Nowe koncesje konieczne w motoryzacji

Planowane są zmiany prawne, które mają ograniczyć wykorzystywanie zużytych olejów smarnych jako opału i ograniczyć szarą strefę handlu olejami. Importerzy i producenci środków smarnych będą musieli otrzymać koncesję, wprowadzona ma zostać też opłata depozytowa w wysokości do 10 zł za litr oleju sprzedanego klientowi końcowemu.

Nad projektem ustawy pracują ministerstwa rozwoju, klimatu i finansów. Resort rozwoju uważa, że nowe przepisy ograniczą spalanie zużytych olejów, co jest niestety częstą praktyką. Doprowadza to do zanieczyszczenia środowiska, w tym substancjami rakotwórczymi. Z kolei celem Ministerstwa Finansów jest likwidacja szarej strefy.

Przepisy dotkną branżę motoryzacyjną. Przewidują one konieczność uzyskania koncesji przez importerów i producentów środków smarnych. Aby ją otrzymać, trzeba będzie złożyć zabezpieczenie w kwocie 2 mln zł. Najważniejszą zmianą z punktu widzenia warsztatów i sklepów motoryzacyjnych będzie jednak wprowadzenie opłaty depozytowej w wysokości do 10 zł za każdy litr oleju sprzedanego klientowi końcowemu na terenie kraju. Opłatę depozytową będzie można odzyskać po dostarczeniu przez nabywcę oleju przepracowanego w ilości skorygowanej o współczynnik odzysku.

Reklama

Sprzedawcy, w tym warsztaty, będą rozliczać się co kwartał z właściwym Urzędem Skarbowym z pobranych i zwróconych opłat depozytowych. To oznacza dla nich dodatkowe obowiązki sprawozdawcze.

Projekt określa wysokość kar dla tych, którzy nie stosują się do zaleceń. Za nierzetelne dokumentowanie opłat depozytowych lub prowadzenie sprzedaży bez zgłoszenia do Urzędu Skarbowego grozić będzie kara od 2 tys. do 50 tys. zł. Z kolei za spalanie oleju bez przekazania go do recyklingu lub innej formy odzysku będzie trzeba zapłacić od 5 tys. zł do nawet 250 tys. zł.

- Cele, które przyświecają pomysłodawcom, a więc ochrona środowiska i ograniczenie szarej strefy, są szczytne, zatem nie można kwestionować całego projektu bez narażenia się na zarzut obrony nielegalnego handlu i braku troski o ekologię. O tym, jak potrzebne jest wyeliminowanie przepracowanego oleju jako taniego opału, można się przekonać zimą m.in. w rejonach upraw szklarniowych, gdzie piece na to paliwo są często wykorzystywane i w okolicy nie ma czym oddychać. Z drugiej jednak strony wydaje się, że cele fiskalne projektu oparte zostały na błędnej przesłance - informuje Alfred Franke, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych.

Podkreśla, że szara strefa istnieje, ale jej rozmiary są przeszacowane. Projektodawcy podają informację, że w ciągu ostatnich 15 lat liczba samochodów wzrosła w Polsce z 17 do prawie 30 milionów, a więc prawie dwukrotnie, tymczasem rynek olejów, który powinien zwiększyć się odpowiednio, wzrósł niewiele ponad 50 proc. Ta różnica świadczy, zdaniem resortu finansów, o szarej strefie.

Jak jednak zaznacza prezes SDCM, statystyka ta opiera się na oficjalnych danych CEPiK, które nie przystają do rzeczywistości, ponieważ zawierają wpisy dotyczące również tych pojazdów, które już dawno zniknęły z ulic. - Po wtóre, dzisiejsze samochody mają dłuższe interwały pomiędzy wymianami oleju, mniej go tracą itd., a więc w ciągu całego okresu eksploatacyjnego zużywają go w mniejszej ilości - mówi Franke.

Projekt zmian nie wszedł jeszcze w fazę konsultacji społecznych, ale stowarzyszenie skierowało już do decydentów szereg wątpliwości. SDCM zapowiada, że będzie przekonywać projektodawców, by przewidziany tzw. współczynnik odzysku uwzględniający naturalny ubytek oleju w samochodzie podczas eksploatacji był odpowiednio wysoki. - Chodzi o to, by żadna firma nie musiała się martwić, że zlała cztery litry zużytego oleju, a musiała wlać pięć nowego - informuje Franke.

Branża oczekuje także odpowiednio długiego vacatio legis, by mieć czas na przygotowanie się do zmian.

Stowarzyszenie zauważa jednocześnie, że projekt może przełożyć się pozytywnie na popyt na oleje, jeśli faktycznie uda się ograniczyć szarą strefę. Pozwoli też przejąć warsztatom część klientów, kupujących dotychczas olej przez internet. Sprzedający produkt w sieci będą musieli wyznaczyć wyższą cenę, uwzględniającą opłatę depozytową. Ten kanał zakupu będzie mniej atrakcyjny dla tych, którzy do tej pory samodzielnie wymieniali olej w samochodach.

Monika Borkowska      

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: motoryzacja | Ministerstwo Rozwoju | Ministerstwo Finansów | olej
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »