„Nikt nic nie ukrywał”. Szef PFR odpowiada na zarzuty
Po tym jak Polski Fundusz Rozwoju znalazł się po wyborach w centrum uwagi polityków, do dyskusji postanowił włączyć się prezes instytucji Paweł Borys. We wpisie w sieciach społecznościowych odpiera on zarzuty, które się pojawiają, wskazując że musi „teraz zmierzyć się z deprecjonowaniem i oczernianiem tego, z czego powinniśmy być wszyscy dumni”.
W sobotnim poście na X (wcześniej Twitter), szef PFR pisze: "mamy silne i sprawne instytucje, które wspierają rozwój przedsiębiorstw, finansują inwestycje lokalne, projekty mieszkaniowe i infrastrukturalne, innowacje, kontrakty eksportowe i wiele innych. Takie jak w Niemczech, Francji, czy Włoszech. Nazywa się je teraz "zabawkami", mówi o potrzebie "tsunami" i tworzy narracje o rzekomo niekonstytucyjnym "wyciąganiu" finansowania poza budżet i "kukułczych jajach".
O potrzebie audytu w spółkach Skarbu Państwa, ale też m.in. w PFR mówiła w rozmowie z serwisem money.pl Izabela Leszczyna, posłanka KO. Atmosferę wokół przyszłości kadr najwyższego szczebla w PFR podgrzała wcześniej anonimowa wypowiedź polityk Koalicji Obywatelskiej, który zapowiedział, że “zabawki" premiera Morawieckiego powinny szykować się na “tsunami".
Jak podkreśla w komentarzu na X Paweł Borys: "wykorzystuje się fakt, że materia jest dość skomplikowana i łatwo dezinformować. Robią to ludzie nie z powodów propaństwowych tylko niskich i osobistych. Jeden został zwolniony z pracy, drugi się próbuje mścić za ujawnienie afery GetBack, trzeci nie dostał finansowania, a do czwartego przyszedł konstytucjonalista i tak ustalił. Tak to się niestety odbywa".