Niemiecki przemysł papierniczy w tarapatach. Upadają firmy

Niemiecki przemysł papierniczy bije na alarm: gigantyczny wzrost cen energii i surowców prowadzi do niewypłacalności firm. A zapotrzebowanie na produkty higieniczne rośnie.

BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami

Upadłość zgłosił już jeden z najbardziej znanych producentów papieru toaletowego w Niemczech - firma Hakle z Duesseldorfu. Powodem jest dramatyczny wzrost cen energii i surowców oraz wyższe koszty transportu. Wydatkami tymi nie obarczono do tej pory w dostateczny sposób klientów - poinformowała spółka.

- Cały przemysł papierniczy znajduje się pod ogromną presją związaną z kosztami - powiedział szef branżowego stowarzyszenia Przemysł Papierniczy Gregor Geiger. W tej sytuacji ważne jest, aby producenci papieru przenieśli wyższe koszty na końcowych odbiorców.

Reklama

Szczególnie trudna jest sytuacja producentów papieru toaletowego i ręczników papierowych - wskazał Geiger. Wynika to ze stosowanych w produkcji procesów suszenia, w których wykorzystuje się ogromne ilości gazu.

Popyt rośnie

Producenci papierów higienicznych już w marcu przestrzegali przed konsekwencjami gwałtownie rosnących cen gazu i energii elektrycznej oraz możliwej przerwy w dostawach rosyjskiego gazu. Produkcja w tej branży jest uzależniona od gazu, a horrendalne ceny surowca zagrażają egzystencji wielu firm - wskazywali.

Mimo wszystkich podwyżek cen popyt na produkty tej branży jest niezmienne wysoki, a nawet rośnie. Według firmy badającej rynek GfK sprzedaż chusteczek higienicznych, papieru toaletowego i rolek kuchennych w handlu spożywczym w czerwcu br. znacznie przekroczyła poziom z poprzedniego roku. Najsilniejszy wzrost odnotowano w przypadku chusteczek higienicznych - ich sprzedaż wzrosła o ponad 36 procent. Sprzedaż papieru toaletowego wzrosła o prawie 28 procent, a rolek kuchennych o 22 procent.

Niemcom grozi fala bankructw

Problem eksplodujących kosztów to nie tylko problem producentów papieru higienicznego. Niemiecki biznes i polityka ostrzegają przed falą bankructw. Z najnowszej analizy opublikowanej przez Federację Przemysłu Niemieckiego (BDI) wynika, że rosnące ceny energii stanowią ogromne wyzwanie dla 58 procent firm, a dla 34 procent to kwestia przetrwania na rynku.

Prawie co dziesiąta firma w Niemczech zmniejszyła już produkcję lub nawet ją przerwała. Prawie co czwarta firma zamierza albo jest w trakcie sprzedaży udziałów w spółce lub przenoszenia części produkcji albo miejsc pracy za granicę. - Niemiecki rząd musi jak najszybciej zainicjować program ulgowy dla gospodarki - żąda prezes BDI Siegfried Russwurm.

Sytuacja pogarsza się także w rzemiośle. I tam kryzys energetyczny grozi falą niewypłacalności - przestrzega prezes branżowego stowarzyszenia ZDH, Hans Peter Wollseifer. "Każdego dnia odbieramy telefony od firm, które są na krótko przed przerwaniem produkcji, bo nie stać ich na opłacenie rachunków za energię" - powiedział dziennikowi "Rheinische Post". Przyznał, że dynamika bankructw jest o wiele gorsza niż w szczytowym okresie pandemii koronawirusa, a rząd czyni zbyt małe starania, by pomóc branży.

(DPA, RTR/dom), Redakcja Polska Deutsche Welle

Zobacz również:

Deutsche Welle
Dowiedz się więcej na temat: papier | drożyzna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »