Państwo-bankrut wyprzedaje swój majątek!
Grecja zaczyna wielką prywatyzację. W latach 2011-2013 budżet zyskiwać ma na sprzedaży państwowego majątku 1 mld euro rocznie. Hellada dostała pomoc od państw Unii Europejskiej i Międzynarodowego Funduszu Walutowego w wysokości 110 mld euro. W ten sposób na pewno długu nie spłaci, ale wykaże przynajmniej dobrą wolę.
Warunkiem otrzymania pieniędzy było przygotowanie do końca tego roku przez rząd w Atenach planu prywatyzacji. Teraz minister finansów George Papaconstantinou twierdzi, że Hellada ostro bierze się do sprzedaży majątku i rocznie uzyskiwać będzie nawet więcej niż miliard euro.
Do sprzedania będzie 23 proc. wodociągów w Salonikach i Atenach, 49 proc. akcji kolei OSE (zadłużona na 10 mld euro, rocznie traci 1 mld euro), 39 proc. walorów poczty, wszystkie kasyna w całości oraz monopol gazowy, porty, lotniska i państwowe holdingi. Nie do sprzedania są natomiast monopol loteryjny OPAP SA oraz Hellenic Telecommunications Organization SA, w którym 30 proc. udziałów ma Deutsche Telekom AG.
Grecja walczy z deficytem budżetowym (13,6 proc. PKB w 2009 r.), który ma zmniejszyć do 8,1 proc. PKB w tym roku i ogromnym długiem publicznym (w tym roku ma wynieść 124,9 proc. PKB).
Po pierwsze: czy można wierzyć Grekom? Nie wiadomo - wcześniej kłamali jak najęci przed Europejskim Bankiem Centralnym i władzami Unii Europejskiej. Ważne jest też, że obywatele Grecji nie chcą tych reform. Zaleca się w takim razie ostrożność.
Po drugie: nawet jeśli trzyletni proces prywatyzacji powiedzie się, czy kraj wejdzie na takie tory, że kiedykolwiek będzie potrafił i chciał (przypomnę tylko protestujących na ulicach Aten, którzy spalili ludzi w banku...) spłacić 110 mld euro pożyczki?
Chodzi oczywiście o dzisiejsze i przyszłe możliwości tamtejszej gospodarki oraz czas spłaty dający się przewidzieć i ogarnąć w wymiarze najbliższych dekad a nie tysiącleci.
Bo inaczej twórca greckiej tragedii Aischylos z Eleusis by się uśmiał z kredytodawców a ostatni Grek zgasi u siebie światło i zamieszka wszędzie, tylko nie u siebie.
Krzysztof Mrówka