O kradzieży zabytkowej maszyny mówiła cala Polska. Sprawcę ruszyło sumienie

Zabytkowa maszyna do nabijania rurek bitą śmietaną wróciła do warszawskiej cukierni "Rurki z Wiatraka". Szukali jej internauci w całej Polsce, a o kradzieży informowały największe media. Zabytkowe urządzenie przyniósł ten, kto je zabrał - fachowiec, który zobowiązał się dokonać przeglądu technicznego. Cukiernia zapewnia, że odpokutował już swój czyn.

"Nasza królowa wróciła na miejsce!" - informują pracownicy warszawskiej cukierni. Dziękowali wszystkim za pomoc i nagłośnienie sprawy. 

"Akcja zakończona sukcesem" - pisał na Facebooku kierujący firmą. "Chciałbym podziękować naszym Klientom za zaangażowanie i słowa otuchy, a także policjantom z Grochowa, którzy całą sprawę potraktowali z należytym profesjonalizmem i byli ze mną w ciągłym kontakcie" - napisał w mediach społecznościowych Piotr Przewłocki, właściciel cukierni.

Historia pewnej kradzieży

O zabytkowej maszynie do nabijania rurek bitą śmietaną można było przeczytać w internecie przed kilkoma dniami. Cukiernia przy warszawskim Rondzie Wiatraczna informowała, że urządzenie służyło od ponad 65 lat, czyli od początku istnienia firmy

Reklama

"Na pewno pamiętacie Państwo nasze opowieści o tym, że dziadek Kostek własnoręcznie przerobił maszynę do porcjowania masła i dzięki jego przeróbkom powstało nasze słynne urządzenie do nabijania rurek bitą śmietaną" - pisał Piotr Przewłocki, właściciel cukierni. 

Z racji wieku maszyna musi przechodzić przeglądy techniczne - trzeba ją naoliwić, poddać galwanizacji i pomalować. Ponieważ nie wyprodukowano jej w fabryce, czynności tych podejmował się przez lata fachowiec. Jednak mężczyzna wyprowadził się z Warszawy i musiał go zastąpić ktoś inny. "Fachowca" znaleziono w internecie. 

Pan "złota rączka" podjął się naprawy i po jej zakończeniu ogłosił, że urządzenie jest gotowe. Poprosił też o szybkie rozliczenie, jednak po otrzymaniu pieniędzy przestał odpowiadać na telefony. "Zgłosiliśmy więc sprawę na policję, która stwierdziła, że padliśmy ofiarą wyłudzenia. Nie my pierwsi, nie ostatni, ale maszyna, która ma dla nas wartość sentymentalną, jest dla nas dotkliwą i bolesną stratą" - żaliła się w sieciach społecznościowych cukiernia. 

Internauci na ratunek

O pomoc do mieszkańców zwrócił się kierujący cukiernią wraz z pracownikami. "Nie możemy podać personaliów osoby, która przywłaszczyła sobie sprzęt. Ale prosimy zerknąć na grochowskie grupy pod kątem 'złotej rączki'. Może ktoś zna tego pana i mógłby nam pomóc go namierzyć? Prosimy rozglądajcie się Państwo na portalach wszelakich czy ktoś nie próbuje naszej maszyny sprzedać" - napisał.

Informacja zmobilizowała internautów nie tylko w Warszawie. Dzięki nagłośnieniu sprawy o skradzionej maszynie donosiły media. "Dziękujemy za ten cudowny odzew, wsparcie i mnóstwo dobrych słów! Wasze pomocne klikanie przyniosło naszej sprawie rozgłos na całą Warszawę i nie tylko" - pisali we wtorek na Facebooku pracownicy cukierni. 

Media przy wsparciu internautów wywarły wpływ na sprawcę, który najpierw przyszedł do cukierni "i długo rozmawiał z szefem", a potem - zgodnie z obietnicą - osobiście przyniósł maszynę. "Pan, który był winien, poniósł konsekwencje, odpokutował, więc zamykamy temat" - napisał w sieciach społecznościowych szef cukierni. "Uważamy, że każdemu należy się druga szansa" - czytamy na Facebooku. 

Cukiernia "Rurki z Wiatraka" przy Rondzie Wiatraczna istnieje od 1958 roku. Jej założycielem był Konstanty Pietrzykowski. Obecny właściciel - Piotr Przewłocki - jest czwartym pokoleniem, które sprzedaje w tym miejscu rurki z bitą śmietaną.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: cukiernia | Warszawa | kradzież
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »