Od skutków powodzi nie ubezpieczamy
Zarządy firm ubezpieczeniowych rozesłały do swoich oddziałów i agentów polecenia wstrzymania zawierania umów ubezpieczeniowych od powodzi - alarmuje "Dziennik Gazeta Prawna".
Wiele osób, zwłaszcza z regionów zagrożonych, próbowało w ostatnich dniach wykupić nowe polisy. Bezskutecznie.
Większość ubezpieczycieli zawiesiła zawieranie tego typu umów co najmniej do 11 czerwca.
Wyjątkiem są rolnicy. Ich budynki rolne, zgodnie z ustawą, muszą być ubezpieczone.
Ale i tu firmy wymyśliły obejścia, np. w postaci 30-dniowej karencji, po której zaczyna obowiązywać ochrona.
Zdarzają się wyjątki, ale wówczas stawka jest o wiele wyższa niż normalnie, a umowę musi zatwierdzić sam szef oddziału - dowiedział się "Dziennik Gazeta Prawna".
- Tu już nic nie urośnie. Nasiona i nawozy wypłukało. Tam gdzie ziemniaki już wzeszły, to nawet nie można ich opryskać, bo się nie wjedzie w pole. To jest naprawdę tragedia. Z czego my tu będziemy żyć - żalą się "Dziennikowi Polskiemu" rolnicy z podkrakowskich wsi.
Gazeta zrobiła mały rekonesans w powiecie miechowskim. Tamtejsi rolnicy szacują, że tegoroczne zbiory mogą być nawet o połowę mniejsze, niż w poprzednich latach.
Jeżeli nie zmieni się pogoda, to sadzonki ulegną całkowitemu zniszczeniu. Zakup nowych to dodatkowy wydatek, a potem jeszcze ok. 6 tyg. oczekiwania, aż będą gotowe do zasadzenia. Ale i tak nie ma gwarancji, że kapusta wyrośnie przed zimą.
- Jak żyję już 70 lat, to takiego maja nie pamiętam - kończy sołtys Gnatowic w "Dzienniku Polskim".