Niedźwiedź w Afryce
Ursus był jedną z firm, które nie wytrzymały zmiany systemu ekonomicznego w Polsce. Resztki państwowego molocha odkupiła rodzina Zarajczyków. Dziś firma rośnie i przeciera biznesowe szlaki w Afryce. Jak do tego doszło?
Pobierz: darmowy program do rozliczeń PIT 2015
Chcemy w ciągu 10 lat odłożyć motyki do muzeum i zastąpić je innymi technologiami. Glebogryzarki ofiarowane przez Ursus 54 członkom Unii Afrykańskiej są początkiem kampanii, która ma do tego doprowadzić - napisała Nkosazana Dlamini-Zuma, przewodnicząca Unii Afrykańskiej, w liście do Karola Zarajczyka, prezesa Ursusa, dziękując mu za sprzęt przekazany podczas czerwcowego szczytu Unii Afrykańskiej w Johannesburgu. Ursus gna już w tej kampanii pełną parą.
Miesiąc wcześniej, podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach Dlamini-Zuma mówiła, że modernizacja uprawy ziemi to jeden z głównych celów państw kontynentu.
- Priorytetem jest zlikwidowanie głodu w ciągu 10-15 lat przez skoncentrowanie się na rolnictwie i poszukiwaniu sposobów jego modernizacji, wprowadzenie nowych technologii i rezygnację z wykorzystywania archaicznych narzędzi, wprowadzenie systemów nawadniających, kontroli odpowiedniego wykształcenia nasion, stworzenie systemu składowania i dystrybucji, ale także wprowadzenia na wyższy poziom przetwórstwa i przemysłu rolno-spożywczego - wskazywała wówczas Dlamini-Zuma w wywiadzie dla portalu wnp.pl podkreślała, jak ważna jest modernizacja rolnictwa i odejście od wykorzystywania archaicznych soch, ciągniętych przez woły. Kiedy to mówiła, Ursus otwierał pierwszą swoją montownię w Afryce.
Autorzy raportu African Economic Outlook 2015 wskazywali na rosnące PKB kontynentu. W roku 2013 - 3,5 proc., rok później 3,9 proc., a w roku 2015 już 4,5 proc. Na ten rok przewidziano pięcioprocentowy wzrost. Afryka to jednak bardzo zróżnicowany kontynent. W Etiopii wzrost gospodarczy w latach 2013 i 2014 oscylował wokół 10 proc. Na rok 2015 przewidywano 8,5 proc., a na rok 2016 już 8,7 proc. W Tanzanii ten sam wskaźnik wahał się wówczas między 7,4 i 7,2 proc.
Ursus wcześnie spostrzegł dynamikę afrykańskiej gospodarki, modernizacyjny trend w rolnictwie i potencjał dla firmy produkującej maszyny rolnicze.
- W latach 2011-12 doszliśmy do wniosku, że państwa afrykańskie to przestrzeń, w której możemy wykorzystać nasze doświadczenie w mechanizacji rolnictwa - mówi Zarajczyk. - Dzięki temu będziemy mieli możliwość unowocześnienia rolnictwa w tym regionie, co z kolei przełoży się na zwiększenie produkcji żywności oraz pozwoli stworzyć nowe miejsca pracy.
Wejście na afrykański rynek nie było łatwe. Według Zarajczyka wymagało dwóch lat rozmów z wieloma potencjalnymi partnerami prywatnymi i publicznymi w różnych krajach Afryki.
Andrzej Kublik, członek zarządu firmy Farmtrac, która na afrykańskim rynku jest obecna już od 10 lat, twierdzi, że podstawa jest stała: masz kontrakt rządowy, to sprzedajesz, jeżeli go nie masz - nie sprzedasz nic.
Ursus zyskał w Afryce wsparcie ze strony Unii Afrykańskiej, ale stał za nim także rządowy program "Go Africa". Na korzyść naszych firm działa tam też brak złych pokolonialnych skojarzeń. Ale najwyższym atutem oferty Ursusa było to, że nie ograniczała się ona do dostawy gotowych maszyn.
- Rozważaliśmy, czy proponować szerszy pakiet. Wybraliśmy tę opcję, która okazała się kluczem do sukcesu. W tym modelu biznesowym oferujemy nie tylko nasze produkty, ale tworzymy miejsca pracy i transferujemy know-how, co daje korzyści obu stronom - mówi Karol Zarajczyk.
Przeznaczone dla Afryki traktory powstają w Polsce, ale montaż końcowy odbywa się dopiero na miejscu. Na podstawie umowy z września 2013 roku spółka ma dostarczyć 3000 ciągników w formie elementów do montażu w systemie SKD i CKD, partiami w dwóch fazach (każda faza po 1 500 sztuk). Firma ma także zapewnić wyposażenie centrów serwisowych oraz części zamienne do ciągników. Wartość umowy to 90 mln dolarów.
Dla krajów Afryki uruchomienie montażu ciągników oraz stworzenie sieci serwisowej to tym bardziej interesująca oferta, że towarzyszy jej transfer technologii oraz tworzenie nowych miejsc pracy, których na kontynencie potrzeba coraz więcej.
