Niezbędna komercjalizacja Poczty Polskiej
Czy z urzędu można zrobić sprawnie działające przedsiębiorstwo? Dyrekcja Poczty Polskiej przekonuje, że nie tyle można, co trzeba.
Listonosz, jak zwykle zadzwonił dwa razy, po czym wręczył adresatowi dwa listy. Na kopertach zamiast charakterystycznej trąbki Poczty Polskiej, było logo Deutsche Post, na drugiej Royal Mail. Pisma wcale nie zostały wysłane z Berlina, czy Londynu, ale z Warszawy i Lądka Zdroju.
Nie, to nie jest sen chorego listonosza. Za cztery lata rynek usług pocztowych zostanie zliberalizowany, czyli mówiąc inaczej, otwarty dla konkurencji zza granicy. Listy i przesyłki w Polsce będzie mogła dostarczać wspomniana Deutsche Post, czy holenderska TPG. Stanie się dokładnie to samo, co z rynkiem usług kurierskich. Kiedyś działała na nim tylko Poczta Polska, po zniesieniu monopolu weszły inne firmy, m.in. DHL, należąca do Deutsche Post. Dzisiaj do byłego monopolisty należy już tylko 3 proc. tego rynku.
Dyrekcja poczty nie chce, żeby ten scenariusz powtórzył się za kilka lat, gdy konkurencja uzyska dostęp nie tylko do okruchów, ale całego tortu. Przesyłki kurierskie to tylko 3 proc. dochodów europejskich poczt, natomiast aż 87 proc. przychodów zapewniają podstawowe usługi pocztowe. Jest o co zabiegać, bo wartość tego rynku w Polsce to grube miliardy euro. W 2004 r. przychody Poczty wyniosły przeszło 6 mld zł, a prognozy na kolejne lata mówią o wzroście rzędu 7,5 proc,. rocznie. Nic dziwnego, że niemieccy, francuscy, holenderscy pocztowcy już teraz zapowiadają się z wizytą po 2009 r.
Restrukturyzacji mówimy nie
Dzisiaj Poczta Polska jest zupełnie nie przygotowana na spotkanie z konkurencją, świetnie zorganizowaną i bogatą. Czy będzie gotowa za cztery lata? Trudno powiedzieć. Od ponad tygodnia w poczcie trwa akcja protestacyjna załogi, która domagają się wstrzymania restrukturyzacji przedsiębiorstwa do czasu podpisania pakietu socjalnego. Pracownicy boją się zamian zapowiadanych przez dyrekcję. A plany rzeczywiście są rewolucyjne. Szefostwo poczty chce z urzędów pocztowych zrobić sprawne punkty usługowe, aktywne na bardzo różnych polach działalności biznesowej. Zamysł jest taki, aby całe przedsiębiorstwo podzielić na wyspecjalizowane firmy, które będą pracować nie tylko na rzecz poczty, ale również poszukają sobie innych klientów na rynku. Filarami, na których ma się oprzeć poczta będą trzy piony: Centrum Usług Pocztowych, Pion Sieci, Infrastruktury i Logistyki. Dwa pierwsze - najważniejsze - mają powstać jeszcze w tym roku. CUP będzie zajmować się obsługą dużych, korporacyjnych klientów, sortowaniem listów i przesyłek, oraz dystrybucją. Na jego potrzeby będzie pracowało 14 centrów ekspedycyjno-rozdzielczych w kraju. Na razie istnieją tylko dwa - w Warszawie i Krakowie-Płaszowie. Pion Sieci skoncentruje się natomiast na usługach dla osób fizycznych.
Wokół nich ma powstać wianuszek spółek wydzielonych, zajmujących się np. spedycją i przeprowadzkami - poczta dysponują flotą kilku tysięcy samochodów, od potężnych ciężarówek, po osobowe - ochroną - 3,5 tys. własnych strażników - sprzątaniem i in. Poczta chce też głębiej wejść w rynek usług finansowych i wykorzystać okienka pocztowe do sprzedaży produktów bankowych, ubezpieczeniowe itp. Przedsiębiorstwo dysponuje potężnym atutem, jakim jest sieć 3800 punków rozsianych po całym kraju.
Poczta planuje też wprowadzenie szeregu zmian i udoskonaleń w ofercie. Być może już w tym roku w sprzedaży znajdą się tzw. znaczki dedytkowane, na których nadawca będzie mógł umieścić dowolny znak graficzny, rysunek, czy np. swoje zdjęcie.
Z nowości ciekawie przedstawia się też propozycja stworzenia poczty hybrydowej. Polega ona na tym, że nadawca wysyła pod wskazany adres e-mailowy list elektroniczny, który następnie jest drukowany, zaklejany w kopercie i tradycyjną już drogą dostarczany do adresata. Z usługi tej mogliby korzystać m.in. operatorzy telekomunikacyjni, czy w ogóle firmy rozsyłające setki tysięcy rachunków do swoich klientów. Dzięki poczcie hybrydowej mogłyby one zaoszczędzić sporo pieniędzy wydawanych teraz na znaczki.
Poczta Polska SA
Zmiany organizacyjne pójdą w parze ze zmianami prawnymi. Obecnie poczta działa na zasadzie przedsiębiorstwa użyteczności publicznej. Pożytek z tego ma taki, że nie grozi jej bankructwo, co najwyżej niewypłacalność, bo PUP nie może zgodnie z przepisami splajtować. Ta forma prawna ma jednak sporo wad, chociażby ograniczony zakres dysponowania majątkiem. Poczta nie może np. zaciągać żadnych zobowiązań, czy emitować obligacji zabezpieczonych hipoteką. W ten sposób firma ma zamknięty dostęp do gotówki, której teraz bardzo potrzebuje. Koszty restrukturyzacji ocenia się na 3,5-4 mld zł, a całość ma zostać sfinansowana ze środków własnych przedsiębiorstwa.
Wyjście z sytuacji jest jedno: komercjalizacja poczty, przewidywana jeszcze na ten rok. Potem, w perspektywie kilku lat, planuje się wprowadzenie firmy na giełdę.
Słowem, plany są takie, żeby nieruchawego molocha, jakim jest poczta zamienić w prężne przedsiębiorstwo. Czasu zostało już niewiele. Tylko do końca tego roku poczta ma monopol na dostarczanie przesyłek o wadze do 100 g. Od stycznia 2006 r. zostanie jej tylko jeden przywilej: wyłączność na przesyłki nie cięższe niż 50 gr. Od 2009 r. monopol na rynku usług pocztowych zostanie zniesiony.
Z protestującą załogą, sabotującą zmiany z pewnością poczta daleko nie zajdzie. Trudno zresztą dziwić się załodze, że boi się zmian, które wywracają sposób działania firmy do góry nogami, a o których oni, jak twierdzą, mają tylko mgliste wyobrażenie. O skali obaw świadczy fakt, że w referendum przeprowadzonym wśród pocztowców przez związki zawodowe, w którym pytano, czy rozpocząć akcję strajkową wzięło udział 80 proc. załogi, a ponad 90 proc. głosujących powiedziało tak. Dodajmy, że chodzi o blisko 100 tys. osób. Przy takiej masie pracowników z pewnością niełatwo prowadzić dialog wewnątrz firmy, ale brak informacji o szykowanych zmianach mści się teraz na poczcie.