Norwegii trudniej zrezygnować z wydobycia węglowodorów

Kraje skandynawskie od lat są przykładem wyjątkowej dbałości o środowisko. Sortowanie śmieci, recykling, zielona energia, czysty transport, ograniczanie emisji - te kwestie podnoszone są w tamtejszej debacie publicznej od dawna. Jednak nie we wszystkich punktach polityka krajów północy jest zbieżna. Odmienne jest podejście Norwegii i Danii, dwóch liczących się graczy na rynku węglowodorów, w kwestii dalszego wydobywania ropy i gazu.

Inwestorzy nie powinni finansować nowych projektów wydobywczych w obszarze węgla, gazu i ropy, jeśli świat ma dojść do zerowej emisji netto do połowy wieku - ogłosiła w maju Międzynarodowa Agencja Energii. Agencja dodała, że droga do zeroemisyjności jest wąska, ale nadal możliwa do osiągnięcia. - Jeśli chcemy osiągnąć zero netto do 2050 r., nie potrzebujemy więcej inwestycji w nowe projekty naftowe, gazowe i węglowe - mówił Reutersowi Fatih Birol, dyrektor wykonawczy MAE.

Jednak nagłe wstrzymanie nowych projektów naftowych i gazowych wydaje się mało prawdopodobne, plany inwestycyjne dużych firm energetycznych nadal mocno przechylają się w stronę węglowodorów.

Reklama

Norwegia nie zatrzyma produkcji

W Norwegii centroprawicowa premier Erna Solberg zapowiada, że Oslo będzie kontynuować wydobycie ropy i gazu. Solberg sprawuje władzę od 2013 roku i ubiega się właśnie o trzecią kadencję. Wybory odbędą się 13 września. Wydobycie węglowodorów będzie jednym z tematów dyskutowanych w przedwyborczym okresie. Oczywiście nie wszyscy reprezentanci norweskiej sceny politycznej mają te same poglądy na tę kwestię.

Solberg podkreśla, że wciąż jest duże zapotrzebowanie na norweską ropę i gaz. Przyznaje, że produkcja ropy w kraju się zmniejsza i ten trend będzie postępować. Zaznaczyła jednak, że nie zamierza tego przyspieszać politycznymi decyzjami.

Przekonuje, że norweski przemysł naftowy może stać się częścią "zielonej transformacji", a gaz ziemny może odegrać istotną rolę w rozwoju rynku wodoru. Dodaje też, że producenci ropy mają kapitał niezbędny do inwestowania w energię odnawialną.

Politycy gotowi utrzymać dotychczasowy kurs w upstreamie odwołują się do takich haseł jak rozsądna ekonomia, miejsca pracy i konkurencyjność.

Organizacje związane z ochroną klimatu skrytykowały Norwegię, komentując, że stanęła po złej stronie. Janez Potocnik, były europejski komisarz ds. środowiska, podsumował, że Norwegia mogłaby być liderem w przechodzeniu do nowej rzeczywistości. - Norwegia ma dobrze wykształconą siłę roboczą, duży suwerenny fundusz majątkowy oraz instytucje demokratyczne, które prowadzą światową walkę ze zmianami klimatycznymi. Dzięki najnowszym decyzjom poważnie podważają one jednak rolę przywódczą, którą mogliby i powinni odgrywać - mówił.

Zbyt dużo do stracenia

Węglowodory stanowiły w 2019 roku 36 proc. całkowitego eksportu Norwegii. Co ciekawe, zużywana w kraju energia pochodzi prawie w całości ze źródeł odnawialnych (energia wodna). Inwestycje w wydobycie węglowodorów są bardzo wysokie na tle innych branż. Jednocześnie wysoka rentowność sektora ropy i gazu spowodowała, że utrzymują się w nim wysokie płace. Branża przyciąga wielu wykwalifikowanych pracowników. Norwegia sprzedaje ropę i gaz za granicę, a wpływy przeznacza na państwowy fundusz majątkowy o wartości 1,2 biliona dolarów.

Tymczasem duński parlament podjął decyzję, że zakończy poszukiwania ropy i gazu na Morzu Północnym do 2050 roku, anulując jednocześnie zaplanowaną kolejną rundę koncesyjną i przyszłe przetargi. Kraj ten jest największym producentem ropy i jednym z największych producentów gazu w Unii Europejskiej. Duńczycy rozpoczęli wydobycie w 1972 roku, osiągając przez wszystkie te lata duże wpływy z tego sektora.  

Duński rząd szacuje, że decyzja o wycofaniu się z produkcji ropy i gazu będzie kosztować rząd 13 miliardów koron (1,75 miliarda euro) utraconych dochodów. W 2019 r. Dania produkowała równowartość 103.000 baryłek ropy dziennie.

Dania: koniec ery paliw kopalnych

Dania planuje zmniejszenie emisji o 70 proc. do 2030 r. (względem poziomów z 1990 r.) i neutralność klimatyczną w 2050 r. W połowie zeszłego roku niezależny doradca rządowy zalecił zakończenie poszukiwań węglowodorów na Morzu Północnym, tłumacząc, że kontynuacja wydobycia zaszkodzi ambicjom kraju, który chce być liderem w walce ze zmianami klimatycznymi.

Ostatecznie minister klimatu Dan Joergensen ogłosił zakończenie ery paliw kopalnych. Tłumaczył, że byłoby "trochę dziwne", gdyby Danii udało się osiągnąć neutralność klimatyczną dzięki OZE, a jednocześnie sprzedawałaby ropę i gaz innym krajom.

Ponad połowa duńskiej produkcji pochodzi ze złóż Halfdan i Dan, przy czym zmniejsza się ona, odpowiednio, od 2005 i 2001 r. Produkcja ropy w Danii osiągnęła szczyt w 2004 r., a gazu w 2005 r.  W sektorze zatrudnionych jest około 4 tysięcy osób. Joergensen podkreśla, że pracownicy będą mogli przechodzić do innych branż, w tym przede wszystkim do sektora morskiej energetyki wiatrowej, który będzie się mocno rozwijał.

Również władze Grenlandii zdecydowały się zawiesić wszystkie projekty poszukiwania ropy i gazu w otoczeniu wyspy, argumentując, że kryzys klimatyczny trzeba traktować poważnie. W Finlandii sytuacja jest jasna - kraj ten nie ma krajowych rezerw gazu ani ropy i całość zapotrzebowania na surowce pokrywa importem. Liczących się zasobów nie posiada także Szwecja, nie prowadzi ona wydobycia węglowodorów. W 2017 r. rząd wydał Szwedzkiej Służbie Geologicznej polecenie opracowania przepisów zakazujących wydobycia ropy, gazu i węgla na terenie kraju.

Dwugłos Danii i Norwegii jest wymowny. Poglądy obu krajów na przyszłość sektora są odmienne, tymczasem to północ Europy miała inspirować inne kraje do przechodzenia na zieloną stronę mocy. Nie jest jednak tak, że norweska scena polityczna jest monolitem. Wręcz przeciwnie. Poglądy, że należy zastanowić się nad zmianą strategii dla sektora, pojawiają się tu od dekad. Decyzja nie jest jednak łatwa.
Trzeba też mieć na uwadze, że inna jest skala produkcji w obu krajach. Dzienna produkcja ropy w Norwegii, według danych przedstawionych w raporcie statystycznym BP, wynosiła w 2019 roku 1,7 mln baryłek dziennie, a w Danii 103 tys. baryłek dziennie. O ile w Norwegii sektor zatrudnia 170 tys. ludzi, o tyle w Danii jest to 4 tys. osób. Norwegia ma więc dużo więcej do stracenia.

Monika Borkowska 

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »