Nowe tygrysy rosną w siłę
W cieniu niewątpliwych gwiazd gospodarczych, jakimi są Chiny i Indie, w Azji rosną nowe lokalne potęgi. Wietnam, Filipiny, Tajlandia, Indonezja, Malezja - te kraje czeka świetlana przyszłość, o ile przezwyciężą swoje słabości i wykorzystają atuty.
Termin azjatyckie tygrysy został wymyślony, by opisać dynamiczny wzrost gospodarczy kilku krajów azjatyckich. W latach 1960-95 gospodarki Korei Południowej, Tajwanu, Singapuru i Hongkongu rosły w tempie nawet po kilkanaście procent rocznie. Dziś wszystkie te kraje są w gronie najzamożniejszych azjatyckich państw.
Obecnie w ich ślady idą Tajlandia, Indonezja, Malezja, Wietnam czy Filipiny, które można określić mianem nowych azjatyckich tygrysów (w angielskiej nomenklaturze otrzymały przydomek "tiger cub economies"). Co prawda nie są tak dynamiczne, jak prymusi z Azji - czyli Chiny (średnioroczny wzrost PKB per capita w latach 2008-2017 wyniósł 7,5 proc.) czy Indie (6,7 proc.) - ale niewiele im brakuje. Z wymienionych gospodarek najszybciej rośnie PKB na głowę Wietnamczyków (5,6 proc. średniorocznie), a łeb w łeb idą Indonezja i Filipiny (po 4,3 proc.).
Według analityków Credit Suisse, w Azji dochodzi na naszych oczach do radykalnej transformacji gospodarek krajów rozwijających się. "Średnio rozwinięte gospodarki azjatyckie zmierzają w kierunku bardziej zrównoważonego rozwoju. Przechodzą ewolucję, przestają być fabrykami nastawionymi na eksport, usługi zaczynają w nich znaczyć coraz więcej. W dodatku dysponują pokaźnymi oszczędnościami, które staną się kołem zamachowym konsumpcji i rozwoju. Średnie azjatyckie gospodarki nie będą musiały się nadmiernie posiłkować długiem zewnętrznym" - stwierdzają eksperci Credit Suisse w raporcie "Asia in Transition".
Najbardziej efektownie w tym gronie prezentuje się Wietnam. Kraj ze stolicą w Hanoi w ostatnich latach zrobił bardzo dużo, by móc cieszyć się z dynamicznego wzrostu. To, co rzuca się w oczy, to przede wszystkim zwiększenie udziału przemysłu nowoczesnych technologii w produkcji przemysłowej.
Obecnie wynosi on około 40 proc., podczas gdy ledwie 10 lat temu sięgał 24 proc. - jest to najwyższy wzrost wśród najbardziej liczących się azjatyckich gospodarek, jak podaje Credit Suisse. Poza tym zmieniła się znacząco struktura eksportu Wietnamu: eksportuje obecnie głównie części do maszyn i urządzeń elektronicznych, w tym do telefonów (ponad 31 proc. eksportu, według MIT Observatory of Economic Complexity), a nie ubrania, jak przed dekadą.
Również Indonezja, Malezja, Tajlandia czy Filipiny mocno stawiają na przemysł. Udział przemysłu w gospodarce ogółem w ich przypadku w latach 2007-17 zwiększył się o 4,5-5,0 pkt. proc. Udział przemysłu w gospodarce Tajlandii sięga już niemal 30 proc., czyli jest niemal tak wysoki, jak w przypadku Chin, Korei Południowej czy Tajwanu. Oczywiście, we wszystkich tych krajach udział przemysłu w gospodarce zwiększa się kosztem rolnictwa.
Wśród nowych tygrysów najostrzejsze zęby wydaje się pokazywać Wietnam. Wedle szacunków tamtejszego urzędu statystycznego, gospodarka kraju ze stolicą w Hanoi urosła w 2018 roku o 7,1 proc., co byłoby jednym z najlepszych wyników na świecie. Zgromadzenie narodowe Wietnamu przyjęło, że celem na 2019 rok jest osiągnięcie tempa wzrostu PKB na poziomie 6,6-6,8 proc. (w latach 1986-2016 wyniosło ono średniorocznie 5,6 proc.).
Jak zwraca uwagę Khoon Goh obserwujący Azję w departamencie analiz Australia and New Zealand Banking Group (ANZ), dynamiczny rozwój Wietnamu to nie przypadek. Władze w Hanoi postawiły nie tylko na rozwój przemysłu, ale także na liberalizację handlu oraz stworzenie środowiska sprzyjającego inwestycjom zagranicznym. Prapoczątek tych reform tkwi w planie "Doi Moi" ("Renowacja") z 1986 r., który założył odejście od gospodarki centralnie planowanej.
- Gdy Wietnam przystępował w styczniu 2007 roku do WTO (Światowej Organizacji Handlu), miał podpisane tylko dwie umowy o wolnym handlu, a dziś ma ich 11 z krajami, które odpowiadają za 40 proc. światowego PKB. W tej chwili rząd w Hanoi próbuje uzyskać dostęp do rynków europejskich, co oznaczałoby ekspozycję na dodatkowe 24 proc. światowego PKB - podkreślił Khoon Goh w analizie na łamach bloga ANZ bluenotes.
Jakby tego było mało, Wietnam popracował nad zniesieniem wielu regulacji i nad wprowadzeniem wielu zmian w prawie, ułatwiających prowadzenie biznesu nie tylko rodzimym przedsiębiorcom, ale także tym zagranicznym. W rankingu Ease of Doing Business prowadzonym przez Bank Światowy Wietnam przesunął się w latach 2006-18 z odległej 104. pozycji na 69.
Siła Wietnamu tkwi także w licznej i relatywnie młodej populacji. - Kraj zamieszkuje około 96 mln osób, z czego połowa nie ma jeszcze 30 lat. W dodatku tamtejsze społeczeństwo jest wyedukowane i zdolne. 98 proc. ludzi umie czytać i pisać, a 15-latkowie osiągają wyniki grubo powyżej średniej w testach z zakresu ekonomii i matematyki przeprowadzanych w ramach Programme for International Student Assessment (PISA) - wskazał Khoon Goh.
Pobierz darmowy: PIT 2018
Jednym z nowych azjatyckich tygrysów, przed którymi przyszłość maluje się w różowych barwach, są Filipiny. Według brytyjskiego think tanku Centre for Economics and Business Research (CEBR), kraj ze stolicą w Manili może zostać 22. największą gospodarką świata już w roku 2033, o ile tylko poprawi wszelkiego rodzaju infrastrukturę. Obecnie Filipiny są na 40. miejscu pod względem wartości PKB. Gdyby ta prognoza się sprawdziła, oznaczałoby to, że Filipiny wyprzedzą m.in. Malezję, Wietnam a nawet Singapur.
Zdaniem ekspertów CEBR, w najbliższych latach gospodarka filipińska - z uwagi na rosnącą populację, a więc i zwiększający się popyt wewnętrzny - może rozwijać się w średniorocznym tempie około 6,6 proc. - Jednak aby utrzymać to tempo, Filipiny muszą postawić na rozbudowę i unowocześnienie wszelkiego rodzaju infrastruktury. Jest to niezbędne do tego, by zwiększyć produktywność gospodarki - podkreślili analitycy CEBR w raporcie.
Przypomnijmy, że władze Filipin zapowiedziały realizację programu o nieskomplikowanej nazwie "Budować, budować, budować". Prezydent Rodrigo Duterte na początku ubiegłego roku ogłosił, że w ciągu 10 lat rząd Filipin przeznaczy na budowę sześciu lotnisk i dziewięciu linii kolejowych oraz 32 dróg ekspresowych z mostami - oraz na rozbudowę i remonty dróg, mostów czy sieci telekomunikacyjnych i innych sieci przesyłowych - aż około 180 mld dolarów. Czy Duterte będzie dla Filipin kimś w rodzaju Kazimierza Wielkiego, który zastał swój kraj "drewnianym", a zostawi "murowanym"? Czas pokaże.
Co ciekawe, według Credit Suisse, w roku 2050 te średnio rozwinięte dziś gospodarki azjatyckie będą odpowiadały za około 55 proc. światowej produkcji. Wraz z tamtejszymi firmami urosną oczywiście rynki akcji i długu, które już w 2030 roku mają stanowić około 30 proc. wartości światowego rynku kapitałowego.
"Dojrzałe gospodarki azjatyckie przejadają swoją dywidendę demograficzną. W nadchodzących dekadach ubożsi rywale je dościgną. Stanie się tak o ile będą w stanie zachować swoją suwerenność ekonomiczną w obliczu starań Chin o zmonopolizowanie azjatyckiej gospodarki przy pomocy Nowego Jedwabnego Szlaku oraz dokonają mądrych inwestycji w nowe technologie i infrastrukturę oraz podniesienie jakości i produktywności kapitału ludzkiego" - konkludują analitycy Credit Suisse.
Które kraje azjatyckie mają szansę na najszybszy wzrost w najbliższych kilkunastu latach? Zdaniem analityków DBS Bank, oprócz Indii są to Filipiny (których nominalne PKB powinno urosnąć do 2030 roku o 73 proc.) oraz Indonezja i Malezja (wzrost o 65 proc.). Chiny nie będą rosły już tak błyskawicznie, jak w ostatnich trzech dekadach, a Hongkong czy Korea Południowa niemal staną w miejscu - przekonują w raporcie "Asia 2030. Balancing optimism with realism". Eksperci nie mają więc ma wątpliwości, że nowe azjatyckie tygrysy urosną i w regionie staną się znaczącymi rywalami dla Chin czy Indii. Otwarte pozostaje tylko pytanie,które urosną najszybciej.
Piotr Rosik