Niewielu Polaków ma plan awaryjny na wypadek kryzysu

Jak wynika z badania dla Warsaw Enterprise Institute i Defence24.pl, nasi rodacy nie są gotowi na pojawienie się sytuacji kryzysowych. Tylko co trzeci Polak ma zgromadzone w domu zapasy żywności i wody pitnej na taką ewentualność, jeszcze mniej ma w domu np. agregat prądotwórczy lub inne, alternatywne źródło energii na wypadek blackoutu.

Pomagajmy Ukrainie - Ty też możesz pomóc!

Polacy kiepsko przygotowani do sytuacji kryzysowych

Tymczasem lista potencjalnych zagrożeń się wydłuża. Wybuch pandemii w 2020 roku, a teraz wojny za wschodnią granicą spowodowały jednak, że coraz więcej osób przygotowuje sobie plan awaryjny. 

- Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, kiedy wystąpi jakieś zagrożenie, bo to, że wystąpi, jest w zasadzie pewne. One pojawiają się nagle, więc trudno jest się do nich przygotować. To wymaga trochę wysiłku, pracy, ale się da - mówi agencji Newseria Biznes Agnieszka Kordalewska, prezes Fundacji Gotowi.org.

Reklama

Z marcowego badania Maison & Partners dla Warsaw Enterprise Institute i Defence24.pl wynika, że Polacy są kiepsko przygotowani do sytuacji kryzysowych. Choć ponad połowa trzyma w domu baterie, powerbanki, przynajmniej 1 tys. zł w gotówce, apteczkę zawierającą podstawowe leki i środki opatrunkowe oraz świece i zapałki, to tylko co trzeci zgromadził zapasy żywności i wody pitnej. Zaledwie co 10. ma agregat prądotwórczy lub inne, alternatywne źródło energii. Jeszcze mniej, bo tylko 3 proc. Polaków, ma przygotowany tzw. plecak przeżycia na wypadek nagłej sytuacji kryzysowej.

Ważne jak się zachować

To samo badanie pokazuje również, że Polacy nie wiedzą, jak się w takiej sytuacji zachować. Zaledwie 30 proc. ma przemyślane sposoby łączności z bliskimi, a tylko 14 proc. - wiedzę na temat lokalizacji najbliższych punktów zbiórki i schronów.

Połowa dorosłych obywateli deklaruje też, że nie wie, jak zachować się w wypadku wojny lub ataku terrorystycznego. Lista potencjalnych zagrożeń - które mogą się pojawić niespodziewanie i w najmniej oczekiwanym momencie - jest jednak o wiele dłuższa.

- W Polsce i na świecie tych zagrożeń zdefiniowano dotąd ponad 30 - wskazuje Agnieszka Kordalewska.

Są wśród nich katastrofy naturalne, w tym m.in. wichury i tornada, powodzie, pożary, śnieżyce i ekstremalne zimno, oraz te spowodowane działalnością człowieka, jak np. ataki terrorystyczne, katastrofy budowlane i komunikacyjne, strzelaniny, wybuchy bombowe, awarie sieci elektroenergetycznej czy skażenie chemiczne.  Są także takie, które jeszcze do niedawna wydawały się nieprawdopodobne, jak choćby pandemia czy wojna, ale również wybuch jądrowy, bioterroryzm czy pogoda kosmiczna, która na Ziemi może spowodować długotrwały blackout.

Fundamentem zasada trójek

- Fundamentem przetrwania jakichkolwiek sytuacji kryzysowych jest tzw. zasada trójek. Pierwsze trzy sekundy decydują o tym, czy przeżyjesz, czy nie. Jeśli w ciągu pierwszych trzech sekund od wystąpienia zagrożenia wpadniesz w panikę, jest duża szansa, że nie przeżyjesz. Dalej masz trzy minuty na to, żeby zapewnić sobie źródło tlenu, np. w sytuacji pożaru. Jeśli w ciągu trzech minut nie wydostaniesz się z zadymionego pomieszczenia, niedotleniony mózg zacznie umierać. Następne są trzy godziny - tyle masz czasu, żeby zapewnić sobie termikę, czyli ogrzać się, kiedy jest bardzo zimno, albo schłodzić organizm, kiedy jest bardzo gorąco. Jeśli tego nie zrobisz, zamarzniesz albo dojdzie do przegrzania organizmu - wyjaśnia prezes Fundacji Gotowi.org.

Bez wody, bez jedzenia, bez hartu ducha

Następną trójką są trzy dni - tyle czasu organizm człowieka jest w stanie wytrzymać bez wody. Dlatego w tym maksymalnym czasie trzeba znaleźć źródło wody, uzdatnić ją i uzupełnić płyny. Z kolei trzy tygodnie człowiek jest w stanie wytrzymać bez jedzenia - pod warunkiem że ma zapewniony dostęp do wody, a warunki dookoła nie są ekstremalne.

- Ostatnia trójka to są trzy miesiące na zachowanie hartu ducha. Wszyscy doświadczyliśmy tego w trakcie pandemii. Ten hart ducha decydował o tym, jak psychicznie radziliśmy sobie z długotrwałym zamknięciem, izolacją. Ludzie, którzy mieli pasje, zainteresowania, potrafili mobilizować się każdego dnia, żeby pewne czynności wykonywać w miarę regularnie, przetrwali ją dużo lepiej niż ci, którzy popadali w coraz większą beznadzieję, apatię i stany depresyjne właśnie dlatego, że im zabrakło hartu ducha, który jest potrzebny, żeby przetrwać długotrwałą sytuację kryzysową. Dzisiaj pewnie doświadczają tego Ukraińcy, którzy też muszą zmierzyć się z tą trójką - mówi Agnieszka Kordalewska.

Jak podkreśla, na każdą sytuację kryzysową można się przygotować. I choć nie daje to stuprocentowej pewności przetrwania i poradzenia sobie w kryzysowych warunkach, to pozwala zredukować ryzyko, zapewnia poczucie bezpieczeństwa i sprawczości. Lepiej być przygotowanym trzy lata za wcześnie niż o jedną minutę za późno - takie jest właśnie motto ekspertów fundacji której misją jest edukowanie Polaków na temat tego, jak być przygotowanym do przetrwania katastrof naturalnych i zagrożeń będących skutkiem działalności człowieka.

- Dobrze jest zacząć od porad ekspertów jako źródło kompleksowej wiedzy na temat wszystkich zagrożeń i metod przygotowania się do nich. Definiujemy sobie te, które z dużym prawdopodobieństwem mogą wystąpić tu, gdzie żyjemy na stałe, albo gdzie np. lecimy na wakacje, jak Indonezja, Stany Zjednoczone etc. Następnie sprawdzamy, w jaki sposób należy przygotować swój plan awaryjny, plan B, czyli m.in. plan awaryjnej ewakuacji, komunikacji z bliskimi etc. - mówi prezes fundacji.

Wśród podstawowych zasad bezpieczeństwa, o których warto pamiętać, jest m.in. to, żeby zawsze mieć do połowy zatankowany bak w samochodzie i pewną ilość gotówki, gdyby np. z powodu długotrwałego braku prądu przestały działać bankomaty i stacje benzynowe. Absolutną podstawą przygotowania do zagrożeń i sytuacji kryzysowych jest jednak odpowiednie zabezpieczenie i wyposażenie własnego domu.

Konieczne zapasy na 14 dni

- Dom to jest w ogóle fundament naszego bezpieczeństwa, więc dobrze jest go przygotować. Trzeba mieć na minimum 14 dni zapasy wody, żywności, leków, chemii gospodarczej, kosmetyków, karmy dla zwierząt, jeśli je mamy - wymienia ekspertka. - Tutaj jest pewien problem z wodą, która jest ciężka i zajmuje dużo miejsca. Każdy z nas codziennie zużywa średnio ok. 5 litrów wody, więc jeśli mamy czteroosobową rodzinę, to przez 10 dni zużycie wynosi ok. 200 litrów. Prawdopodobnie nie będziemy w stanie zgromadzić aż takich zapasów. W domu poza miastem jeszcze tak, ale w mieszkaniu w mieście to jest spory problem. To zaś oznacza, że musimy znaleźć źródło wody, wszystko jedno, fontannę, staw, cokolwiek, i sposób na to, żeby tę wodę awaryjnie uzdatnić. Przykładowo w sytuacji zagrożenia przyniesiemy sobie wodę ze stawu i uzdatnimy ją filtrem do wody albo tabletkami do uzdatniania wody.

 Zdaniem ekspertów niedoścignionym na razie wzorcem są Szwajcarzy i Finowie, gdzie społeczeństwa są skrupulatnie przygotowane na wypadek różnych sytuacji kryzysowych.

- Tam wszyscy rozumieją, że to nie jest żadne hobby, żaden surwiwal leśny, że rozpalamy ogień i jemy to, co znajdziemy w trawie. Tu chodzi o coś zupełnie innego - żeby przetrwać sytuację kryzysową tam, gdzie mieszkasz i żyjesz na co dzień. Tak jak było na początku tego roku w wielu miejscach w Polsce, gdzie przez wiele dni brakowało prądu. Trzeba wiedzieć, jak taki kryzys spokojnie przetrwać, wiedzieć, co robić, mieć zapasy, które przydadzą się, kiedy sklepy będą nieczynne - podkreśla Agnieszka Kordalewska z Fundacji Gotowi.org.

Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze

Źródło informacji

Newseria Biznes
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »