Nowy trend w budownictwie. Ziemia zamiast betonu
Ziemia jako materiał budowlany wraca do łask. W dawnych czasach użyto jej do budowy Wielkiego Muru Chińskiego i średniowiecznego hiszpańskiego pałacu Alhambra. Zmiany klimatyczne spowodowały ponowne zainteresowanie starożytną techniką, w której zanieczyszczający środowisko beton zamienia się tam, gdzie to możliwe, na ziemię.
Przez wieki błoto i glina były szeroko dostępnym sposobem na zapewnienie sobie dachu nad głową, ale ekologiczne właściwości ziemi stoją za jej współczesnym odrodzeniem.
Praktyka budowania z ubitej ziemi sięga co najmniej epoki neolitu. Polega na zagęszczaniu niektórych gruntów w formie, aby tworzyć elementy konstrukcyjne lub budować całe ściany, warstwa po warstwie.
Ponad dwa miliardy ludzi w około 150 krajach żyje w budynkach zbudowanych z ziemi - wynika z opracowania o budownictwie ziemnym z 2006 roku autorstwa francuskich autorów Hugo Houbena i Huberta Guillauda.
Zwolennicy twierdzą, że wykorzystanie ziemi jako budulca może pomóc zmniejszyć zależność od betonu, który odpowiada za około 8 proc. globalnej emisji CO2.
Ziemia ma również wysoką pojemność cieplną dzięki samoregulacji wilgotności, jest ognioodporna, nietoksyczna i może być w całości poddana recyklingowi. Ale ma też wady - m.in. konieczność znalezienia specjalistów wykwalifikowanych w starożytnych technikach.
W obliczu powodzi budynki zbudowane z ziemi wymagają ochrony, aby uniknąć zawalenia, jak miało to miejsce np. w południowo-wschodnim regionie Rodanu we Francji, gdzie - według lokalnych doniesień prasowych - zawalił się czteropiętrowy budynek z ubitej ziemi, a 22 grudnia w pobliskim departamencie Isere zawalił się dom.
Często do ziemi można dodać substancje takie jak wapno lub słoma, aby ją ustabilizować i zwiększyć jej trwałość.
Francuska firma produkująca materiały budowlane Saint-Gobain eksperymentuje z hybrydowym systemem "gruntu betonowego", łączącym ziemię wykopaną z placów budowy, odpady przemysłu stalowego i konopie. Ale puryści postrzegają to jako graniczące z absurdem w kraju, który ma w przyszłym roku ukończyć koloseum na koncerty na 9000 miejsc na północ od Paryża, używając właśnie odzyskanej ziemi.
- To wcale nie jest ten sam materiał - narzeka architekt Paul-Emmanuel Loiret, który zarządza La Fabrique pod Paryżem, gdzie bloki i cegły ze sprasowanej ziemi są robione z gruzu budowlanego.
Wzywając do "całkowitej i szybkiej dekarbonizacji" budownictwa, skarżył się, że przepisy UE "narzucają nam materiały 10 do 20 razy trwalsze niż te, których potrzebujemy".
Ale, powiedział Chateau: "W Afryce, w Burkina Faso czy Malawi stało się rodzajem rzemieślniczego savoir-faire, aby stabilizować surową ziemię za pomocą cementu u podnóża budynku, aby rozwiązać problem wdzierania się wody".
Austria ma jak dotąd jedyną w Europie fabrykę produkującą niskoenergetyczne domy prefabrykowane metodą ubijanej ziemi.
Na miejscu, w zachodniej wiosce Schlins na granicy Liechtensteinu, tworzone są fundamenty, podłogi i ściany przy użyciu kredy, gliny, posiekanej słomy, wapna lub żwiru. Maszyna ubija ziemię, która jest zagęszczana w obszerną formę w celu wytworzenia ścian o długości 40 metrów (130 stóp). Po wysuszeniu i przycięciu na wymiar bloki są wysyłane do montażu.
- Biorąc pod uwagę wyzwania ekologiczne i problem energii, pojawia się ogromne zapotrzebowanie na ten materiał - powiedział ekolog, przedsiębiorca i były garncarz Martin Rauch, który zbudował fabrykę.
Architekt Sami Akkach, który współpracuje z Rauch, powiedział, że używają ziemi z okolicznych terenów, budynków i wykopalisk. - Musi zawierać glinę, żwir, raczej kanciasty niż okrągły, więc naprawdę się trzyma - powiedział Akkach.
Rauch ma na swoim koncie kilka budynków zbudowanych z ziemi, w tym swój dom, którego zewnętrzne ściany są pokryte terakotą zaprojektowaną jako blokada przeciwdeszczowa i erozyjna, co stanowi powrót do starożytnych metod stosowanych w Arabii Saudyjskiej.
Mówi, że fabryka szczyci się najdłuższą w Europie ścianą ziemną - o długości 67 metrów - i wierzy, że istnieje zapotrzebowanie na więcej projektów wykorzystujących ubitą ziemię.
- Problem polega na tym, że nie ma wystarczającej liczby rzemieślników, a ludzie wciąż zbyt boją się tego naturalnego materiału - powiedział.
Dodał, że powinniśmy mieć nadzieję, że ludzie zdadzą sobie sprawę, że "konstrukcje ziemne przetrwają wieki, jeśli zostaną prawidłowo zbudowane".
Tłum. i oprac. APG
Biznes INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Zobacz również: