Niemcy pracują coraz mniej? Eksperci wskazują na błędne obliczenia
W 2022 r. przeciętny Niemiec pracował rocznie 1340 godzin. To o 460 godzin mniej od statystycznego Amerykanina - wynika z danych opublikowanych przez Organizację Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) zrzeszającej najbardziej rozwinięte kraje. Niemieccy eksperci zapewniają jednak, że dane nie świadczą o obniżeniu intensywności pracy, a tym bardziej o lenistwie. Wskazują m.in. na zmianę modelu życia.
Jedną z przyczyn jest wysoki wskaźnik zatrudnienia kobiet. Obecnie zawodowo pracuje 77 proc. pań. – Średnio co druga kobieta pracuje w niepełnym wymiarze godzin. Z czysto matematycznego punktu widzenia oznacza to, że średnia roczna liczba godzin pracy na zatrudnionego spada - argumentuje cytowany przez Deutsche Welle Enzo Weber z Instytutu Badań nad Rynkiem Pracy i Zawodami (Institut für Arbeitsmarkt- und Berufsforschung, IAB), think tanku Federalnej Agencji Pracy.
Ekspert rynku pracy zwraca też uwagę, że w minionych latach zmienił się styl życia Niemców. Dziś pracują zazwyczaj oboje partnerzy.
- Jednoosobowe gospodarstwo domowe z czasów cudu gospodarczego już prawie nie istnieje - mówi Weber. Zatrudnieni potrzebują jednak pewnej elastyczności. - Każdy powinien mieć swobodę wyboru, ile ma pracować w danej fazie życia. Nie potrzebujemy pięcio- czy czterodniowego tygodnia pracy, ale elastyczności - wyjaśniał Weber. Jego zdaniem, elastyczniejsze modele pracy mogą motywować też ludzi do kontynuowania pracy w wieku emerytalnym.
Z danych wynika bowiem, że zamiast przedłużać czas pracy Niemcy chcieliby pracować mniej. Według analiz przeprowadzonych przez Norymberski Instytut Badań Rynku Pracy (IAB), prawie połowa w pełni zatrudnionych kobiet chciałaby skrócić czas poświęcany na obowiązki zawodowe o ponad sześć godzin. Podobnie wypowiedzieli się mężczyźni. Prawie 60 procent z nich opowiada się za skróceniem tygodnia pracy o około 5,5 godziny.
Dlatego spadek liczby godzin poświęcanych na wykonywanie zawodów powinien zostać zastąpiony wzrostem wydajności i produktywności.
- Wyciskanie z ludzi maksymalnego czasu pracy nie ma sensu - zapewnia cytowany przez Deutsche Welle analityk rynku. Jego zdaniem, rozsądniejsze jest podnoszenie jakości pracy poprzez dokształcanie, inwestycje w cyfryzację, sztuczną inteligencję i ekologiczną przebudowę gospodarki. Ważna jest też - podkreśla - proaktywna polityka kwalifikacji.
- Nie powinniśmy czekać, aż wskutek zmian strukturalnych ktoś zostanie w tyle, żeby potem próbować go ratować jakimiś nadzwyczajnymi działaniami. Zamiast tego należy umożliwić ludziom, żeby sami mogli przejąć inicjatywę i odgrywać aktywną rolę - zachęcał ekspert.
Jednak produktywność Niemiec nie jest w swoim szczytowym momencie. Według badania przeprowadzonego przez firmę doradztwa strategicznego, McKinsey Global Institute (MGI), w latach 1997-2007 tempo wzrostu produktywności wynosiło w Niemczech 1,6 procent rocznie. W latach 2012-19 zmalało o połowę, do 0,8 procent rocznie. Zaś po pandemii, w 2020 r., produktywność niemieckiego pracownika spadła o 4,1 proc. (w tym czasie polskiego o 3,6 proc.) - wynika z danych Eurostatu.
Eksperci zwracają jednak uwagę, że spadek wydajności jest powiązany z mniejszą produktywnością niemieckiej gospodarki. Wskazują, że przy słabnącej koniunkturze, z powodu braków fachowców na rynku pracy, przedsiębiorstwa zatrzymują swoich pracowników. Działanie to nie wpływa na obniżenie produktywności. Niezależnie jednak od jej rozwoju, na niemieckim rynku pracy wciąż jest wielu niewykorzystanych potencjalnych pracowników.
Niemiecki Instytut Badań Gospodarczych w Berlinie (DIW) wskazuje na osoby zatrudnione w niepełnym wymiarze godzin a także na imigrantów i Niemców, którzy nie mają kwalifikacji zawodowych, a których często, już na starcie, pozbawia się szans bycia produktywnym na rynku pracy.
Do zwiększenia godzin pracy ma wkrótce zachęcić niemiecki rząd. Berlin jest w trakcie przygotowania "planu wzrostu", którego celem jest wynagrodzenie tych, którzy spędzą w pracy więcej czasu. Jak donosi "Financial Times", zachętami do wydłużenia dniówek ma być m.in. obniżenie podatków za nadgodziny i reforma systemu opieki społecznej. Plan ma zostać zaprezentowany publicznie w przyszłym miesiącu - informuje londyńska gazeta.