Odchodzenie od rosyjskich surowców potrwa lata

Proces uniezależniania się Europy od rosyjskich węglowodorów może potrwać kilka lat, nawet do dekady. Stary Kontynent bardzo mocno uwikłał się w tą zależność. Obecnie ponad połowę importowanego do Europy gazu stanowi surowiec z Rosji. Jest dobry moment, by zmienić kurs europejskiej polityki energetycznej - ocenia dr Szymon Kardaś, ekspert Ośrodka Studiów Wschodnich.

- Wszyscy mają świadomość, że musimy się odciąć od rosyjskich węglowodorów. Europejskie kraje zgłaszają takie postulaty, ale oczywistym jest, że przy tej skali uzależnienia nie da się tego zrobić od razu. Rosyjski gaz stanowi ponad połowę europejskiego koszyka importowego, a udział błękitnego paliwa w całym europejskim rynku gazu to jedna trzecia. Proces będzie długotrwały - ocenia w rozmowie z Interią analityk.

Kardaś zaznacza, że surowce płynęły od producentów do konsumentów także w czasie wojen czy okresów konfrontacji politycznej. Nie można oczywiście wykluczyć, że Putin zdecyduje się uderzyć w Europę, wstrzymując przesył. Na razie jednak tego nie robi, gaz przez Ukrainę wciąż płynie. - Jak dotąd nic nie wskazuje, by miał z tego skorzystać, ale przecież jeśli uzna, że użycie tego instrumentu będzie dla niego użyteczne, to z pewnością to zrobi - ocenia ekspert.

Reklama

Obecna sytuacja może okazać się przełomem w myśleniu o polityce energetycznej Europy. Dyskusja o zmianie kierunków dostaw się rozpoczęła, niestety w bardzo dramatycznych okolicznościach. - Trzeba obrać nowy kurs. W perspektywie kilku lat, do dekady, być może uda się dokonać zwrotu, jeśli chodzi o poziom zależności energetycznej od Rosji. To wymaga oczywiście podjęcia poważnych decyzji politycznych i konsekwentnego ich wdrażania - zaznacza Kardaś.

Otwartym pozostawia pytanie, czy wszyscy wytrwają w tym postanowieniu. Wszystko będzie zależało od świadomości zachodnich elit, od ich podejścia do obecnych wydarzeń na Wschodzie w dłuższej perspektywie.

W kontekście obecnych wydarzeń niemożliwym wydaje się uruchomienie w dającej się przewidzieć przyszłości spornego gazociągu Nord Stream 2. - Trudno mi sobie wyobrazić po tym co się stało uruchomienie tej inwestycji w najbliższych latach. Wystarczy spojrzeć na skalę konfliktu, jaki wywołała Rosja, jego konsekwencje polityczne, gospodarcze i humanitarne. Nord Stream 2 stał się symbolem rosyjskiej polityki agresji, dzielenia Europy, planów wykorzystywania gazociągu jako narzędzia otwierającego Rosji drogę do prowadzenia działań politycznych i wojskowych wobec Ukrainy - mówi ekspert.

- To, co się teraz dzieje, to nie jest wywołanie kolejnego napięcia politycznego czy wywieranie presji. Rosjanie rozpoczęli pełnoskalową wojnę w Ukrainie. To zmieniło wszystko. Dwudziestolecie rządów putinowskich obfitowało w sytuacje konfliktowe, ale to było nieporównywalne z tym, co się dzieje teraz w Ukrainie - dodaje.

Niemiecki rząd wstrzymał certyfikację gazociągu, a Amerykanie nałożyli sankcje na spółkę będącą jego operatorem i podmioty, które z nią współpracują. W poniedziałek niemiecki minister gospodarki oświadczył, że nie wyobraża sobie, by ta certyfikacja mogła być wznowiona w dającej się przewidzieć przyszłości. - Splot tych elementów wskazuje, że to jest prawdopodobnie koniec projektu Nord Stream 2 w takiej postaci, w jakiej został pomyślany i realizowany - uważa Kardaś. - Założenia, że w kolejnych latach infrastrukturę tę można będzie wykorzystywać, przesyłając surowiec z Rosji do Europy, wydają się praktycznie nierealne - mówi.

Zdaniem eksperta wymowne są kroki podejmowane przez światowe koncerny energetyczne, które wycofują się z Rosji. Decyzje firm są brzemienne w skutki, ich efekty będą długofalowe. Mamy też do czynienia z bezprecedensową odpowiedzią świata zachodniego na działania Rosji w postaci ogromnych i dotkliwych sankcji. - Nikt nie jest w stanie przewidzieć, jak głęboko rosyjska gospodarka znajdzie się w zapaści ze względu na nałożone na nią restrykcje. Nawet wybitni ekonomiści, którzy badają te kwestie punktowo, nie są w stanie oszacować całościowych skutków sankcji - informuje.

Według niego, uwzględniając jakie działa wytoczył Zachód przeciw Rosji po tym jak zaatakowała Ukrainę i konsekwencje prowadzonej przez Putina polityki, trudno sobie wyobrazić, by Nord Stream 2 miał w dającej się przewidzieć perspektywie zacząć tłoczyć gaz ze wschodu na zachód.

We wtorek pojawiły się informacje z agencji Reuters, że do końca tygodnia szwajcarska spółka będąca operatorem gazociągu, Nord Stream 2 AG, może złożyć wniosek o ogłoszenie upadłości. W środę jednak rosyjskie media cytują oświadczenie firmy, w którym ogłasza ona, że nie potwierdza doniesień medialnych o swojej upadłości. Wyjaśnia jedynie, że będzie musiała rozwiązać umowy z pracownikami z powodu amerykańskich sankcji.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: surowce | Rosja | bezpieczeństwo energetyczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »