rynki liczone są w miliardach dolarów, tam dla naszych przedsiębiorstw wysokiej techniki już nie ma miejsca.

Dość pisarzy naukowych

Polski przemysł zaawansowanych technologii nie dysponuje kapitałami finansowymi na miarę globalną, jednak może znacznie efektywniej wykorzystywać nasz kapitał intelektualny. W uczelniach na stanowiskach profesorów pracuje ponad 20 tys. osób. Wśród nich kierunki techniczne reprezentuje 14,5 tys. osób. Niestety, bardzo często kariera naukowca w Polsce staje się celem samym w sobie, a profesorowie techniki zmieniają się w pisarzy naukowych. Zaledwie 4 procent samodzielnych pracowników naukowych politechnik kieruje lub współkieruje przedsiębiorstwami przemysłowymi.

Jednym z zadań PIGZT ma być zmiana tego stanu rzeczy.

- Nasze uczelnie nie uczą przedsiębiorczości, bo ogromna większość nauczycieli akademickich nigdy nie prowadziła nawet mikroprzedsiębiorstwa. Jedyna grupa profesorska, która niemal powszechnie łączy działalność naukową z praktyką, to profesorowie prawa. Wychodzi to na dobre i naukom prawnym, i studentom, i sytuacji materialnej tej grupy naukowców - tłumaczy prezes Pregiel. Izba zamierza zachęcać profesorów nowoczesnych kierunków technologicznych do podejmowania własnej działalności gospodarczej, co przełoży się także na zwiększenie przedsiębiorczości absolwentów uczelni.

Co mogą wykonywać firmy akademickie, skoro wielkie rynki są zarezerwowane dla koncernów? Ryszard Pregiel uważa, że są obszary gospodarki, które czekają wręcz na polskich naukowców. To np. obszar aparatury naukowo-badawczej czy medycznej, specjalistycznych układów pomiarowych, oprzyrządowania procesów technologicznych i wielu innych dziedzin wysokiej techniki.

- Te nisze nie są duże, potrzebują specjalistycznych produktów często nie więcej niż kilka czy kilkadziesiąt sztuk rocznie w skali światowej. Nie interesują się nimi koncerny nastawione na masowego odbiorcę i gigantyczne zyski. Natomiast są to rynki bardzo zyskowne dla małych, elastycznych firm ze stopą zysku 30-40 procent. Taką strategię rozwoju przyjął m.in. przemysł izraelski czy szwajcarski. Działalność małych firm opartych na wiedzy odgrywa także dużą rolę w gospodarce USA, gdzie wiele tego typu przedsiębiorstw prowadzą z dużym sukcesem naukowcy, którzy wyemigrowali z Polski - informuje Pregiel. I dodaje, że doskonałym przykładem sukcesu akademickiego jest profesor Andy Hopper, Polak z pochodzenia. Ten wybitny naukowiec i dyrektor centrum komputerowego jednego z najlepszych uniwersytetów na świecie, Cambridge University, jest właścicielem czterech przedsiębiorstw, prywatnego lotniska i pięknego samolotu.

Firma Profesor

Także w Polsce zaczynają już powstawać "profesorskie przedsiębiorstwa". Warto tu choćby wymienić profesorów Zbigniewa Puzewicza, Ludwika Pokorę i Krzysztofa Chrzanowskiego z Wojskowej Akademii Technicznej, których firmy odniosły spore sukcesy nie tylko na rynkach europejskich, lecz także w Ameryce i Azji. Kolejny przykład daje profesor Adam Dubin, dziekan Wydziału Biologii Uniwersytetu Jagiellońskiego i właściciel dynamicznie rozwijającej się firmy biotechnologicznej.

- W Polsce pokutuje mit, że każda przedsiębiorczość ma drapieżną twarz kapitalisty. Profesorowie twierdzą, że chcą bronić etosu naukowca przed komercyjnym podejściem przemysłu. Będziemy z tym poglądem walczyć. Gdyby co piąty polski naukowiec założył firmę mającą dwa mln dolarów obrotu rocznie, a jest to całkiem realne, zyski polskiej gospodarki liczone byłyby w miliardach. Nasz kraj stałby się przy tym o wiele bardziej innowacyjny i to w najnowocześniejszych obszarach techniki - zauważa prezes PIGZT.

Rozwój przedsiębiorczości akademickiej jest hamowany, poza mentalnością profesorów, przez prawodawstwo. PIGZT zabiega o zmianę ustawy o finansach publicznych. Przepisy tej ustawy traktują uczelnie na równi z urzędami administracji państwowej, zabraniając szkołom wyższym, jako jednostkom finansowanym z pieniędzy publicznych, zakładania spółek. Izba zamierza doprowadzić do zmiany tego przepisu, a także do uchwalenia ustawy o partnerstwie publicznoprywatnym w nauce.

Innym celem Izby jest zmiana sposobu współpracy nauki z biznesem. W uczelniach i instytutach badawczych wiele mówi się o potrzebie wzmocnienia transferu technologii. Jednakże wyniki dotychczasowych starań w tym zakresie są nadzwyczaj mizerne.

Według Pregiela, powodem tego jest całkowicie przestarzałe podejście do przenoszenia nowej idei technologicznej do praktyki przemysłowej.

- W przemyśle wysokiej techniki nie ma transferu technologii. Jest transfer ludzi. Wobec ogromnego tempa postępu technicznego i wielkiej złożoności zaawansowanych technologii okres tradycyjnego przekazywania technologii z ośrodka naukowego do przemysłu trwałby zbyt długo, technologia przestałaby być nowatorska. W innych krajach twórca nowej technologii przechodzi sam do przemysłu (do firmy istniejącej lub zakłada własną), aby ją wdrażać - dodaje Ryszard Pregiel.

U nas też można wskazać już takie przykłady, choćby profesora Janusza Filipiaka z Akademii Górniczo-Hutniczej, prezesa Comarch-u, który pokazał akademickiemu środowisku, jak można zarobić wielkie pieniądze, nie przestając być naukowcem. W polskiej nauce to wciąż coś nowego.

Adam Brzozowski

Dowiedz się więcej na temat: naukowcy | organizacja | techniki | zarabianie | izba | firmy | przemysł | przedsiębiorstwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »