Nieśmiałe moce

Plany odbudowy mocy wytwórczych polskiej energetyki zaczynają powoli wchodzić w fazę realizacji. Wciąż pozostaje jednak zagadką, ile nowych bloków energetycznych może ostatecznie powstać.

Plany odbudowy mocy wytwórczych polskiej energetyki zaczynają powoli wchodzić w fazę realizacji. Wciąż pozostaje jednak zagadką, ile nowych bloków energetycznych może ostatecznie powstać.

Rok 2012 rozpoczął się mocnym akcentem w budownictwie energetycznym. W lutym podpisano rekordowej wielkości kontrakt na budowę dwóch bloków węglowych o łącznej mocy 1800 MW w Elektrowni Opole (PGE). Jego wartość to przeszło 9,4 mld zł netto; ma go zrealizować konsorcjum Rafako, Polimeksu-Mostostalu i Mostostalu Warszawa.

Problem w tym, że wykonawca wciąż nie może wejść na plac budowy, bo niewyjaśniona pozostaje kwestia decyzji środowiskowej dla opolskiej inwestycji.

Sytuacja może wyklarować się w pierwszym kwartale 2013 roku, po tym jak sprawę rozstrzygną organy administracyjne.

Reklama

W 2012 roku, poza projektem w Opolu, zawarto jeszcze kontrakty na budowę trzech innych bloków energetycznych.

W kwietniu podpisano opiewającą na około 1,5 mld zł netto umowę z hiszpańską spółką Abener Energia na realizację bloku gazowo-parowego mocy 449 MW w Elektrociepłowni Stalowa Wola (Tauron/PGNiG).

We wrześniu konsorcjum Hitachi Power Europe oraz Polimeksu-Mostostalu zawarło z Eneą wart ponad 4,8 mld zł netto kontrakt na budowę w Kozienicach bloku na węgiel kamienny o mocy 1000 MW. Podpisanie umowy było wielokrotnie odkładane w czasie z powodu problemów z pozyskaniem gwarancji bankowych przez Polimex, zmagający się z trudnościami finansowymi.

Ostatni z kontraktów podpisano w grudniu. W jego ramach konsorcjum SNC-Lavalin Polska oraz General Electric ma za około 1,1 mld zł wybudować dla PKN Orlen we Włocławku blok gazowo-parowy o mocy 463 MW.

Ile tej mocy?

2012 rok przyniósł jednak także dwie zaskakujące dla rynku decyzje grup energetycznych.

Najpierw we wrześniu Energa anulowała mocno zaawansowany przetarg i zamroziła projekt budowy bloku 1000 MW na węgiel kamienny w Ostrołęce.

Decyzję uzasadniono przyjęciem nowej strategii, według której priorytetem są inwestycje w dystrybucję, a ważne miejsce zajmują plany dotyczące instalacji w energetyce odnawialnej i gazowej.

Pod koniec grudnia EDF postanowił wstrzymać na trzy miesiące projekt zbudowania dziewięćsetmegawatowgo bloku na węgiel kamienny i biomasę w Rybniku. Decyzja zapadła w rok po tym, jak koncern podpisał z Alstomem warte łącznie 900 mln euro umowy na dostawy urządzeń do bloku oraz wsparcie projektowe. EDF decyzję argumentował brakiem bezpłatnych uprawnień do emisji CO2 dla inwestycji, planowanym zniesieniem wsparcia dla współspalania biomasy oraz ograniczonym zapotrzebowaniem na energię w gospodarce.

Inwestycje w Ostrołęce i Rybniku pokazują, że istnieje wiele niewiadomych dotyczących tego, czy budować nowe bloki energetyczne lub jakie wybrać dla nich paliwo. O ile EDF jest koncernem zagranicznym, to decyzja państwowej Energi wzbudziła już wiele komentarzy.

- Rok 2012, mimo że przyniósł rozstrzygnięcia kilku przetargów, to nie dał odpowiedzi na to, jakie są cele polskiej polityki energetycznej - ocenia Marek Frydrych, przedstawiciel chińskich koncernów budowlano-energetycznych - CNEEC oraz Shanghai Electric Group.

Frydrych podkreśla, że obecnie Polska, na tle rozwiniętych krajów europejskich, ma niski poziom zużycia energii elektrycznej. Za kilka lat, gdy gospodarka wejdzie w fazę ożywienia, będziemy potrzebowali gotowych mocy wytwórczych.

Tymczasem coraz częściej plany inwestycyjne energetyki uważa się za zbyt szerokie, uzasadniając to obecnym spowolnieniem gospodarczym.

Lucjan Noras, członek zarządu i dyrektor generalny Energoinstalu, uważa, że z inwestycjami w polskiej energetyce nie można czekać, bo wymaga ona gruntownej modernizacji. Niemniej, w jego ocenie, w przypadku dużych bloków energetycznych najpewniej dojdzie do weryfikacji planów inwestycyjnych.

Nie tylko bloki

Andrzej Kowalski, prezes Energoprojektu- Katowice, przypomina, że według wcześniejszych zapowiedzi, w 2013 roku powinniśmy poznać rozstrzygnięcia dotyczące bloków węglowych w elektrowniach Turów (PGE) oraz Jaworzno III (Tauron) o mocy odpowiednio około 460 oraz 840 MW.

Na końcowym etapie wyboru wykonawcy znajduje się także przetarg na budowę dwóch bloków węglowych w Elektrowni Północ (Kulczyk Investments) o mocy 780-1050 MW każdy.

Przy prowadzonym bez zakłóceń przetargu w 2013 roku mogłoby zostać rozstrzygnięte także postępowanie na budowę gazowo-parowej Elektrowni Puławy (PGE/ZA Puławy) o łącznej mocy 800-900 MW.

W sumie wartość wymienionych inwestycji mogłaby przekroczyć 20 mld zł. Do tej kwoty może dojść jeszcze kilka miliardów złotych z paru mniejszych bloków gazowych i węglowych, na które przetargi są prowadzone przez PGE, Taurona oraz JSW.

Zdaniem Andrzeja Kowalskiego, w 2013 roku generalny bilans planowanych inwestycji energetycznych może pozostać na podobnym poziomie. Zmienić się może jednak struktura paliwowa oraz własnościowa przedsięwzięć.

Budownictwo energetyczne nie kończy się jednak tylko na budowie nowych bloków. Polska energetyka potrzebuje wielu inwestycji związanych z remontami, modernizacją oraz dostosowaniem istniejących elektrowni i elektrociepłowni do rygorystycznych norm środowiskowych.

Przykładem może być warta blisko 800 mln zł netto umowa na budowę instalacji odsiarczania spalin w czterech elektrociepłowniach z grupy EDF Polska, którą na początku grudnia podpisało konsorcjum Rafako i PBG.

Elektrownia to nie droga

Budownictwo od wielu lat wyczekuje na rozpoczęcie inwestycji energetycznych, które z założenia powinny być bardziej zyskowne niż drogowe. Branża budowlana nie jest jednak już zgodna w ocenie, czy energetyka może być wystarczającym substytutem inwestycji drogowych.

Do optymistów w tym względzie zalicza się Andrzej Kozłowski, prezes spółki Ulma Construccion Polska, która na budowy dostarcza deskowania i rusztowania.

- Przez najbliższą dekadę to sektor energetyczny będzie prawdziwym kołem zamachowym polskiego budownictwa - przewiduje Kozłowski.

Przyznaje przy tym, że ostatnie lata w polskiej energetyce upłynęły przede wszystkim na żmudnym przygotowywaniu inwestycji oraz przeprowadzaniu procedur przetargowych.

Niemniej zakontraktowano już kilka dużych projektów, które wchodzą w fazę realizacji.

Bardziej sceptyczny jest Krzysztof Pado z DM BDM, który podkreśla, że zlecenia energetyczne złagodzą załamanie rynku tylko dla części podmiotów, które mają już kompetencje w tym obszarze.

- Firmy, które dotąd specjalizowały się budowie dróg czy prostych obiektów kubaturowych, nie mają większych szans na znaczące kontrakty w zakresie budowy elektrowni czy sieci energetycznych - zaznacza Pado. Przypomina także, że na wartość typowego, kilkuletniego kontraktu energetycznego, w ponad połowie przypada dostawa technologii, a nie prace budowlane.

- Do pracy na kontraktach energetycznych nie załapie się zbyt duża liczba firm - wtóruje Marek Michałowski, prezes Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa.

- Te inwestycje mają swoją specyfikę technologiczną i wolumen związanych z nimi prac czysto budowlanych nie jest na tyle duży, aby zniwelować lukę w budownictwie infrastrukturalnym.

Czy powszechnie znane kłopoty budowlańców mogą zachwiać planami energetyków? Zdaniem Marka Frydrycha, szukanie ewentualnych przeszkód dla realizacji inwestycji energetycznych w problemach budownictwa jest całkowicie bezzasadne.

- Upadek nawet kilku dużych firm nie sprawił, że obniżył się potencjał wykonawczy na rynku - uzasadnia Frydrych.

- Ten potencjał jest tworzony przez fachowców, którzy swobodnie przemieszczają się na rynku pracy - podkreśla, dodając, że w razie problemów swoich dotychczasowych pracodawców dobrzy fachowcy szybko znajdują zatrudnienie u konkurencji.

Niemniej Jakub Radulski, do niedawna prezes Alstom w Polsce, twierdzi, że przy realizacji kilku większych inwestycji energetycznych na polskim rynku może zabraknąć specjalistycznego potencjału podwykonawczego.

- Liczba specjalistycznych firm montażowych pracujących dla energetyki jest niewielka - uważa Radulski. - W efekcie może być potrzebne sięgnięcie po zagraniczny potencjał podwykonawczy, co może spowodować podniesienie kosztów generalnych wykonawców.

Zdaniem Lucjana Norasa, jeśli już powinniśmy się obawiać wpływu spółek budowlanych na inwestycje energetyczne, to raczej wówczas, gdy aspirują one do bycia generalnymi wykonawcami. Noras przypomina, że w budownictwie mieliśmy najpierw pospolite ruszenie do przetargów drogowych, a następnie kolejowych. Teraz firmy typowo budowlane bardzo optymistycznie zapatrują się na energetykę.

Tymczasem zarządzanie dużymi i skomplikowanymi pod względem technicznym i logistycznym projektami energetycznymi wymaga bardzo wysokich kompetencji.

Dariusz Blocher, prezes Budimeksu, podkreśla, że w jego spółce patrzy się na rynek energetyczny bardzo ostrożnie.

- Nie jest sztuką złożyć ofertę samemu lub w konsorcjum - zaznacza.

- Trzeba zdawać sobie sprawę z ryzyka; z tego, czy podołamy mu sami, czy zrobi to nasz partner.

Dlatego Budimex zamierza uczestniczyć przy budowie bloków gazowych, które są mniej ryzykowne.

Tymczasem do budowy nowych bloków wciąż nie przybliżają nas przewlekłe procedury w przetargach energetycznych.

Do postępowań zgłasza się duża liczba wykonawców, którzy także często odwołują się od decyzji zamawiającego, a gdy zbliża się etap złożenia ofert, nie przystępują do niego.

Tomasz Elżbieciak

Dowiedz się więcej na temat: polska energetyka | energetyki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »