Offshore wymaga inwestycji w przemysł i porty
Ustawa regulująca sektor morskiej energetyki wiatrowej w październiku ma trafić do Sejmu. Oczekuje się, że do końca roku wejdzie w życie. Branża ocenia, że to duży krok naprzód. Ważne jest jeszcze, by przeprowadzić odpowiednie inwestycje w krajowych portach i - przede wszystkim - rozbudować sieci przesyłowe.
- Najważniejszym elementem z punktu widzenia uruchomienia inwestycji będzie ustawa offshorowa. Według zapowiedzi rządu, projekt jest na ostatnim etapie prac, niedługo powinien trafić do Sejmu. To pozytywny czynnik - mówiła podczas debaty "Offshore - wiatr od morza" na Europejskim Kongresie Gospodarczym w Katowicach Monika Morawiecka, prezes PGE Baltica.
Zbigniew Gryglas, wiceminister aktywów państwowych i pełnomocnik rządu ds. morskiej energetyki wiatrowej, przekonywał, że prace nad dokumentem są na ostatniej prostej. - Ustawa trafi do Sejmu w październiku. To twarde zobowiązanie. Myślę, że prace parlamentarne pozwolą zakończyć ten proces do końca roku. Będziemy robić wszystko, by tak się stało - mówił.
Kolejny ważny czynnik to inwestycje sieciowe, czyli plany realizacyjne Polskich Sieci Elektroenergetycznych. PSE opracowała plan rozwoju sieci przesyłowej do 2030 roku. Został on przyjęty przez prezesa URE. Ma umożliwić przesyłanie energii wyprodukowanej na Bałtyku. - Rozmawialiśmy z PSE, mieliśmy zawsze dobre zrozumienie ze strony firmy, czym jest offshore i jak bardzo musimy przygotować się na wyprowadzenie mocy z Bałtyku - informował Gryglas.
Również Krzysztof Kidawa, prezes spółki Baltic Power wchodzącej w skład grupy Orlen, podkreśla dobrą współpracę z operatorem. - Bardzo byliśmy ucieszeni, że powstał plan rozwoju sieci. Liczymy, że pewne rzeczy w tym planie można jeszcze zoptymalizować. Prowadzimy dialog z operatorem. PSE wychodzą nam naprzeciw - mówił.
Są jednak jeszcze obszary, które wymagają podjęcia szybkich działań. - Sen z powiek spędza mi logistyka, która jest kluczem do sukcesu - przyznał. Przed rozpoczęciem budowy konieczna jest budowa terminalu offshorowego. Dotychczasowe analizy wskazują, że najlepiej nadaje się do tego Gdynia, która jest w najbliższej odległości od miejsc, gdzie mają stanąć farmy. Ale potrzebne będą też mniejsze porty pomocnicze, np. we Władysławowie czy Ustce.
Trzeba też przygotować flotę. Chodzi zarówno o statki montażowe, jak i serwisujące farmy. Do każdej turbiny przynajmniej raz w roku farmy trzeba bowiem wysyłać serwisantów. - Dobrze byłoby, gdyby takie statki powstawały w Polsce. Jest na to szansa - ocenia Gryglas.
Wiceminister podkreśla, że jest o co walczyć. Inwestycje offshore mogą wynieść 130 mld zł. - To pierwsza faza, ale już zaczynamy coraz odważniej mówić, że przekroczymy te założenia, które znajdą się w programie Polityki Energetycznej Polski do 2040, gdzie przewidywaliśmy 10,4 GW nowych mocy na morzu. Plan zagospodarowania obszarów morskich pozwalana na więcej - poinformował.
Agata Staniewska z firmy Ørsted podkreślała, że energia z wiatraków na morzu jest coraz tańsza. O ile w 2012 roku koszt wyprodukowania energii z morskich farm wiatrowych wynosił 167 euro za 1 MWh, o tyle w zeszłym roku było to już 56 euro. Technologia na przestrzeni ostatnich 10-15 lat się mocno rozwijała. Teraz jest już bardzo zaawansowana i konkurencyjna cenowo.
W farmach budowanych na Bałtyku wykorzystane będą najnowocześniejsze, najbardziej efektywne rozwiązania. - Nie będzie różnicy między projektami realizowanymi w Polsce a tymi prowadzonymi w innych krajach, na innych morzach. Komponenty, które będą wtedy na rynku uznane za innowacyjne, będziemy stosować również na rynku krajowym - zapewniał Paweł Przybylski z Siemensa. - Będą to projekty tak samo dobre jak te realizowane w Danii czy Wielkiej Brytanii - dodał.
Inwestycje w morskie farmy to wielka szansa dla całej polskiej gospodarki. Polskie przedsiębiorstwa mogą pozyskać kompetencje w nowych obszarach i świadczyć usługi nie tylko na rzecz inwestorów polskich, ale też na rynkach zagranicznych. - Polskie firmy będą miały szansę wziąć udział w wyścigu globalnym w sektorze offshore - podkreślała Staniewska.
Od początku mówiło się, że celem jest uzyskanie jak największego wkładu od podmiotów krajowych dostarczających produkty czy usługi. Nie da się ustalić prawnego wymogu określającego poziom dostaw lokalnych, bo byłoby to w sprzeczności z unijnym prawem. - Nie oznacza to jednak, że bez tego wymogu nie zadzieje się to, o czym mówimy - poinformowała Morawiecka.
Przemawiać będą za tym czynniki obiektywne, przede wszystkim logistyka. Ważne jest, by łańcuch dostaw znajdował się jak najbliżej inwestycji. - Będzie dla nad dużo lepiej, by polskie firmy dostarczały komponenty, bo są bliżej i dzięki temu usługa czy produkt powinny być tańsze. Oszczędzimy na transporcie z dalekich krajów - powiedziała prezes PGE Baltica. Dostosowanie polskich firm do potrzeb nowego sektora będzie następowało stopniowo. - Nie zbudujemy pełnego łańcucha dostaw z dnia na dzień, ale proces będzie postępował - mówiła.
Krzysztof Kidawa potwierdził, że celem jest jak największy wkład ze strony lokalnych dostawców, ale podkreślał jednocześnie, że przedsiębiorstwa powinny dysponować odpowiednim know-how. Sektor rozwija się bardzo szybko, co stanowi z jednej strony wyzwanie, a z drugiej daje okazję, by włączyć się do gry.
- Gdy turbiny miały moc 6 MW mówiło się, że wkrótce będzie 8 MW, a dziś mamy 12 i 14 MW. Przy czym są sugestie, że zaraz na rynku pojawią się kolejne nowości. To wymaga innej logistyki, innych statków. Możemy ten potencjał zbudować i go wykorzystać - informował prezes Baltic Power. - To szansa, by wejść do peletonu. Kto będzie w nim najlepszy, ten będzie z nami - dodał.
Paweł Przybylski z Siemensa informował, że jego firma co roku robi w Polsce zakupy o wartości kilkuset milionów złotych tylko na potrzeby sektora offshore. - To ważna współpraca, mówimy o długoterminowych, stabilnych umowach z dostawcami - powiedział.
Gryglas podkreślał, że w Polsce produkowane są fundamenty, wieże, kable podmorskie, łopaty dla sektora onshore. - Są już poczynione przygotowania, by w kraju powstawały również największe łopaty, o długości ponad stu metrów - mówił wiceminister. - Nie mamy u siebie produkcji turbin, ale jestem przekonany, że firma, która zdecydowałaby się ulokować produkcję w Polsce, zyskałaby duży kawałek tortu. Warto, bo nasz plan to minimum 1000 wiatraków w Polsce. Do tego trzeba dodać plany naszych sąsiadów. To kolejne gigawaty mocy - przekonywał.
Gryglas zakłada, że w przyszłości niemal co piąta kWh energii będzie w przyszłości pochodziła z morza. - Budowa morskich farm wiatrowych w Polsce to projekt gospodarczy, a nie tylko energetyczny. Spodziewamy się wielkich korzyści gospodarczych dla naszego kraju - podsumował wiceminister.
morb