Do 2050 roku populacja Afryki prawdopodobnie podwoi się i przekroczy dwa miliardy. Według Międzynarodowego Funduszu Walutowego Afryka będzie potrzebowała 18 mln nowych miejsc pracy do roku 2035.
Andrzej Kublik wskazuje, że Afryka potrzebuje nieskomplikowanych maszyn, które tamtejsi farmerzy będą w stanie naprawić przy pomocy prostych narzędzi. Niski poziom kultury technicznej powoduje, że wymagania Afryki są zupełnie inne niż w Europie. Farmtrac uruchomił ponownie produkcję maszyn, które zniknęły z polskiego rynku trzy dekady temu.
Ursus także wraca do sprawdzonych technologii. W portfolio ma m.in. siedem ciągników przeznaczonych wyłącznie na eksport.
- Odtwarzamy sprawdzoną sieć dostawców Ursusa z końca ubiegłego wieku, dzięki czemu sprzedajemy na afrykański rynek produkty, które w minimum 70 proc. zostały wyprodukowane w Polsce. Dzięki dwóm kontraktom z Tanzanią i Etiopią uzyskaliśmy znaczący wzrost zatrudnienia w kraju i rozbudowaliśmy sieć kooperacyjną, w skład której wchodzą odlewnie, obróbka metali, elektronika, wiązki elektryczne - mówi Zarajczyk.
Obecnie w trzech fabrykach Ursusa (Lublin, Dobre Miasto koło Olsztyna i Opalenica k. Poznania) pracuje 800 osób. Lista firm, które dzięki kontraktom afrykańskim rozpoczęły współpracę z Ursusem, jest o wiele dłuższa.
Udane rozpoczęcie montażu ciągników w miejscowości Adama w Etiopii w maju ubiegłego roku i wspomniana donacja na szczycie Unii Afrykańskiej ułatwiły kolejne posunięcia. W sierpniu podpisano drugą umowę z rządem Etiopii. Tym razem na sprzedaż 174 ciągników, 390 przyczep i części zamiennych do transportu trzciny cukrowej (wartość: 30,67 mln dol.).
W październiku Ursus pozyskał trzeci afrykański kontrakt - ze spółką National Service Corporation Sole. Zakłada on dostawę 2400 ciągników, oprzyrządowania i części zamiennych, a także wyposażenie hali montażowej i centrów serwisowych w Tanzanii. Łączna wartość kontraktu w dniu zawarcia wynosi 55 mln dol. Afrykańskie umowy już mają odbicie w wynikach finansowych spółki.
Dotychczasowe poczynania w Afryce są dla Ursusa preludium do dalszej ekspansji.
- Mamy zamiar rozwijać zarówno produkcję ciągników, jak i ich dystrybucję oraz serwis. W Etiopii i Tanzanii mamy już mocną pozycję. Teraz prowadzimy rozmowy dotyczące nowych kontraktów na kolejnych rynkach afrykańskich. Perspektywy są ogromne, jednak w tamtych realiach potrzeba więcej czasu, aby rozpocząć biznes - opowiada Karol Zarajczyk. Ursus patrzy także w stronę innych rynków, które podobnie jak Afryka stoją na początku drogi do modernizacji.
Karol Zarajczyk już od kilku lat starał się nawiązywać kontakty w Iranie, jednak jak dotąd sytuacja polityczna nie pozwalała rozwinąć tam skrzydeł. - Po niedawnej odwilży zintensyfikowaliśmy prace na tym rynku, czego efekty prawdopodobnie będziemy mogli zobaczyć już wkrótce. Oferujemy tam pełen zakres naszych produktów - od małych ciągników rolniczych po duże, o mocy 280 KM, a także pełen zakres sprzętu z oferty Ursusa - precyzuje Zarajczyk i przypomina, że poza ciągnikami, firma produkuje około 100 modeli maszyn rolniczych: przyczepy, ładowacze czołowe, prasy, owijarki.
Zainteresowania właścicieli Ursusa są jednak szersze. - Patrzymy z zainteresowaniem na byłe republiki Związku Radzieckiego: Kazachstan, Uzbekistan, Tadżykistan czy Kirgizję. To są rynki, które mogą odegrać znaczącą rolę w rozwoju naszej sprzedaży. W wypadku Iranu lub republik poradzieckich przewidujemy różne schematy współpracy - mówi Zarajczyk.
Ursus wychodzi jednak poza liczący kilkadziesiąt stron katalog maszyn rolniczych. Europejski rynek sprzętu dla rolnictwa jest bardzo zmienny i mocno uzależniony od unijnego systemu dopłat, które są cykliczne i nieregularne, co naraża firmę na ryzyko pojawienia się spadków sprzedaży. Kolejne filary jego rozwoju mieszczą się jednak w całkiem innych, znacznie bardziej nowoczesnych obszarach technologii.
