Opłaty za wodę wzrosną dla wszystkich
Nowe opłaty za pobór wody nieznacznie wpłyną na koszt produkcji ryb, nie więcej niż 1,5 gr za kilogram - ocenił wczoraj Sejmie wiceminister środowiska Mariusz Gajda. Przypomniał, że wprowadzenie opłat jest wymagane prawem europejskim.
Wiceszef MŚ odpowiadając na pytania posłów PO dot. nowych obciążeń dla branży hodowców ryb podkreślił, że wprowadzenie opłat za pobór wody, m.in. dla rolników, hodowców ryb, czy też dla energetyki (do tej pory nie muszą płacić) jest warunkiem koniecznym, by móc korzystać ze środków unijnych na inwestycje związane z gospodarką wodną np. instalacje przeciwpowodziowe, czy zapobiegające suszy.
- Wprowadzenie opłat za każdy pobór wody jest warunkiem ex ante (wstępnym) do wykorzystania funduszy unijnych. To jest warunek wynikający z Ramowej Dyrektywy Wodnej (RDW), mówiącej o zasadzie zwrotu kosztów usług wodnych - przypomniał. Jednocześnie podkreślił, że Komisja Europejska wielokrotnie upominała nas do implementacji odpowiednich przepisów w tej sprawie do prawa polskiego.
Gajda dodał, że odbyto wiele spotkań z branżą hodowców ryb, zarówno karpiowatych i łososiowatych i uzgodniono z nimi kompromisowe stawki opłat. Jak wyjaśnił, właściciele stawów rybnych mieliby płacić rocznie od 4 do 6 zł za hektar stawu. W przypadku ryb łososiowatych, stawka za pobór wody podziemnej wynosiłaby od 100 do 125 zł za kwartał. Dodał, że podobna opłata byłaby pobierana przy stawach przepływowych.
Wiceminister powiedział, że według wyliczeń resortu nowe stawki opłat wpłyną nieznacznie na koszt produkcji. "Nie więcej niż 1,5 gr za kilogram ryb" - zaznaczył.
Poinformował ponadto, że na razie, nieprzewidziana jest instalacja urządzeń pomiarowych dla stawów karpiowych. Taki obowiązek będzie dotyczył ryb łososiowatych. - Chcemy, żeby była pewna kontrola co do rzeczywistej ilości poboru wody. Wody musimy wykorzystywać racjonalnie, nie możemy jej wykorzystywać rabunkowo - dodał.
Gajda zapewnił też, że koszt montażu nowych urządzeń spadnie na Wody Polskie, czyli na nową instytucję, która zarządzać będzie gospodarką wodną w naszym kraju.
Z kolei posłanki PO na konferencji prasowej przekonywały, że nowe regulacje, w szczególności "bardzo wysokie" opłaty za korzystanie z wód powierzchniowych niekorzystnie wpłyną na branżę. Ich zdaniem ograniczą one hodowlę ryb, bądź nawet doprowadzą do likwidacji branży, co skutkować miałoby utratą pracy przez 7 tys. osób. Przekonywały ponadto, że stawy - szczególnie karpiowe - stanowią też ważny element środowiska.
Rzecznik prasowy resortu środowiska Paweł Mucha w rozmowie z PAP podkreślił, że wprowadzenie opłat wynika z prawa europejskiego. "Należy postawić pytanie, dlaczego przez ostatnie lata, kiedy rządziła koalicja PO-PSL mimo nakazu ze strony unijnego prawa, ówczesny rząd nie mógł, czy nie chciał wprowadzić tych przepisów. Niewprowadzenie tych uregulowań, spowodować może nałożenie na Polskę bardzo wysokich kar" - dodał.
Zwrócił uwagę, że wprowadzenie opłat, nawet niewysokich, ma spowodować też racjonalniejsze korzystanie z wód. - Woda coraz częściej staje się dobrem luksusowym, coraz częściej zaczyna jej brakować. Nowe prawo oprócz wprowadzenia uregulowań unijnych ma spowodować też, że będziemy o to dobro - jakim jest woda - dbać - zaznaczył rzecznik.
Wyjaśnił też, że fundusze z opłat będą przeznaczane m.in. na poprawę bezpieczeństwa przeciwpowodziowego. "Te pieniądze nie będą przychodem dla państwa, ale zostaną zainwestowane m.in. w poprawę stanu czy rozbudowę zbiorników retencyjnych" - dodał.