Nawet 250 mln zł za brak prądu
PSE Operator, operator krajowego systemu elektroenergetycznego, dostanie specjalne uprawnienia wyłączania dostaw prądu.
Z projektu nowelizacji prawa energetycznego wynika, że będzie mógł ograniczać dostawy energii w przypadku m.in. wprowadzenia stanu nadzwyczajnego w kraju, ale także gdy drastycznie spadną rezerwy mocy. Zgodnie z projektem operator nie mógłby nakazać wyłączeń prądu na dłużej niż 72 godziny.
Firma twierdzi, że zmiany leżą w interesie odbiorców prądu.
- Najkorzystniejsze z punktu widzenia odbiorców jest natychmiastowe podjęcie przez nas działań mających na celu niedopuszczenie do rozległej awarii systemu lub ograniczenie już zaistniałej awarii. Jednym z możliwych narzędzi jest natychmiastowe wprowadzenie czasowych ograniczeń w dostarczaniu energii elektrycznej na danym obszarze - przekonuje Stefania Kasprzyk, prezes zarządu PSE Operator.
Z wyłączeniami trzeba się liczyć, bo możliwy brak mocy nie jest niestety zagadnieniem czysto teoretycznym. Już w przyszłym roku około 40 proc. bloków energetycznych skończy 40 lat, a nowych elektrowni prawie się nie buduje. Jeśli zgodnie z planem w przyszłym roku zostanie oddany do użytku Bełchatów II, to będzie to oznaczało uruchomienie w ostatnich 20 latach łącznie trzech elektrowni o mocy około 1800 MW. To o wiele za mało.
Przed kryzysem Ministerstwo Gospodarki szacowało, że aby modernizować elektrownie i sprostać popytowi na prąd, co roku powinniśmy budować 1000 MW nowych mocy. Kryzysowy spadek popytu na energię tylko iluzorycznie poprawił sytuację. Zapotrzebowanie na energię może wrócić do poziomu z 2008 roku nawet w dwa lata. A to będzie groźne, bo oznacza, że rezerwy mocy wrócą do poziomu około 2 proc. (nadwyżka w stosunku do potrzeb), a powinny stale utrzymywać się na poziomie około 10 proc. Już w 2008 roku Polska stała na granicy gigantycznej awarii.
Ireneusz Chojnacki - Więcej: Gazeta Prawna 11.08.2009 (155)