Najbardziej perspektywiczną inwestycją okazały się autobusy, które nie są dla Ursusa całkowicie nowym produktem - były już przed laty wytwarzane przez tę firmę. Tym razem jednak Ursus zdecydował się postawić na technologie, które dopiero zaczynają być stosowane. W najbliższych latach w krajach UE można spodziewać się presji na wymianę taboru spalinowego na elektryczny i w tym upatrujemy swojej szansy. Pierwszy krok wykonaliśmy w 2012 roku, kiedy wygraliśmy przetarg na dostawę 36 trolejbusów samobieżnych z autonomicznym napędem dla miasta Lublin. Lublin dziś to miasto, gdzie nasze trolejbusy obsługują transport publiczny - mówi Karol Zarajczyk. W tym mieście trolejbusy Ursusa są też produkowane. Firma przejęła dawną fabrykę samochodów ciężarowych o ponad stuletniej tradycji. Wokół jej kadr i potencjału Politechniki Lubelskiej tworzy zaplecze konstruktorskie i wykonawcze dla produkcji autobusów. Sięga jednak także po inne zasoby. - Zawiązaliśmy spółkę Ursus Bus SA - konsorcjum z AMZ Kutno, które wniosło do spółki dokumentację na autobusy od 8 do 18 metrów - mówi Karol Zarajczyk.
Kamieniem milowym w drodze do własnego autobusu było uzyskanie w marcu ubiegłego roku homologacji na dwunastometrowy autobus elektryczny. Nie oznaczało to jeszcze uruchomienia linii produkcyjnych. Produkcja autobusów nie jest masowa, jak w przypadku samochodów osobowych. Nowe pojazdy to realizacja konkretnych zamówień, efekt wygranych przetargów.
- Napotykamy pewne bariery wejścia na rynek, ale startujemy w kolejnych przetargach w Europie. Zależy nam na seryjnej produkcji, która rozpocznie się w momencie ich wygrania - mówi Karol Zarajczyk.
Kontrolująca obecnie Ursus rodzina Zarajczyków zajmuje się także biomasą od 2006 roku, czyli od momentu pierwszych regulacji w tej dziedzinie.
- Nasi inżynierowie stworzyli wysokowydajną linię do brykietowania i peletowania słomy bez żadnych domieszek, na potrzeby przemysłowej energetyki. Niestety, brak ustawy o OZE i odpowiednich rozporządzeń wspierających takie inicjatywy spowodował w ostatnich latach destabilizację w tym biznesie.
Perspektywa rozwoju rozproszonej energetyki i dostaw na potrzeby elektrowni opartych na samej biomasie leży u podstaw decyzji o przejęciu całego pakietu akcji spółki Bioenergia. Sieć dealerska Ursusa będzie dystrybuowała linię do brykietowania wśród rolników, którzy zamierzają produkować brykiety i pelety na potrzeby naszej spółki Bioenergia Invest; ta ma kontrakty z elektrowniami i innymi zawodowymi odbiorcami biomasy.
Firma rozpatruje także możliwość wprowadzenia linii do brykietowania na rynek afrykański. Unia Afrykańska deklaruje zainteresowanie tego typu technologiami, a 22 kraje Afryki Południowej i Wschodniej stworzyły nawet Afrykański Korytarz Czystej Energii dla wspierania rozwiązań z dziedziny energii słonecznej, wodnej, geotermalnej, wiatrowej, a także biomasy. Na razie jednak technologia Ursusa nie może się tam rozwinąć ze względu na brak stabilnych dostaw energii.
Ursus dynamicznie rozwija się więc przede wszystkim w stronę produkcji ciągników oraz autobusów i w tym kierunku idą główne inwestycje, na które w latach 2014 i 2015 spółka przeznaczyła ponad 40 mln zł.
- Inwestujemy w bazę produkcyjną. Jednak filarem inwestycji są innowacje. Nasz ośrodek badawczo-rozwojowy Ursus R&D współpracuje z Politechniką Lubelską i Wojskową Akademią Techniczną w Warszawie. W ośrodku pracuje 60 inżynierów - twierdzi Zarajczyk.
Obecnie zespół pracuje nad transmisją Vigus (napęd) do ciągników ciężkich. Całkowita wartość realizowanego projektu wynosi około 28,2 mln zł, w tym dofinansowanie z NCBiR - ok. 11,3 mln zł. Od stycznia br. rozpoczęto prace nad wdrożeniem jej do seryjnej produkcji. Ursus ma już także na koncie budowę pierwszych próbnych silników; nie wyklucza ich produkcji na własne potrzeby.
Firma planuje inwestycje w rozbudowę i unowocześnienie infrastruktury oraz parku maszynowego. Z kilku, kilkunastu strategicznych projektów rocznie niektóre działania przekładają się na natychmiastowe sukcesy i wymierne wyniki finansowe.
- Na efekty pozostałych inwestorzy muszą poczekać. 3 lata temu powiedziałem, że za pięć lat chcemy produkować 5000 ciągników rocznie. Zmierzamy w tę stronę - zapewnia Karol Zarajczyk.
PIOTR MYSZOR